Skocz do zawartości
Nerwica.com

macieq44

Użytkownik
  • Postów

    11
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez macieq44

  1. To nie chodzi o lenistwo, ale właśnie tak jak Larissa napisał/a. Czasami leżę kolejne 2-3h w łóżku, bo nie chce mi się wstać, bo zdaję sobie z tego sprawę, że będę musaił wziąć prysznic, a samą tą czynność rozkładam na czynniki pierwsze i od razu mi się odechciewa, bo będę musiał włożyć w to tyle wysiłku.
  2. Witam serdecznie :) Na depresję leczę się już jakichś parę ładnych lat. Czasem jest lepiej, czasem gorzej. Ostatnio mam taki okres, już od dłuższego czasu, że czuję się dobrze - przynajmniej tak mi się wydaje. Mam ochotę żyć i lubię żyć. Leki już jakiś czas temu odstawiłem, bo kuracja się zakończyła. Jako że chodzę na psychoterapię od ponad pół roku, to dużo myślę nad swoim życiem. Posta piszę, gdyż spotkanie z psychologiem mam dopiero w środę i mam nadzieję, że z kimś innym do tego czasu będę miał możliwość porozmawiać. Niedawno zauważyłem, że mam problem z wykonywaniem zwykłych czynności życia codziennego. Weźmy na przykład zrobienie obiadu. To nic, że burczy mi w brzuchu, jestem głodny, ale sama myśl o tym, że będę musiał wyciągnąć mięso, poczekać aż się rozmrozi, potem nastawić wodę na makaron, znów czekać... usmażyć mięso, a potem jeszcze ten obiad zjeść. Strasznie mi się tego nie chce robić i ostatecznie albo zamówię sobie pizzę, czego też mi się robić nie chce (ale jakie szczęście, że mogę to zrobić przez internet!), albo zrobię w końcu ten obiad, ale po kilku godzinach, tak jak np. teraz. Ostatnio też oglądałem wykład jednego profesora, który sam zmaga się z depresją i zadziwiające jest to, jak to wszystko w podobny sposób opisał. Mówił również o tym, że z depresją się po prostu żyje i trzeba wyczuć jej nawrót i w odpowiedni sposób reagować. Stąd też mój niepokój. Nie bardzo mam w sumie z kim o tym teraz porozmawiać... czy mam jakiś powód do obaw, czy trochę przesadzam? Czy uważacie, że wskazana jest ponowna wizyta u psychiatry?
  3. Witam forumowiczów. Ostatnimi czasy zacząłem się czuć źle, nawet bardzo. Zacząłem się późno kłaść spać (godzina 3 w nocy a ja jeszcze nie śpię tylko piszę teraz posta). Czasami mam tak, że nie potrafię się położyć, nie chcę, bo czuję się taki niezadowolony, nieusatysfakcjonowany tym co w danym dniu zrobiłem. Nic pożytecznego. W takim momentach zazwyczaj włączam jakiś film i kładę się spać dopiero o 2-4w nocy. Czasem jest to nawet 5-6 godzina... Wtedy to już nad ranem. Jestem wtedy zmęczony, ale po prostu nie chcę się kłaść spać. Jestem rozdrażniony. Szybko się denerwuję, ba! Wręcz wybucham gniewem. Czasem próbuję się opanować i myślę sobie: 'spokojnie, nic się nie stało. nie ma co się denerwować'. Niby pomaga. W dodatku mam ostatnio tyle spraw, że one mnie aż nadto przytłaczają. Aż nie wiem od czego zacząć... Nadchodząca sesja - nie wiem czy dam radę się na to wszystko nauczyć. Ciągle odwlekam naukę. Czasami mam jakiś zryw i nawet chcę się pouczyć, ale potem jak na to patrzę, to wydaje mi się, jakbym nic nie zrobił. Wiele problemów wiążących się z moją orientacją seksualną i związkiem, w którym jestem. Ostatnio na święta boleśnie sobie uświadomiłem, że nie będę nigdy mógł, tak jak moi bracia, zaprosić mojego ukochanego na wigilię, ani ja do niego nie przyjadę. To ja jedyny w domu byłem sam, bez nikogo. Siedziałem w pokoju i myślałem nad tym, jakby tu zabić czas. Nie będę mógł pójść na jego studniówkę, tak jak on był na mojej. U mnie dało się to zorganizować, żeby był ze mną incognito. Mój brat bliźniak idzie na studniówkę swojej dziewczyny, która jest w tę sobotę, tak jak mojego chłopaka studniówka. Strasznie mnie to boli! Nie mogę się z tym pogodzić. Ilekroć o tym nie myślę, to robi mi się smutno i chce mi się płakać. Przez ostatnich parę tygodni chodzę na terapię do psychologa, ale na razie nie ma żadnych efektów, bo jestem w fazie poznania mojej osobowości/charakteru. Czasem jest mi tragicznie źle, tak jak ostatnio, kiedy to obawiałem się, że cały weekend cholera strzeli. Przyjechałem na 3 króli do poznania z moim chłopakiem, ale jak przyjechałem, to okazało się, że zapomniałem laptopa. Wpadłem wręcz w furię, bo musiałem się po niego wrócić - 5h podróży i kolejne 40zł w tę i z powrotem, co rzutuje na cały dzień - dzień stracony. W między czasie pokłóciłem się z moim chłopakiem. Jak byłem w mieszkaniu, w Poznaniu, to tak się rozpłakałem, że aż mnie wszystko w sumie w środku bolało. Ale to nie był taki zwykły ból fizyczny, tylko taki bardziej psychiczny. Nie potrafiłem przestać płakać. Ze względu na wcześniejszą kłótnię, dopiero po jakimś czasie, mój chłopak zaczął mnie uspokajać. Zajęło to jakieś 20min albo i więcej zanim przestałem płakać. Martwię się, bo w sumie raz na tydzień mam takiego właśnie doła. Boję się, że po tym weekendzie będzie jeszcze gorzej - zważywszy na tę studniówkę, na której mnie nie będzie. Jak mogę sobie zacząć z tym wszystkim radzić?
  4. macieq44

