Bardzo proszę o przeczytanie i wypowiedzenie się w poniższej kwestii.
Jestem siedemnastoletnią dziewczyną od pewnego czasu bardzo zagubioną. Dlatego nie wiem, co dokładnie powinnam napisać, chciałabym bardzo wszystko, ale to nie ma sensu - chciałabym abyście zrozumieli, a czuję się osobą, którą bardzo trudno jest zrozumieć. Od pewnego czasu odnoszę wrażenie jakby do mojego życia podochodziły wymiary. Nie mówię o omamach, nie biorę też żadnych narkotyków. Jakbym musiała ogarnąć myślą więcej obszarów - mam problem żeby rozróżnić co mi się wydaje, co sama sobie dopowiadam (w rozmowie z osobą) a co było naprawdę. Czasem myślę, że po prostu dojrzewam. W zeszłym roku miałam lekką depresję po wychodzeniu z anoreksji, ale pomógł jedynie Deprim, pomoc mamy- psychologa, choć były momenty że sobie nie radziłyśmy i teraz sobie przypominam że w naszych długich rozmowach czasem przerażała się mną, moim zachowaniem i mówiła o obiektywnej pomocy, zawsze jednak mijało. Obecnie jestem zdrowa, w maturalnej klasie i bardzo szczęśliwa, mam kochającego chłopaka i rozpoczęłam współżycie. Ale kiedy jestem sama nie mogę powstrzymać się przed pokusą, żeby "oszaleć". Pozwalam sobie na to od czasu do czasu, potem zwykle płaczę i nie wiem, co się dzieje. Nie wiem też, na ile to była zabawa, wygłupianie a na ile faktyczna potrzeba (krzyku, robienia min, dziwnych rzeczy). Boję się, że to z próźności i czuję silny niepokój. Od niedawna zaczęłam słyszeć głuche piski. Potem idę do szkoły, jestem dość mądra, radzę sobie ze wszystkim, otwarta społecznie, z tym nie ma problemu. Tylko w samotności tracę kontrolę. Myślę, że powinnam to opanować, ale jakoś nie potrafię i dziwnie nie chcę - to jest jak z głodem, z seksem (na którego punkcie zrobiłam się obsesyjna - wiecznie chętna - jak kiedyś z jedzeniem). Tak jak kiedyś zamykałam się w łazience i odprawiałam anorektyczne rytuały wmawiania sobie różnych obrzydlistw, powtarzania "grubych" słów jak mantrę, tak teraz zaniechałam pasję (pisanie) i tracę się w rozmyślaniach, bezsensownych gonitwach myśli, irracjonalnym przemożnych smutku (powtarzam że nie spodziewałam się, że spotka mnie taka miłość). Wszystko przebiega falami, jest nieokiełznane, dlatego trudno mi o tym mówić - chciałabym po prostu dowiedzieć się, czy ma problem, czy nie, sama naprawdę nie potrafię niczego już ocenić, nie wierzę swojemu umysłowi - rzeczywistość/marzenie, autentyczność/udawanie - jakbym miała dodatkowe światy do przemyślenia, to bardzo dziwne, proszę o obiektywną ocenę. Przepraszam że takie długie to coś.