Skocz do zawartości
Nerwica.com

HanaH

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez HanaH

  1. Nie wiem, jak to się robi, ale proszę o zamkniecie tematu - musiałam mieć wczoraj jakiś kiepski dzień i już sama nie wierzę w to, co wczoraj napisałam. Teraz jestem zupełnie o.k, jeśli już to myślę, że wpadam czasem w histerię i wyolbrzymiam objawy. A mam wtedy ochotę skakać, rzucać się i piszczeć, udawać głosy, wykrzywiać sobie twarz przed lustrem aż zaczynam się jej bać, i to właśnie tak jest, że najczęściej zaczyna się od zabawy tylko po kilkunastu minutach tracę umiar i wpadam w bardzo silny lęk (bezdech, potem jakieś zapowietrzenie), bezradność i histeryczny (piskliwy, wyjący) płacz. W tamtych chwilach jakby z siebie... wychodzę, nie mogę nic zrobić z własnymi reakcjami. Kiedy o tym myślę (dziś) czuję, że sobie wmawiam, udaję (tylko przed kim? sobą?), choć bez wątpienia jest to teatralne, jednocześnie nie umiem się opanować. Może jednak nie zamykać, nie wiem.
  2. Bardzo proszę o przeczytanie i wypowiedzenie się w poniższej kwestii. Jestem siedemnastoletnią dziewczyną od pewnego czasu bardzo zagubioną. Dlatego nie wiem, co dokładnie powinnam napisać, chciałabym bardzo wszystko, ale to nie ma sensu - chciałabym abyście zrozumieli, a czuję się osobą, którą bardzo trudno jest zrozumieć. Od pewnego czasu odnoszę wrażenie jakby do mojego życia podochodziły wymiary. Nie mówię o omamach, nie biorę też żadnych narkotyków. Jakbym musiała ogarnąć myślą więcej obszarów - mam problem żeby rozróżnić co mi się wydaje, co sama sobie dopowiadam (w rozmowie z osobą) a co było naprawdę. Czasem myślę, że po prostu dojrzewam. W zeszłym roku miałam lekką depresję po wychodzeniu z anoreksji, ale pomógł jedynie Deprim, pomoc mamy- psychologa, choć były momenty że sobie nie radziłyśmy i teraz sobie przypominam że w naszych długich rozmowach czasem przerażała się mną, moim zachowaniem i mówiła o obiektywnej pomocy, zawsze jednak mijało. Obecnie jestem zdrowa, w maturalnej klasie i bardzo szczęśliwa, mam kochającego chłopaka i rozpoczęłam współżycie. Ale kiedy jestem sama nie mogę powstrzymać się przed pokusą, żeby "oszaleć". Pozwalam sobie na to od czasu do czasu, potem zwykle płaczę i nie wiem, co się dzieje. Nie wiem też, na ile to była zabawa, wygłupianie a na ile faktyczna potrzeba (krzyku, robienia min, dziwnych rzeczy). Boję się, że to z próźności i czuję silny niepokój. Od niedawna zaczęłam słyszeć głuche piski. Potem idę do szkoły, jestem dość mądra, radzę sobie ze wszystkim, otwarta społecznie, z tym nie ma problemu. Tylko w samotności tracę kontrolę. Myślę, że powinnam to opanować, ale jakoś nie potrafię i dziwnie nie chcę - to jest jak z głodem, z seksem (na którego punkcie zrobiłam się obsesyjna - wiecznie chętna - jak kiedyś z jedzeniem). Tak jak kiedyś zamykałam się w łazience i odprawiałam anorektyczne rytuały wmawiania sobie różnych obrzydlistw, powtarzania "grubych" słów jak mantrę, tak teraz zaniechałam pasję (pisanie) i tracę się w rozmyślaniach, bezsensownych gonitwach myśli, irracjonalnym przemożnych smutku (powtarzam że nie spodziewałam się, że spotka mnie taka miłość). Wszystko przebiega falami, jest nieokiełznane, dlatego trudno mi o tym mówić - chciałabym po prostu dowiedzieć się, czy ma problem, czy nie, sama naprawdę nie potrafię niczego już ocenić, nie wierzę swojemu umysłowi - rzeczywistość/marzenie, autentyczność/udawanie - jakbym miała dodatkowe światy do przemyślenia, to bardzo dziwne, proszę o obiektywną ocenę. Przepraszam że takie długie to coś.
×