Skocz do zawartości
Nerwica.com

rav71

Użytkownik
  • Postów

    41
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez rav71

  1. Mężczyzna po prostu ma umieć zachowywać się adekwatnie do określonej sytuacji. Jednak agresja jest dla mnie pojęciem, które nie powinno być przypisane wzorcowi mężczyzny, do jakiego powinniśmy dążyć. To słowo bardziej mi się kojarzy z utratą kontroli nad sobą, z czymś, co jest ode mnie silniejsze i nad czym cięzko mi zapanować. Nawet w sytuacji przytoczonej przez Midasa, stanięcie w obronie ukochanej, nie określiłbym mianem agresywnego zachowania, lecz mężnej, odważnej postawy. W życiu codziennym powinna u nas dominować postawa asertywna, polegająca na swiadomym wyznaczaniu granic swojego terytorium wewnętrznego i taktownym komunikowaniu innym, gdy chcą w jakis sposób na nie wkroczyć. Ile razy zdarzało się nam, ze chociaz wcale nie byliśmy do czegoś przekonani, w obawie przed opinią innych mówilismy im to, co chcieliby usłyszec, zamiast tego , czego naprawde w danym momencie pragnęliśmy ? Asertywnośc to niestety nie jest domena ludzi z niską samooceną. Częściej przejawiamy zachowania bierne, uległe, lub właśnie agresywne..gdy już sytuacja nas przerasta i wybuch złości jest niczym innym, jak efektem naszej bezradności wobec problemu. Ja sporo się naczytałem o tym, jak być osobą asertywną w życiu, lecz z takim mniemaniem o sobie trudno wdrożyć te zalecenia. Nawet jeśli zacznę je stosować, nie będę sprawiał wrażenia osoby naturalnej. Tu jest potrzebna gruntowna rekonstrukcja psychiki, mechanizmów reagowania na dane sytuacje, a to wymaga już czasu, współpracy z psychologiem, terapeutą, lub po prostu znalezienia swojego miejsca na ziemi..wsród męzczyzn, którzy przyjmą nas takimi jacy jestesmy i nie odrzucą, a kontakt z nimi obudzi w nas prawdziwą męskość. Tego życzę sobie i Wam wszystkim :)
  2. Prawda jest przykra ale niestety ..niedojrzałość emocjonalna to jedna z naszych cech i musimy to przyjąć w pełni do swojej świadomości. Czy osoba dojrzała emocjonalnie popada w depresje po usłyszeniu niepochlebnej uwagi? często nawet jest to dosłownie pierdoła, jakiś krótki, niekoniecznie złośliwy komentarz, ale ja potrafię sobie w swojej głowie tak wszystko przeinaczyć, że odbieram to jak atak na moją osobę. Do tego nie wspomniałem o jednej ważnej rzeczy, mianowicie o braku umiejętności opanowywania gniewu na siebie. Wyobraźmy sobie sytuację, że o czymś zapominam, jakiejś ważnej rzeczy, lub coś zepsuję i potem mam trudności z naprawieniem tego. Szybko popadam we frustrację, niszcząc przy tym daną rzecz jeszcze bardziej. Czasami od nadmiaru negatywnych emocji zaczynam niszczyć przedmioty, walić pięściami gdzie popadnie, nawet po swojej głowie. Nigdy się nie ciąłem, ani nie miałem myśli samobójczych ,lecz moją metodą autoagresji jest właśnie okładanie się pięsciami lub demolowanie czegoś w domu. Czy zbita szyba w drzwiach z powodu przypalonych placków to przejaw dojrzałości emocjonalnej ? Ja byłem do tego zdolny..sytuacje , które odsłaniają moje słabosci, nieudolność, jakąś zyciową niezaradność..nawet niekoniecznie te typowo męskie, ale właściwie każde, powodują we mnie strasznie silną agresję..skierowaną na siebie, a przez to też na inne osoby. Czasem się boję, że pewnego razu nie zapanuję nad tym i kogoś pobije, albo sam sobie zrobię jakąś poważną krzywdę. Także w pełni zgadzam się z powyższym postem, że nasza sfera emocjonalna to jeden wielki bałagan. Odnośnie syndromu Piotrusia Pana.. zgodzę się tylko po części. Wiem, że jakaś cząstka mnie jest wciąż dzieckiem i boi się odpowiedzialności związanej z dorosłym życiem, jednak Piotruś Pan, to dla mnie bardziej osoba zadowolona z takiego obrotu spraw, nie widząca