Cześć wszystkim.
Nawet nie wiem jak zacząć, otóż mój problem dotyczy partnera. Związek był przyjemny z początku, teraz z każdą kłótnia robi się straszniej. Wystarczy błahostka, krzywe spojrzenie, źle wypowiedziane zdanie z mojej strony a on reaguje agresją. Na razie słowną. Ale naprawdę samo to jest dość przerażające. Zaczeło się od nazywanie mnie"głupią" teraz za pytanie "dlaczego się tak zachowujesz" otrzymuje w odpowiedzi wiązanke przkeleństw lub odpowiedz"bo gówno" lub"wypierdalaj" oczywiście po kłótni jest przepraszanie i obietnice że "to już sie nie powtórzy" . A poźniej znów byle okazja. Pstryk zamiana w mr Hydea. Wyzwiska, nazywanie puszczalską lub odpowiedzialną za jego smutki doły i za to ze sobie nie radzi. Grozenie samobójstwem. Kocham go ale już jestem u kresu sił. Nie pomagaja ani groźby ani prośby, zmiana po kłótni trwa jakiś tydzień.Często jest nie wiem jak to ująć. Po prostu smutny. Cały czas. Wystarczy byle co aby był załamany lub wsciekły. jakby 10 razy mocniej przeżywał wszystko niż "normalni" ludzie. Nie wiem jak na niego wpłynąc na wizyte u psychologa lub kogokolwiek kto by mu fachowo pomógł. Sama nie mam takiej wiedzy ani mozliwości aby go z tego wyciągnąc. W kłótni jakby zmaienia się w kogoś innego. Jakby naprawde chciał mnie doporadzić do jakiegoś załamanie i "udowodnienia mi" że jestem nikim. Nie raz wykrzykuje wtedy że powinnam sie cieszyć ze z nim jestem bo na nikogo lepszego nie zasługuje. Eh naprawde nie wiem co robić. Prosze o rady. Co robić. Zakończyć ten toksyczny związek? Jakoś "zmusic" do wizyty u psychologa? Jesli pisze w złym dziale to bardzo przepraszam. I za to chaotyczne pisanie też przepraszam ale dość ciężko mi wyrazić w czym problem
[Dodane po edycji:]
edit:
1.z tego co mi wiadomo ani nie pije ani nie zażywa niczego
2. ma bardzo niską samoocenę. często podczas rozmów o tym twierdził że jest nieatrakcyjny zarówno fizycznie jaki i jako osoba. Pomimo moich zapewnien że jest inaczej niestety nie zmienił sposobu postrzegania samego siebie: (