Skocz do zawartości
Nerwica.com

johnyjohny

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez johnyjohny

  1. W końcu na drugiej wizycie wysępiłem jakąś hipotezę i oto co teoretycznie mi dolega "Zaburzenia osobowości z nawarstwieniem lękowo-depresyjnym". Lekarz stwierdził ze farmakologicznie może dać mi namiastkę szczęścia i energii [ale bez przesady, żebym po ścianach nie latał...] dzięki którym będę mógł dalej egzystować, jednak jak chce coś faktycznie zmienić to mam iść do terapeuty.
  2. Wywiad, oczekiwania, to ma byc jako tymczasowe rozwiazanie, pozniej ma byc jakas terapia i zrobia ze mnie chodzace szczescie w zamian za moj portfel[tak to odebralem]. Aktualnie mam przetrwac sesje taki byl moj cel i takie cos dostalem. Dalszej terapi takim czyms nie widze bo sztuczne szczescie mnie nie cieszy. Wracajac do Deprexolet'u poczytalem o tym i jednak wole byc niewyspany niz tym sie szprycowac.
  3. Dostałem EffectinER 75 + Deprexolet jako czasowe rozwiazanie zebym sesje ogarnal, a potem chca mnie czyms innym i jakos inaczej uszczesliwiac. [jutro zakupy i zobaczymy]
  4. jak się nie pozbieram do tygodnia to naprawdę stracę wszystko, nie mogę sobie na to pozwolić, musi być jakiś sposób żeby temu zapobiec. Musi...
  5. mam umowiona wizyte [śr], ale zwiazany z nia optymizm przeminal. Z tego co czytalem nie da sie tego wyleczyc do akceptowalnego poziomu w trybie ekspresowym - tzn przeszywajacy, blokujacy smutek zmienic na zwykly + totalny brak koncentracji na czymkolwiek na mozliwosc maksymalnego skupienia... a bez tego nie widze dalszej przyszlosci... jezeli jestem w bledzie, to prosze o wyprowadzenie z niego.
  6. Witam, od kilku lat jestem smutny [6?] nic mnie zupełnie nie cieszy i nie sprawia mi przyjemności [nawet rożne używki teoretycznie powodujące euforie nie działają... ]. Ogólnie, coraz bardziej się alienuje i niszczę resztki moich relacji z ludźmi... Sprawiam, że już nigdy więcej się do mnie nie odezwą. Żeby zasnąć musze wypić przynajmniej butelke wina, inaczje nici ze spania, co i tak nie zapewnia mi komfortu poniewaz albo budze sie nie wyspany, albo w srodku nocy i juz do rana moge tylko drzemac. Moje zycie sprowadza sie do egzystenji, porzucilem wszystkie pasje, nie nawiazuje nowych kontaktow. Z naturalnie marudzacej i narzekajacej osoby stalem sie smutnym szarym czlowiekiem, ktory juz nawet nie marudzi tylko znika po malu i nikt na to nie zwraca uwagi. W wymuszonych relacjach z ludzmi, coraz czesciej wylazi ze mnie chamstwo. do sedna, czy to depresja? czy po prostu jestem wyjatkowo beznadziejna, szara osoba, ktora powinna sie jakos ogarnac i przestac uzalac nad soba? [do tej pory nie wiem jak to zrobic bo nic z dostepnych srodkow(leganych lub nie) nie pomoglo ] pozdrawiam
×