nic złego w tym, ze np mimo dojrzałego wieku wciąż siedzi na garnuszku rodziców i nie w głowie jej żadne plany związane ze wkroczeniem w dorosłość. Kojarzy mi się z takim lekkoduchem, który najchętniej bawiłby się na imprezach i wciąż zmieniał partnerki z obawy przed wejsciem w stały związek, lub zyjący w wirtualnym swiecie osobnik, spędzający długie godziny przed kompem, czując się przy tym jak ryba w wodzie. Ja chcę być inny, ale przez całe swoje zycie nie nauczyłem się pewnych istotnych wzorców zachowań, które powinny być naturalne u prawdziwego faceta. Zakodowały się we mnie chore mechanizmy reagowania ucieczką na sytuacje trudne, chowanie głowy w przysłowiowy piasek. Niska samoocena nie ułatwia egzystencji w świecie, który nie jest przyjazny dla ludzi cichych i mało przebojowych. Dziś trzeba mieć w sobie siłę przebicia, by coś osiągnąć, a we mnie nie ma ambicji. Wcale z tego faktu się nie cieszę, lecz z drugiej strony nie jestem w stanie robić czegoś na siłę. Nawet nie wiem, czy gdybym teraz poszedł na studia to moje ego by zostało podbudowane. Nie mam takiej gwarancji.
  3. Czytając Wasze posty praktycznie w każdym widzę siebie. Co do postrzegania mnie przez innych jako grzecznego, poukładanego kolesia, mam tak samo. Nie znam osoby, zarówno ze śródowiska pracowniczego, jak i starych kolegów z byłej pracy lub szkoły, która widziałaby mnie w sytuacji nerwicowej. Przed ludźmi potrafię takie maski zakładać, ze nawet w jakiś sposób wypieram gniew i przestaję go odczuwać (choć nie zawsze). Np. jak zdarzały się sytuację w pracy, że ktoś mi zwrócił uwagę w jakiejś sprawie, zwykle łamiącym się głosem przytakuję i na tym koniec. Natomiast gdy podobna sytuacja ma miejsce w domu (mieszkam jeszcze z rodzicami), potrafię na własną matkę podnieść głos i nie panowac nad emocjami. Jeżeli chodzi o moje kontakty z ojcem, to one również nie były wzorowe. Może jakichś traumatycznych przezyć w związku z nim nie miałem, ale był między nami jakiś dystans i w sumie do dziś dnia jest. Nawet nie potrafię powiedziec skąd on dokładnie się wziął, ponieważ my się praktycznie nie kłócimy. Bywały sytuację, że ojciec mnie zmieszał z błotem, choc to nie były swiadome uwagi .Miał dobre intencje, lecz często w niewłaściwy sposób komunikował mi swoje niezadowolenie ze mnie. Wracając pamięcią daleko wstecz, do wieku przedszkolnego, każdy z mojej rodziny jest w stanie powiedzieć, ze nie byłem normalnym dzieckiem. Dużo płakałem, wielu rzeczy się bałem panicznie. Często do dnia dzisiejszego zadaje sobię pytanie bez odpowiedzi - dlaczego tak było? Przecież takie małe dzieci są zazwyczaj ufne do ludzi, nie mają jeszcze na tyle rozwiniętej wyobrazni by się obawiać niektórych rzeczy lub sytuacji. Czasami zwyczajnie stwierdzam, że urodziłem sie już jakiś chory, o skomplikowanej psychice, której nawet najlepszy psycholog nie będzie w stanie rozgryźć. No nic..żeby nie było, to nie jest tak, że ja sobie codziennie jadę, jaki to jestem do niczego i moja przeszłość to pasmo porażek. Otóz mam lepsze dni, w których nawet jestem z siebie dumny, z jakiegoś dobrze wykonanego zadania, itp. Niestety takich chwil jest jak na lekarstwo. Tworzy się mechanizm błędnego koła, gdy zaczynam unikać kontaktów społecznych tylko dlatego, iz nie uwazam się za osobę ciekawą, z barwną przeszłością i teraźniejszością. I już abstrahując od jakichś wielkich przedsięwzięć . Mam ukończoną tylko szkołę srednią i jakieś marne studium policealne. Z tego powodu też łapię czasami kompleksy. Najgorsze w tym jest to, że wcale nie byłem jakimś tłukiem do potęgi, ale brakowało mi motywacji do nauki i wiary w siebie. nie zostałem też w odpowiedni sposób pokierowany przez kogoś kompetentnego, kto by mną potrząsnął i nauczyć zyc. Odkąd pamiętam, od najmłodszych lat wciąż uciekam przed sytuacjami stresującymi, w których czuję sie narazony na porazkę i krytykę ze strony innych.