    Depresja objawy

    Generalnie to tydzień temu w czwartek zapisałem się do psychologa, bo sobie nie radziłem z tym wszystkim. Dlatego też jutro, powiem mu to co tutaj napisałem. Nie wiem w sumie jak mu to do końca powiedzieć, bo nie chcę wyjść na takiego pacjenta, który idzie do lekarza i mówi: 'paaaanie doooktooorze! głowa mnie boli! czy to nie zapalenie opon mózgowych? bo gdzieś czytałem i objawy pasują' jakiś pomysł jak mu o tym powiedzieć, żeby tak to właśnie nie wyglądało?
  5. macieq44

    Depresja objawy

    Witam Mam problem... Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieje. Przez ostatnich parę tygodni (albo i dłużej) źle się czuję. Wszystko w sumie widzę w czarnych kolorach, jest mi prawie przez większość dnia smutno, jestem drażliwy, szybko się wkurzam i irytuję (nie było tak, np. pół roku temu), czuję się taki bezwartościowy, przez co mam problemy ze swoim chłopakiem, kiedy on idzie z kimś się spotkać. Czuję się gorszy, w sumie od wszystkich. Ostatnio, jak się pokłóciłem z moim chłopakiem, w sumie o nic, po prostu się znowu szybko bezpodstawnie zdenerwowałem, to płakałem przy nim chyba godzinę albo i dłużej. Potem to już nawet to samo się nakręcało, takie błędne koło. Czułem się żałośnie przez to, że tak płaczę i się zachowuję wobec niego, przez co jeszcze bardziej płakałem. Jak go ze mną nie ma i nie mam z nim w sumie kontaktu, to czuję się taki sam. Bo w sumie tak jest. Ostatnimi czasy miałem parę problemów w szkole związanych z moją orientacją seksualną, przez co wiele osób ni z tego ni z owego, po prostu przestało ze mną rozmawiać, w rezultacie musiałem zmienić szkołę i w sumie nie mam już znajomych. Ciągle czuję, że męczę swojego chłopaka swoim zachowaniem. Tym, że jest mi smutno, że się łatwo denerwuję itp. itd. Był taki moment , że tak się z nim pokłóciłem, bo wypił o jedno piwo więcej niż mi powiedział, że wypije, że aż po prostu nie mogłem wytrzymać tego jak się czułem. W środku potwornie bolało. Nie tylko z tego względu, że mi nie powiedział na początku, ale dlatego, że taką aferę zrobiłem. Mówiłem mu, że siebie przez to nienawidzę. Całą noc płakałem. Do czego dążę, dążę do tego, że właśnie były takie momenty, że tak bolało w środku nie do wytrzymania, że aż myślałem: 'co by było, gdybym skończył ze sobą'. Zresztą pisząc to, mam łzy w oczach. ;( Martwię się o siebie... Nie wiem czy to może być depresja, bo w sumie nadal potrafię się czasami śmiać. Można mnie rozśmieszyć. To prawda, że w sumie straciłem jakoś poczucie humoru i generalnie żarty mnie drażnią aniżeli śmieszą, no ale się da. W ogóle, to mam tak, że jest jakiś taki dobry dzień, dwa lub trzy, że jest okej - w sumie to bardziej dzień lub dwa. Proszę o jakąś "diagnozę". PS Zapomniałem dodać pewnej rzeczy, która może być ważna. Przez ostatni czas jakoś tak nie chce mi się jeść. Nawet jak mnie brzuch z głodu boli. PS2 Jeszcze jedna sprawa. W sumie to jakoś w ogóle nie wychodzę z domu. Jedyne co robię w wolnej chwili to albo gram na laptopie, albo przeglądam bezmyślnie internet. Nie chce mi się wychodzić z domu, bo w sumie po co Zresztą nie mam jakiejś takiej ochoty.
