Skocz do zawartości
Nerwica.com

amiiś

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez amiiś

  1. Witam, bardzo martwi mnie problem z czytaniem książek. Mam znajomych, którzy czytają bardzo dużo książek, zresztą wszyscy mówią, że mnóstwo czytają i śmieją się ze mnie, że taka to jestem głupia, bo czytam mało. Średnio jedna książka w miesiącu, do której się przymuszam, potem zaznaczam fiszkami najważniejsze strony, przepisuję niemal całe akapity tekstu, z obawy, żebym nie zapomniała jej przesłania. Inaczej nie umiem. W domu nie mam odpowiednich warunków, żeby się skupić na czymkolwiek, a jeszcze ta nerwica... Wobec tego z większym trudem przychodzi mi nauka przedmiotów, które wymagają czytania (inaczej jest z matematyką, którą rozumiem i mam dość dobre stopnie). Kiedy tylko wspomnę, że czytanie mnie męczy, inni ludzi zwykli ironizować i mówić, że tak, masz rację, nie czytaj, "idiotów nie sieją", albo twierdzą, że mam strasznie ubogą wyobraźnię. Jeszcze nigdy nie spotkałam się z próbą zrozumienia tej przypadłości, bądź też poważnym do niej podejściem, wszyscy utrzymują po prostu, że muszę być bardzo ograniczona. Dodatkowo raniąca jest dla mnie ta myśl, że nie potrafię dużo czytać dlatego, iż mam niemały przerost ambicji nad możliwościami, chcę w życiu coś osiągnąć, być osobą elokwentną, o szerokich horyzontach. Niestety, jedyne co mi pozostaje to wyzbyć się tych wzniosłych planów. A to znaczy dla mnie to samo, co zakończenie ze sobą, bo nie miałabym w życiu już żadnego celu. Czy naprawdę czytanie jest aż tak ważne, czy niekiedy przecenia się jego rolę?
  2. amiiś

    Natręctwa myśli...

    Najlepszego w Nowym Roku. Chcę się czymś podzielić. Nowy rok zaczął się dla mnie wyjątkowo dobrze, dojrzewa we mnie poczucie, że radzę sobie coraz lepiej i to,co najgorsze już za mną. Niestety, wzgardy dla samego siebie,bardzo niskiego mniemania o sobie nie da się tak po prostu, z dnia na dzień obrócić wniwecz. Jest spora poprawa, lekka doza optymizmu,nawet powiedziałabym, wstąpiła we mnie. Wszystko pięknie i coraz to piękniej, gdyby nie jedna rzecz (durna) nie dająca mi spokoju. Kilka lat temu na portalu demotywatory.pl dodałam jakiś głupi komentarz,który był według mnie wówczas inteligentny i godny.Jakiś czas temu wróciłam tam,przeczytałam to, co napisałam i zrobiło mi się olbrzymio źle,gdyż to...to co tam wypisywałam to czysta bzdura,daremny wysiłek umysłowy chorej, tępej głowy. Mało tego, został on oczywiście zminusowany i przez innych użytkowników wyśmiany,a ja tam napisałam coś w ramach obrony,co wyszło tak samo śmieszne. Przewinęłam stronę nieco w dół, przeczytałam komentarz młodszej ode mnie osoby,bardzo mądry,ciekawy i oceniony pozytywnie przez resztę. Nie umiem dotąd poradzić sobie z myślą, jak mogę być tak głupia,jak mogę mówić głupstwa,jak mogę nie myśleć,tak jak to robią inni, dlaczego jestem takim nic niewartym ścierwem,niedojrzałym,nieobeznanym w prawdziwym świecie,zupełnie pozbawionym klasycznej, zwykłej inteligencji, wówczas gdy wszyscy inni potrafią sensownie się wypowiadać,myśleć logicznie,dlaczego to ze mną jest coś nie tak? Po czym zdałam sobie sprawę z głupoty tej myśli i zdołowałam następną: jak mogę przejmować się napisaną przeze mnie kiedyś głupotą? To dowód na to,że jestem głupia. I tak, nieustannie powracają do mnie i nie dają spokoju te myśli,to głupie wspomnienie. Jakby te stare,popełnione gdzieś literki raz na zawsze mnie określiły,tak,jak potrzask złapały moją całą pewność,że jestem coś warta. Dno, głupota, natręctwo myśli. Jak się od tego uwolnić?