  4. betty_boo Ja również obawiam się tego samego co kolega. W książce Johna Eldredge "Dzikie serce" właśnie padają ważne słowa, iż nie należy ze swoim pytaniem o męskość iść do kobiety, ponieważ ona nigdy tej męskości nie może nam nadać. Z bardzo prostej przyczyny - po prostu jej nie posiada. Najpierw muszę ją odkryć, a dopiero potem będę wiedział, że mogę nią obdarować swoją dziewczynę. Ona będzie tylko wyzwalaczem mojej męskości, lecz nie kimś, kto mi ją przekaże. Chcę jakoś porządnie zabrać się za te wszystkie chore sfery mojego życia i osobowości, których do dnia dzisiejszego nie potrafię zaakceptować. Dopiero, gdy częściowo zacznę sobie radzic z nimi, zacznę wierzyc, iż jestem w stanie zbudować trwałą więź z kimkolwiek. Poza tym mam przypadłość, którą mozna nazwać słomianym zapałem. Niestety dotyczy ona również relacji międzyludzkich. Potrafię sie szybko zachwycić i równie szybko znudzić. Nie jest mi z tym dobrze, ale na dzień dzisiejszy nie znam złotej recepty na to. Odnoszę wrażenie, że nie posiadam zdolności tworzenia głębszych kontaktów interpersonalnych. Właściwie nigdy w takiej relacji nie żyłem z żadną osobą . Miałem w swoim zyciu tylko 2 dziewczyny, ale to były dość przelotne związki, trwające zaledwie kilka miesięcy. Marny dorobek jak na 27 lat życia :) no ale cóż zrobić. Taki ze mnie unikatowy egzemplarz :)
  5. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że powoli zaczyna się we mnie budzić instynkt ojcowski, pragnienie założenia rodziny. Nawet mam większe parcie na to, niż na posiadanie dziewczyny ..choć wiadomo, że najpierw wypadałoby mieć z kim tę rodzinę założyc :) Niestety prędzej czy później odzywa się we mnie głos, który mówi, że z taką psychiką jak moja nie uda mi się założyć rodziny, a nawet jeśli jakimś cudem to nastąpi, mogę tylko zranić swoich najbliższych. Moja tolerancja na czas przebywania wsród ludzi jest naprawdę na bardzo niskim poziomie. Stąd też obawy, że nawet moja żona i dzieci zaczną mnie szybko nudzić, męczyć, az będe myslał jedynie o tym, by gdzieś uciec i nie uczestniczyć w tym wszystkim. Tak naprawdę pomimo dojrzałego metrykalnie wieku, nie czuję się kompletnie dojrzały wewnętrznie. Do tego nie potrafię odpowiedzieć na pytanie kim jestem, jaki jestem, do czego dążę w życiu. Wciaż nie znam odpowiedzi na tak kluczowe pytania. Obecnie mam pracę, w której jestem ponad 2 miesiące i nie mam zamiaru z niej rezygnować jak z poprzednich. Nie narzekam na nią, ponieważ jak osoba bez ambicji może powiedzieć, że praca nie spełnia jego oczekiwań ;P Moimi jedynymi oczekiwaniami jest spokój, normalna, ludzka atmosfera między współpracownikami, przełożonymi oraz warunki w miarę ludzkie. W teraźniejszym miejscu pracy to wszystko mam, więc chcę sie utrzymac jak najdłuzej będę potrafił. Jak wracam do domu, to praktycznie nie mam życia prywatnego. Zazwyczaj spędzam ten czas godzinami siedząc na necie, lub jak mam wenę, to otworze jakąś książkę psychologiczną i poczytam, lub obejrzę film. Ostatnio na gumtree wyczytałem ogłoszenie, w którym szukają ludzi do amatorskiej gry w siatkę. Zawsze byłem strasznym lamusem, jeśli chodzi o gry zespołowe. Nienawidziłem w-fu (to tez wpłynęło na rozwój mojej męskości, a raczej jej zatracenie). Nagminnie popełniałem jakieś gafy, na które koledzy reagowali niezbyt miłymi komentarzami. Od bodajże 6 klasy podstawówki, co roku praktycznie miałem zagrożenie z w-fu, jak nie na koniec roku, to na połrocze. Popadłem w straszną fobię i nawet jak np w poniedziałek mielismy mieć w-f to ja już w niedziele rano wstawałem ze