Witam wszystkich:) Długo zastanawiałam się, czy napisać na tym forum, podzielić się z "obcymi" ludźmi swoimi problemami. Doszłam do wniosku, że to zbyt błahy i taki banalny problem.... jednak pisanie o tym przynosi mi lekką ulgę:)
Mam 19 lat i od dłuższego czasu nękam się z różnymi problemami zdrowotnymi. Może zacznę od tego, że odkąd pamiętam zawsze byłam niezadowolona ze swojego wyglądu, do dziś czuję się szarą myszką, niepewną siebie, zagubioną. Uważałam, że główny problem stanowi mój wygląd, a konkretnie (moim zdaniem) "okrągłe kształty". W ciągu pół roku udało mi się schudnąć ok 10 kg, nie stosowałam żadnych rygorystycznych diet, do tej pory staram się zdrowo odżywiać, zrezygnowałam w 100% z cukru, białego pieczywa, mąki, makaronów, tłuszczy niezdrowych itd. Hmm powinnam być już zadowolona z efektu, ale ciągle mi coś nie pasuje, wciąż bym w sobie coś zmieniała, chciałabym stać się inną osobą pewną siebie, energiczną, radosną. Kiedyś taka byłam, wciąż roześmiana, radość przynosiły mi naprawdę błahe rzeczy.
Czuję, że jest coś ze mną nie tak, ciągle myślę o jedzeniu, a raczej o tym czego nie mogę zjeść, albo ile co ma kalorii. Zaczęłam studia, kierunek fizjoterapia, czuję, że to jest moje powołanie, ale nie potrafię cieszyć się "nowym życiem", najchętniej całe dnie spędzałabym w domu, nie pokazując się ludziom. Próbuję z tym walczyć, uprawiam sport, co wtorek chodzę na basen, znalazłam sobie dorywczą pracę, ale całą niedzielę myślę o tym, że jutro poniedziałek i znowu szkoła i praca i wcale nie chce mi się funkcjonować, żyć, egzystować Chce mi się płakać! Nie chce mi się chodzić na imprezy, a cały tydzień myślę i zamartwiam się tym, że na piątek muszę wkuć pół książki na anatomię!!! wrrr, w rezultacie jestem ciągle zła, zmęczona i załamana. Czuję, że nie nadaję się do tego świata, nie potrafię nawiązać kontaktu z moimi rówieśnikami, mój świat wygląda teraz szaro, buro i.. nie widzę światełka w tunelu
ufff ulga, to tyle. Dziękuję za przeczytanie, jeśli ktoś takowy się znajdzie... :)