  6. Hmm.. Dziękuję za odpowiedzi :) Co do psychoterapeuty/psychologa, to myślałem nad tym rozwiązaniem... Tak na dobrą sprawę, to nie wiem czym różni się jeden od drugiego :< więc w sumie nie wiem do kogo, tak naprawdę, powinienem się udać. Martwią mnie trochę koszty takiego czegoś.. Co jest drugą kwestią.
  7. Może to Ci pomoże: http://michalpasterski.pl/2009/11/czy-ta-mysl-jest-zgodna-z-prawda/ The Work by Byron Katie, podobno bardzo pomocne! Spróbować zawsze warto :) Życzę powodzenia!
  8. Witam ponownie, Tak jak w temacie, mam problem z samym sobą. Często czuję, że związek mój i mojego chłopaka, bardzo dużo na tym traci, przez to jaki jestem. Jesteśmy ze sobą już od września tamtego roku, czyli już prawie 10 miesięcy. Może przejdę do senda sprawy... Chciałbym jakoś uporać się z myślami, które mnie nękają, bo wiem, że to tylko wtytwór mojej chorej wyobraźni. Tak naprawdę to do końca nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego one we mnie wzbudzają takie negatywne uczucia. Minowicie są 3 takie sytuacje/myśli, które mnie irytują i powodują u mnie smutek i przykrość: 1. Jest mi źle z tym, jeżeli mój chłopak pije alkohol - nawet jeśli to jest tylko jedno piwo - nie w mojej obecności. Jeżli mówi mi dopiero później, że wypił. Albo jeżeli dzwoni do mnie lub smsuje i pyta się, czy może wypić. To mnie wprowadza w irytację. Jest mi wtedy bardzo źle. Nie wiem dlaczego, niestety. To samo się tyczy, jeśli opowiada mi o jakimś zdarzeniu z jego przeszłośći, jak był na jakiejś imprezie z alkoholem (kiedy jeszcze nie byliśmy razem). Irytuje mnie to, jeśli nie powiedzieć, że wku***a, to że pił już w wieku 13-14 lat, w pierwszej klasie gimnazjum! Pomimo teog, iż zapewnia mnie, że nigdy nie upił się do nieprzytomności albo zawsze pił rozważnie, w co mu wierzę. 2. Irytuje mnie to, jak mój chłopak słucha przy mnie muzyki, której nie lubię, tj. taki typowy alternatywny rock (i nie, nie chodzi tutaj o Myslovitz, bo ich, tak jak on, to bardzo lubię). Albo jak się podnieca tą muzyką i ekscytuje, co tak naprawdę, to chyba jest normalne, żeby człowiek reagował w taki sposób na coś co bardzo lubi. Po prostu mnie to wkurza. Tak po prostu. Co gorsza, nie jest tak chyba tylko z muzyką, ale i z różnymi innymi sprawami. To mnie przytłacza. 3. Ostatnia myśl, która mnie tutaj akurat najbardziej dołuje i przygnębia, to jak pomyślę sobie o jego byłym partnerze. Był z nim, kiedy chodził on do drugiej klasy gimnazjum, a jego były był wtedy w liceum, miał 17 lat... Boli mnie to jak o tym myślę. Nie chcę o tym myśleć, ale z drugiej strony czasami samo się tak dzieje i nie potrafię inaczej. Czasami sam siebie nakręcam, co mnie jeszcze bardziej wkurza. Nie wiem dlaczego, ale po prostu nie potrafię chyba zrozumieć tego, że to BYŁO i ważne jest to co jest TERAZ. Bardzo prosiłbym o pomoc. Próbowałem robić The Work by Byron Katie, ale nie wiem jak to robić pod te myśli...