skurczem żołądka na samą myśl o tym, co może mnie czekać na tej lekcji. Nie radziłem sobie z krytyką innych ludzi, zawsze mnie bardzo raniła i dalej tak jest. Mimo to, chciałbym spróbować z tą siatkówką. Liczę na to, ze skoro tam przychodzą ludzie w róznym wieku i zaznaczyli podstawowy poziom gry, to nie wysmieją mnie, gdy będę coś partaczył. Chcę się uwolnić od tej etykietki ofermy, z którą zyję odkąd pamiętam. Tobie też tego zyczę :) -- 08 sty 2012, 16:44 -- Mądre przemyślenia. Po głębszym zastanowieniu się, dochodzę do wniosku, że w moim przypadku jest identycznie
  6. Betty_boo i Błękitna Abstrakcja, aż się zarumieniłem po przeczytaniu słów od Was :) Cóż..ja też się cieszę, że nie jestem osamotniony ze swoim problemem i również tak jak autor posta przeczytałem książkę Dzikie Serce. Zawiera sporo wartościowych treści, choć pewne fragmenty budziły we mnie jakiś bunt wewnętrzny. Między innymi te, dotyczące marzeń każdego chłopca, by zostać kowbojem i zdobywać dziki zachód :) Dla mnie to bardzo spore uogólnienie, bo ja nie przypominam sobie bym jako dziecko miał tego typu fantazje. W ogóle cieżko mi sobie przypomnieć o czym w tamtym czasie marzyłem. Odkąd pamiętam, to od najwcześniejszego dzieciństwa czułem się inny od reszty moich rówieśników. Nie poszedłem do przedszkola, co pewnie też w jakimś sensie zaważyło na moim rozwoju społecznym. W podstawówce również czułem się jak ktoś inny. I już sam nie wiem na ile to wszystko była nieśmiałość, lęk przed ludźmi, a na ile cecha osobowości (introwertyzm) , która przejawia się ograniczonym zapotrzebowaniem na kontakty społeczne. Ja do dziś mam coś takiego, że jak przebywam długo w samotności, czuję się źle, od razu pojawiają się myśli w mojej głowie, jakie to moje zycie jest puste i beznadziejne, lecz gdy wyjdę do ludzi..po paru godzinach jestem zmęczony. Odczuwam cos jakby wyczerpanie psychiczne. Przestaję reagować nawet na śmieszne teksty, które na początku mnie bawiły, robię się sztywny i przymulony, mam ochotę znów zaszyć się w swojej samotni. Ten mechanizm funkcjonuje u mnie odkąd pamiętam i nie wiem jak to zmienic..Już zacząłem się powoli godzić z tym, że taki jestem, choć bardzo trudno zyje mi się z tak aspołeczną naturą. Nawet zacząłem chodzić na spotkania z ludzmi z innego forum, cierpiących na fobię społeczną, lecz wśród nich też czuję sie jakis inny, gorszy, mniej inteligentny. W teorii wiem, że nie powinienem tak sam po sobie jechać w myślach, ale nie potrafie tego ogarnąć w praktyce. Wracając do tematu męskości, to moj problem tez polega na tym, ze posiadam mało męskich zainteresowań. Nie przepadam za piłką nożną, motoryzacja też niezbyt mnie interesuje. Jedynie lubię czasem majsterkowac. Czasem marzy mi się tak jak w tej książce Dzikie Serce, aby przeżyc jakąś przygodę, sprawdzic się w trudnych warunkach, np na jakims obozie przetrwania. Bałbym się tego jak cholera, ale jest we mnie taka potrzeba przetestowania samego siebie. W dziecinstwie nie byłem nawet na kolonii, ani na zadnych dłuższych wyjazdach klasowych. Pomimo dojrzałego wieku, często chciałbym się cofnąć do lat gdy bylem nastolatkiem i przezyc na nowo swoje zycie..juz inaczej, bardziej aktywnie . Jednak czasu nie cofnę.. No nic.rozpisałem się trochę. Zycze powodzenia :) Pozdrawiam