  3. Jestem dziwną osobą, a to głównie za sprawą pewnego problemu, który być może można prawdopodobnie podciągnąć pod jakąś niską samoocenę bądź zaburzenia osobowości... Otóż nie mam swojego zdania. I to nie jest tak, że nie mam, bo boję się owo przedstawić (akurat z pewnością siebie problemu aż takiego nie mam ), po prostu nie umiem nic wymyślić, w żadnym temacie. Najczęściej jak zostaję poproszona o wygłoszenie swojej opinii to zaczynam pleść bez sensu, albo polegam na czyimś już zdaniu,albo po prostu przyznaję się, że nie mam zdania, bo nie dotyczy mnie dana sytuacja czy jakąś jeszcze wymówkę wymyślam. Po prostu nie jestem zdolna nic wymyślić sama, a dodatkowo staje się to dziwne, bo większość ludzi uważa mnie za osobę inteligentną. Jest jakiś sposób, by z tego niemyślenia wyjść ? Może to tylko taki przejściowy okres, może jestem po prostu za młoda i nie mam jeszcze wystarczającej wiedzy o świecie - chociaż w wieku 15 lat już pasowałoby co nieco zmądrzeć. Czemu myślenie sprawia mi taki problem, czemu ciężko mi określić swoje zdanie ?
  4. Mieszkam na wsi, w małym domu trzypokojowym (+inne pomieszczenia). W tym ostatnim mieszkają chorzy, niedołężni, także umysłowo dziadkowie. Moja mama, dla której są teściami musi się nimi opiekować, przewijać, szykować jedzenie, myć..jest ich służącą, a ojciec, dla których są rodzicami wymawia się tym,że zarabia, że daje pieniądze..i jeszcze poniża matkę, mówi, że ona :(cytuję) "chu..ja robi, tylko pieniędzy chce, całe dnie się opier..dala i dzwoni do żyda, żeby ją wyr..ał(takie są realia..wiem,żyję w patologii)". Jeszcze spotyka się z taką kobietą, która mnie nienawidzi, uczyła mnie w podstawówce i przez nia musiałam jeździć do psychologów.. i z nią zawiera jakieś układy i pomawia matkę..A ja w tym wszystkim tkwię.. Do tego w tym domu ja nie mogę normalnie się uczyć,nie mogę normalnie spać, bo dziadek łazi po nocy do pokoju rodziców ,a w takim razie przechodzi też przez mój wspólny z młodszym bratem, i krzyczy, że umiera, albo że babka ...to samo..i każe mamie wstawać o trzeciej w nocy..albo o szóstej budzi,że niby już późno,żeby im kawę robiła albo zrobiła z babką porządek.. Mnie sie nic nie dzieje(tylko ojciec poniżał mnie słowem do pewnego czasu,ale już nie biorę tego zbytnio do siebie), może nie mam tylko warunków do nauki,ciągły stres i zero intymności. Najbardziej z tego wszystkiego żal mi mamy. Ona jest tak uległa,ona nic nie zrobi. Już wariuje to widać, wyżywa się na mnie i na bracie. Już nie mogę żyć w czymś takim. Ale my nie mozemy się wyprowadzić, już rozmawiałam o tym z mamą, nie mamy gdzie i nie mielibyśmy pieniędzy ani nic.. Poza tym,oni zawsze się godzą.. Ale ojciec ma kochanki(matka mi nie chce wierzyć) i traktuję mamę jak służącą.. Ja mam w takim domu zyć? + chodzę do najgorszej szkoły w województwie, bo nie mam warunków,by chodzić gdzie indziej, muszę tylko tam, gdzie najbliżej. W szkole sobie naturalnie nie radzę, nie mam w ogóle znajomych, bo po pierwsze - nie umiem z nimi rozmawiać, trochę odstaję od ich małomiasteczkowości, po 2 - najzwyczajniej w świecie jestem dziwna. I ta wieś mnie dobija, wiem,że się stąd za nic nie wybiję Co do tego,ze powinni się znajdować w specjalistycznym zadkładzie ci dziadkowie- otóż OJCIEC OCZYWIŚCIE NIE POZWALA, bo to jego rodzice.. No a matka nie potrafi się bronić. I co robić?
