Szczerze mówiac nie wiem od czego zaczac,jestem tutaj nowa bo zaledwie wczoraj natrafilam na to forum,ja juz nie wiem gdzie mam szukac pomocy????!!!!
Mam 29 lat i samej doskwiera mi nerwica traumatyczna.Jednak jakos sobie radze,lepiej gorzej ale do przodu...chyba???
Ale ja nie o tym chcialabym rozmawiac,a mianowicie wyczytalam ,ze moj partner ktorego znam od podstawowki,ale zaledwie rok jestesmy para cierpi na Dystymie.
Opowiadal mi ,ze leczyl sie na depresje,ale nic nie pomagalo ,wiec on w ogole sie nie leczy.Wiele przeczytalam w ciagu dwoch dni na temat tej dolegliwosci,ale nie moge niczego znalezc,jak pomoc takiej osobie???Sama juz nie wiem jak z nim rozmawiac,on mnie unika,gdyz unika "konfrontacji",nic go nie cieszy...mam ostatnio wrazenie ,ze on wysysa ze mnie cala energie zyciowa,ze zaraża mnie ta wiara w bezsens bytu.
Jestem juz wdowa,nie mam rodzicow,ale nie robie z siebie sieroty po prostu potrzebuje czasem silnego ramienia i wsparcia w moim partnerze.A tego nie mam wcale???
Boje sie ze nie wytrzymam i go zostawie,ale nie chce.jak tego uniknac,co robic?
Jezeli rozmawiam z nim (jak zwykle prowadze monologii) on jest jakby nieobecny i jezeli moj ton glosu mu nie podpasuje po prostu wychodzi.Mieszkamy w nowym miejscu ,specjalnie sie dla niego rzeprowadzilam zostawiajac dobra prace i przyjaciol.Tutaj jestemy tylko we dwoje.Czuje sie totalnie samotna,bo jego nie ma ,rozplynal sie pozostawiajac swoje cialo.Ale wnetrze jest jakby umarle,mam wrazenie ze on nie potrafi w ogole czuc.
Jest w ogole szansa zeby jakos mu pomoc,samej nie ladujac w psychiatryku???
Tak po krotce chcialam opisac te sytuacje,bo wydaje mi sie ona bez wyjscia.czekam na wasze rady.
Podaje rozniez mojego maila
aletalk@o2.pl