  7. Ja Cię rozumiem, ponieważ mam podobnie. Jestem rok młodszy od Ciebie, ale też nie przypominam sobie w swoim życiu dłuzszych okresów, w których czułem się naprawde pewny siebie. Jeśli juz, było to bardzo sporadyczne epizody, a na ogół moje poczucie własnej wartosci i męskości jest na bardzo marnym poziomie. Trudno mi jednoznacznie odpowiedzieć, co mnie wewnętrznie czyni męskim. Kluczowe w naszym przypadku jest poczucie akceptacji ze strony innych mężczyzn, lub przynajmniej jednego. Niekoniecznie musi to być nasz ojciec, może być np kolega, ale taki, którego za coś podziwiamy, imponuje nam czymś. Jeżeli osoba, którą ja uważam za dobry wzorzec mężczyzny, daje mi odczuć, iż ja też nim jestem, automatycznie moje poczucie męskiej wartości idzie w górę. Niestety ja wokół siebie takich ludzi nie mam. Praktycznie w ogóle nie posiadam kolegów, znajomych. Jestem odludkiem społecznym. Często myślę o sobie w bardzo negatywnych kategoriach, nawet kiedyś przebywająć wsród osób upośledzonych i niepełnosprawnych, czułem się od nich gorszy. Mam z tym bardzo poważny problem i nie wiem jak sobie poradzic. Wiem też, że jesli mam dni, gdy ta moja samoocena jest jakimś cudem większa, potrafię być nawet fajnym i lubianym facetem. Aż widzę wtedy, ze ludzie do mnie bardziej lgną i lubią prowadzic ze mną rozmowy. Niestety częściej dominują te ciche dni, kiedy uwazam się za osobę gorszą od innych pod wieloma względami, mało inteligentną, a nawet głupia, mało rozmowną..i ogolnie nieciekawa spolecznie. To wszystko jeszcze bardziej zamyka mnie w sobie i koło się zamyka. Cóż..życzę Ci powodzenia na drodze do odkrywania swojej męskości. Trudno mi dać jakieś sensowne rady, ponieważ sam sobię z tym problemem nie poradziłem . Możesz spróbowac opracowac strategie pokonywania jakichś swoich słabosci, które Ty zapewne znasz najlepiej. Zrób sobię na kartce listę tych cech, lub okoliczności zyciowych, z których nie jestes zadowolony, ktore jakoś uwłaczają Twojej męskości i pomyśl nad ich realnym ogarnięciem. Nic od razu, ale stopniowo wdrażaj zmiany. Wierzę, ze z czasem będzie dobrze :) Pozdrawiam
  8. Witam. Może nigdy szczególnie nie byłem super stały, jeśli chodzi o dążenie do wcześniej zamierzonych celów i objawy "słomianego zapału" już jako dziecko przejawiałem, to jednak w ostatnim czasie przybrały one wręcz postać chroniczną. Potrafię wstać rano z głową pełną pomysłów, np chcę coś wyremontować w mieszkaniu, a jak już sie za to zabiorę , to po godzinie lub 2 wszelkie chęci ulatują. Tracę entuzjazm z wykonywanej pracy, a co za tym idzie, rowniez koncentracje na jej prawidłowym wykonaniu. Zaczynam się denerwowac, ze mi nie wychodzi, co jest jeszcze dodatkowym argumentem , aby porzucić podjęte działanie. Dotyczy to na chwilę obecną wielu obszarów mojego życia. Również w szybkim tempie nudzi mi się praca zawodowa, robienie czegoś, co kiedyś uważałem za hobby, a także ludzie.Chyba najlepszym porównaniem, które może zobrazować moją przypadłość jest pojazd, któremu nagle zaczyna brakować paliwa. Z tym że u mnie to paliwo kończy sie zbyt szybko Dotarło do mnie ostatnio, że jeśli się za to porządnie nie zabiorę, to mogę źle skończyć, ponieważ tak naprawde niczego nie doprowadzę do końca. Muszę dodać, ze czasami..choc bardzo sporadycznie, zdarza mi się jakis lepszy dzien, w którym potrafie włozyc całe swoje serce w wykonaną czynnośc i nie odczuwam tego dziwnego stanu..Lecz takich dni jest jak na lekarstwo. Znacznie częściej dominują okresy zniechęcenia, obojętności, a jeśli pojawia się przebłysk zainteresowania czyms, lub powrotu do hobby sprzed lat, to trwa do kilku dni i nagle bach..przestaje mnie interesowac, nie wzbudza zadnych emocji. Czasem myślę, ze mam jakieś zaburzenia osobowosci lub depresję. Chciałbym coś osiągnac w zyciu, a czuję, ze z takim nastawieniem jak obecnie nic nie zdziałam. Zawsze myślałem, ze po prostu jestem leniem, ale teraz widzę, ze jednak to jest coś wiecej niz zwykłe lenistwo i co najgorsze, dopada mnie w sródku pracy, przez co niczego nie mogę do konca zrealizować. Jeśli ktoś ma lub miał podobnie, będę wdzieczny za wszelkie wskazówki , jak sobie z tym radzić. Pozdrawiam
  9. rav71