  5. Zaliczam same porażki, naprawdę, nie ma dnia żeby nie stało się coś złego... Chciałabym być zupełnie inna, i staram się, ale za każdym razem coś sie zdarzy i podcina mi skrzydła.. nie osiągnęłam nic, jestem typową ofiarą - uległą do granic, nie mam w niczym swojego zdania, a nawet jak sie zdarzy, ze mam to nie potrafię go bronić.. Nienawidzę siebie i żałuję,że nie urodziłam sie jako ktoś inny... Chciałabym być asertywna, radzić sobie w towarzystwie i w życiu, mieć rozsądek i jakiekolwiek poglądy, sarkazm.. a tymczasem jestem zupełnym przeciwieństwem swojego wyobrażenia..najgorsze jest chyba to, że nigdy nie mówie nie.. dziś też, ciągle w myślach sobie mówiłam, że w końcu powiem to słowo, a tu z ust mi wyszło "troche".. Jestem beznadziejna, ilekroć próbuję i chociaż trochę mi się udaje, tylekroć się potykam, wszystko sie wali, zatem jeżeli znów zacznę od nowa.. wszystko z powrotem się zawali. Bez wyjścia, jedyne co mogę to skończyć tą żałosną gre
  6. Nie daję rady. To sytuacja bez wyjścia... Bo nawet śmierć w istocie nie jest tu najlepsza ; / Nie potrafię opisać dokładnie problemu, który mnie zżera, przyprawia o bezsenność, katatonię i nic nie robienie ( bo przecież każda czynność, tym bardziej konstruktywna, np. czytanie książki do czego mam wstręt jest objęta lękiem, z którym nie sposób sobie poradzić), nawet autodestrukcja "nie jest już moja" - ale nic, trzeba nauczyć się o tym mówić... zatem: jestem w drugiej klasie gimnazjum. Są tu wieśniaccy idioci (bo miejsce w którym mieszkam to najgorsza ze wszystkich wiocha, nie mam tu nic, nie mogę się rozwijać, jestem zamknieta w klatce, a moje aspiracje wykraczają poza przeciętność... ). Jednym z nich jest taka dziewczyna.. potrafi malować, wygrywa zawsze konkursy ogólnopolskie, ale jak dla mnie jej prace to.. prostota i kicz.. co prawda potrafi malować,ale nie ma najlepszej wyobraźni (chociaż ludzie tu uważają inaczej -.- ). I ona.. jak zresztą większość osób naśladuje mnie. Tzn. okrada mnie z moich upodobań, wzoruje się na mnie, jednocześnie paradoksalnie uważając za nic ; / Kiedyś wypożyczyłam 'pamiętnik narkomanki' ,ona zobaczyła i zaraz też po to poleciała... i oczywiście zaczęła sie obnosić z tą książką, szpanować cytatami i uważać za wielką filozofkę (jej intelekt jest ... na poziomie dziesięcioletniego dziecka, więc ..) oczywiście wszyscy zaczęli "oj,kamilka, jakie ty poważne książki czytasz! " a ona zadowolona z siebie zaczęła sie obnosić z innymi jeszcze książkami ..(stąd wstręt do czytania.. wszystko,co mogę przeczytać kojarzę z tym,że ona zaraz też przeczyta,wyniesie więcej i.. i nie ma sensu dotykać czegoś, co nie moje - mam silne poczucie własnosci i niełatwo mi z tym) non stop c oś czyta na przerwach,lekcjach..kiedyś mnie krytykowała za czytanie ksiażek o narkomanach (teraz to dla mnie najbardziej bolesna literatura...już każdy ją czyta) ,a sama zaczęła się z tym obnosić i uważać za wielką znawczynię... Oczywiście nie stanęło tylko na tym. Zaczęła sie ciąć (oj, cyrklem ,nawet tak,żeby nie było za mocno,chlip -.