  9. Witam, jakiś czas temu, przeglądając forum, natrafiłem na pewną metodę z radzenia sobie z irytacją/stresem/gniewem. Nie mogę teraz tego znaleźć : | metoda, tak ogólnie, polegała na tym, żeby na kartce napisać pewne zdanie, np.: 'denerwuje mnie, jak Karolina, mówi mi, żebym wyrzucił śmieci'. potem piszemy, dlaczego nas to denerwuje, potem coś w stylu, że: 'Karolina mówi mi, żebym wyrzucił śmieci', 'lubię jak Karolina mówi mi, żebym wyrzucił śmieci' i tak dalej. nie pamiętam jak dokładnie to wyglądało, dlatego zależy mi, żeby to znaleźć metoda ta, podobno ma na celu, żeby się przygotować na to, że może taka sytuacja się powtórzyć, etc. podobno działa. miała ona jakąś nazwę własną i całą metoda była opisana na jakiejś stronie internetowej. z góry dziękuję :)
  10. Generalnie to on woli, żebym mówił od razu jak jest coś nie tak, żebym tego nie tłamsił w sobie. On widzi, jak jest coś nie tak - po prostu to po mnie widać. Dla niego to też nie jest łatwe, jak musi się zastanawiać o co chodzi i co zrobił/powiedział nie tak. I tak, jest elastyczny. Po rozmowie z nim na ten temat, mogę z pewnością stwierdzić, że taki był, póki się właśnie nie przełamał. Do niedawna miał ten sam problem co ja. Pytałem się go o jakąś radę, w związku z tym jak on sobie z tym poradził. U niego wyglądało to tak, że w pewnym momencie już nie wytrzymał i wyrzucił wszystko z siebie, i powiedział szczerze co myśli swojej znajomej. Miał potem wyrzuty sumienia, że to zrobił, ale było mu potem łatwiej mówić o takich sprawach. Ja wiem, że powinienem się starać i mówić, ale to dla mnie bardzo trudne, jak już mówiłem - włącza mi się blokada.
  11. Witam. Piszę na forum, bo mam poważny problem i mam nadzieję, że znajdzie się tu ktoś, kto będzie mi w stanie pomóc. Jestem od pewnego czasu w związku z moim chłopakiem. Jak wiadomo od czasu do czasu pojawia się jakiś problem, coś co nas smuci i boli. Czasami jest tak, że mój chłopak zachowa się/powie mi coś co mnie zasmuci bądź urazi. Wiem, że powinienem mu powiedzieć co jest nie tak, co się stało. Niestety włącza mi się blokada i nie potrafię o tym powiedzieć! Boję się, że mogę go urazić/zranić. Wydaje mi się, że to z powodu braku u mnie stanowczości i asertywności. Wynika to zapewne również z tego, że nigdy nie chciałem nikogo urazić. Co wynika, według mnie z tego, że zawsze potrzebowałem akceptacji przez moje otoczenie. Co za tym idzie nigdy nie czułem, że mam jakąś nadrzędną rolę w otoczeniu. Dlatego też podświadomie uważam, że to co twierdzi ktoś inny, tudzież robi (do granic rozsądku oczywiście) jest ważniejsze i bardziej słuszne. Jestem chyba zbyt elastyczny i wolę się zgodzić, niż mówić, że coś/co mi nie pasuje. Z osobami mi obcymi mam inaczej niż z moim chłopakiem, bo wiadomo, że tak bardzo mi nie zależy na innych jak na nim. Jest tak, że oczywiście mówię mu co jest nie tak, ale po fakcie i to jakiś czas później, a nie w trakcie - kiedy to wszystko przetrawię i sobie poukładam. Proszę o jakąś radę jak mógłbym to zmienić. Jak mógłbym się przełamać i otwarcie mu mówić, że coś jest nie tak, bez obaw, że go mogę zranić. Wiadomo, jest prawdopodobieństwo, że mówiąc mu o czymś go urażę, ale problemy trzeba rozwiązywać, a nie tłamsić w sobie. Związek przecież na tym nie polega. Bardzo proszę o jakąś radę, bo już naprawdę nie wiem jak się przełamać.
×