Skocz do zawartości
Nerwica.com

Rasz

Użytkownik
  • Postów

    9
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi opublikowane przez Rasz

  1. Płynące akwarelą

    Twarze kobiet

    Całkiem mi obcych

    A jednocześnie tak bliskich

    W mej głowie stworzonych

     

    Spoglądają oczami

    Spod mego pędzla zrodzonymi

    Ich dusze wodniste

    Ich myśli bladoróżowe

    I kontur emocji

     

    Och, przyjaciółki moje

    Nieproporcjonalne

    Niepewne

    Niepiękne

  2. Długo w ogóle się nie leczyłam, trochę z braku świadomości problemu, trochę z postawy 'dam sobie radę przecież', później po dwóch tygodniach wyciętych z życia ojciec zabrał mnie do psychiatry. Swojej doktorki (oh rodzina wariatów :) leczyli mnie jedynie na 'lekką depresje' jak to ujęła pani doktor J.Dz., a na stany lękowe dali szalone leki uspakajające po których miałam odjazdy w nocy. Na szczęście zmieniłam psychiatrę. Teraz mam świetnego lekarza. Od leków nie rzygam i ogólnie jest spoko. Tylko wiadomo wszystko musi potrwać kilka miesięcy zanim mi pomoże, a tu przede mną kilka najważniejszych miesięcy...

     

    Już wiszę na granicy, jeszcze kilka zawalonych dni i koniec, nie klasyfikacja pomimo dobry ocen. Po prostu mam już dość marnowania wielu godzin w tygodniu na przedmiotach zawodowych, których poziom jest śmieszny. Wychowałam się przy grafiku komputerowym - tatulek - i naprawdę marnuje swój czas, robię bezsensowne rzeczy, które zajmują wiele godzin. Jestem wymęczona i nawet nie mam się kiedy uczyć. A jak mam gorsze dni to pójście do szkoły jest prawie nie możliwe. Wtedy wszystko wydaję się niemożliwe. Pomyślałam że może jak odciążę się trochę i skoncentruje na maturze a nie na pobocznych pierdołach typu jak dogodzić pani profesor 'wielki design' która nie umie obsłużyć prostych programów graficznych. Sama nie wiem. Dzisiaj mam ciężki dzień.

  3. Jestem w 4 klasie liceum plastycznego, cholernie ciężkiej szkoły. Zajęcia od świtu do zmierzchu i cała nawałnica stresu. Niby już ostatnie chwile, ostatnie miesiące. Matura, dyplom i będę wolna, ale nie mogę się zmotywować do chodzenia do szkoły. Zawsze byłam ambitna, mam dobre oceny, lubię się uczyć. Ale co kilka dni łapią mnie moje stany depresyjne i zawalam kilka dni, później odbijam to nie śpiąc i nadrabiając materiał po nocach. Po kilku dniach takiej fazy znowu wraca mi dołek. Wiem, że to specyfika mojej choroby. Leczę się od dwóch miesięcy, a choruje już ponad rok, wcześniej lekarka źle rozpoznała mnie i leczyła mnie na całkiem inną chorobę, ale nie ważne. Chodzi o to, że zostało mi kilka miesięcy, potrzebuje czasu na naukę do matury, a ten szalony plastyk zajmuje mi tyle czasu, że nie mam kiedy się uczyć do matury. Pomyślałam, że może rozsądnie było by zmienić szkołę, pójść na te kilka miesięcy do wieczorówki i spokojnie zdać maturę. Już wiem że na studia artystyczne nie pójdę, potrzebuje dobrego wyniku z matury, ażeby dostać się na uczelnie, dyplom, egzamin zawodowy i zajęcia do 17 w niczym mi nie pomagają a jedynie przytłaczają i doprowadzają do szewskiej pasji. Mam obawy, czy aby rozsądnie jest przenosić się w ostatniej chwili, ale boję się ze nie zdam matury tak dobrze jak bym chciała jeśli zostanę w tej szkole.

    Czy ktoś z was zmieniał szkołę w liceum? W ogóle jak poradzili sobie Ci którzy cierpią na moją chorobę i musieli zmierzyć się z maturą?

×