-). I robiła to też przy nauczycielach,na lekcjach, mówiąc,że "nie wytrzymuje z sobą" (czy ona ma pojęcie,co to znaczy?!, poza tym to ja kiedyś mówiółam,że nie wytrzymuję z sobą,więc to tekst zaczerpnięty ode mnie...)...afiszowała się z jej jakże wielkim bólem, chociaż nie ma pojecia jak to jest cierpieć naprawdę... ja prócz tego przeżywam piekło w domu. ona pragnie sie nazywać schizofreniczką i w ogóle.. ostatnio jak zobaczyła,że mam na ręce ślady po parzeniu się papierosem (tak tak..myślałam,że to bedzie jedyna ucieczka od bólu psychicznego,od niej i jej ciągłego okradania mnie z duszy) też musiała sie poparzyć w domu żelazkiem i wszystkim opowiadać,jaka to ona nieszczęśliwa (pusta i infantylna.. jej poczucie humoru ogranicz się do rzeczy typu ,nauczyciele (ma świra,ciągle gada o nauczycielach w przerwach miedzy opowiadaniu o bólu,lub żeby być wiarygodniejsza -nic nie gadaniu) , nie przeklina,wierzy w boga,ale uważa ,że jest największą łobuziarą świata, i wszystko kręci się wokół niej.. niedawno była w szpitalu i "dreczą ją wspomnienia" -.-dlatego sie tnie itp. oczywiście wszyscy wokół niej latają, a kiedy ja ostatnio byłam za te papierosy u dyrektorki to byłam przyrównywana do kamilki ,bo "nie przejmuj sie,twoja rówieśniczka też tak ma, też ma problemy" (czy ona do cholery ma pojęcie, co ja mam?! co ja mam w domu,albo czy potrafi określić,że mój lęk przed wszystkim,co ktoś "naruszył" ?) . A. I jeszcze, ostatnio chodzi z wielce obrażoną miną, unika wszystkich (tak jak ja robię,chociaż no bez przesady, nie robiłam miny kota na pystyni,co nie ogarnia kuwety ale jak ona zaczęła to ja już .. spasowałam) i zaczęłą nawet obgryzać paznokcie,w taki sposób jak ja! i nawet zapytałam o coś,żeby zbadać,czy do końca już nie jest sobą, o jakąś lichą rzecz np. skąd masz medalik to ona" nieważne" ,ja zawsze tak mówię..to słowo ,którego używam najczęściej,ale w takim celu, by nikt mnie nie wypytywał o to,co mi jest,alebo coś..bo nienawidzę sie zwierzać i uważam,że ludzie z którymi przyszło mi żyć nie są godni ,żeby z nimi rozmawiać o tym,co się dzieje w mojej głowie..ale błagam,o lichą rzecz.. już tak bardzo pragnie się do mnie upodobnić.. i jak coś to nie tylko ja to zauważam.. nie mogę jej nienawidzić, bo nie jest warta mojej nienawiści. Wymyśliłam sobie sposób na siebie, a ona to wszystko mi odebrałą,odebrała mi siebie .. ona nie ma pojęcia,jak to jest cierpieć.. ona ma swój świat,dzieki temu,co przejęła ode mnie. Ja już nie mam swojego świata. Jestem wyssana ze wszystkiego, co kochałam (bo chyba bardziej kocham moje przedmioty,to co sie otaczam niż podłych,prostych ludzi) ...wokół niej wszyscy latają.. mi nikt nie jest w stanie pomóc, bo ten lęk przed ciągłą utratą wyklucza nawet pojęcie "lęk". Tak więc słuchając metalu - mojej ukochanej muzyki mam obawy,że w końcu zaczną też jej słuchać i ona przestanie być "moja"...że gdy zobaczą,że chodzę czasem w glanach też zaczną.. I poza tym jest jeszcze coś .. Mam wrażenie,że na wszystko, co mnie spotyka nie zasługuje. Bo jestem nikim, to kamilka jest artystką i wielce madrą,i "wiele przeszła" -.-" . Że przyjaźń ze wspaniałymi ludźmi..oczywiście mowa o ludziach, których poznałam w internecie dawno temu nie powinna spotkać mnie..i że dobry gust muzyczny itp .. to wszystko nie powinno dotyczyć mnie. I nawet będąc na tej stronie obawiam się,że ona w końcu ją wyhaczy,opisze swoje jakże interesujące i pełne smutku życie,natrafi na ludzi,którzy jej pomogą i będzie reklamować ; / ..jestem niczym,a po cichu wmawiam sobie,że jestem kimś.. ale ona zabiera mi moje "ja" i nic na to nie poradzę..nie mogę zabronić jej się rozwijać i wkraczać na teren mojego świata. Kiedyś się przed nią otwierałam,teraz sie nie otwieram, i ta postawa jej się spodobała ,więc nie otwiera się przed ludzmi z zewnatrz,a oni ją adorują.. a jej oczywiście "w to graj" .. Także nie czytam ksiażek, boje się słuchać muzyki, zaniedbuję kontakty z przyjaciółmi,których poznałąm tu, moje życie stanowi nicość od czasu, kiedy zaczęłam sie wychylać nad przeciętność, tudzież zaczęli mnie naśladować... bo powinnam być pusta,jak oni, byłoby mi łatwiej.. A,i zapomniałam przytoczyć sytuacji - napisałam sobie na palcach litery "Ozzy" w ten sposób,jak on na niektórych zdjęciach,oczywiście kamilka zaraz też sobie coś pomazała.. ale nie to,bo na szczęście nie ma jeszcze pojęcia, kto to Ozzy. Ona ,gdy pokaże się ludziom z zewnątrz.. oni nie poznają sie na jej nienaturalności, poza tym ona ma talent ..a ja ? a ja miałam swój świat. Ale nie wskrzeszę go już przez nia.. Niektórzy twierdzą ,że jestem dla nich wzorem do naśladowania.. nie jestem... Wszystko, co twórcze, dosłownie wszystko sprawia mi ból. Leżę i nic nie robię, chociaż nawet to jest robieniem czegoś,co oni mogliby przejać ..nie ma tu dla mnie miejsca. Chciałabym żyć wśród ludzi, od których to ja bym się uczyła... a nie oni ode mnie. Ale od trzynastu lat żyje tak samo, na tej ... wsi,wśród tych samych ludzi,a jedyną odskocznią od tego miejsca, które nazywam piekłem na ziemi jest internet.. ale tu znowu sie pojawia strach..że oni też kiedyś zobaczę internet w świetle oderwania sie od rzeczywistości i zaczną sie obnosić z tym,że ..a nieważne ; / Straciłam moje "ja", nie mam swojego świata. Nie mam czegoś,co oni nie mogli by mi odebrać. Kwestią czasu jest, jak zaczną sie obnosić w koszulkach moich ulubionych zespołów czy coś. Poza tym.."dom"... moi rodzice wciąż się kłócą, co rodzi nadzieję, żę może rozstaną sie i się wyprowadzę z którymś z nich... Ciągle są sceny z nożami,siekierą, ciągną się za włosy, ..a potem według schematu - słyszę,jak uprawiają seks za ścianą.. bo nasz dom jest tak mały,że mam pokój z bratem ,a oni tuż obok.. Poza tym mieszkamy z dziadkami, którzy skutecznie uprzykrzają mi życie.. mama mówi,że ma dosyć, już raz wylądowała w psychiatryku (a kamilce się zdaje,że to ona wie o takich sprawach najwiecej ) być może jestem przewrażliwiona na swoim punkcie i mocno mnie skrytykujecie za to, że taką głupotą zawracam wam głowę, przepraszam.
×