    Niechęc do pracy

    dziękuję za wszelakie odpowiedzi. Po przeczytaniu artykułu na temat prokrastynacji jestem sklonny twierdzić, ze 90% pasuje do mnie. Jedynie co się nie zgadza, to ze głownie przypadłość ta dotyczy osob, uchodzących w dziecinstwie za zdolnych. Ja moze nie byłem jakimś tłukiem, ale nigdy moje wyniki w nauce nie wybijaly się ponad przeciętną. Poza tym szczegółem, wszystkie objawy prokrastynacji pasują do mnie jak ulał.
  10. rav71

    Niechęc do pracy

    Mad_Scientist dzięki. Widzę bardzo wiele cech wspólnych. Martwią mnie tylko niskie rokowania co do wyleczenia się z tego
  11. rav71

    Niechęc do pracy - OT

    a co to za offtop w moim wątku ?
  12. rav71

    Niechęc do pracy

    ja już sam się czasem w tym gubię i zastanawiam ile procent mojego problemu stanowi lenistwo. Może po prostu jestem patentowanym leniem i szukam usprawiedliwienia doszukując się zaburzenia psychicznego. Pamiętam jednak te okresy, kiedy z własnej i nieprzymuszonej woli chciałem pracować. Czułem wręcz wewnętrzny zapał i poczucie obowiązku. Był lęk, obawy, ale temu towarzyszyło silne wewnętrzne przekonanie o slusznosci podejmowanego ryzyka. Zalezało mi na pokonywaniu swoich barier psychicznych, a obecnie wszystko mi zobojętniało. Może po prostu wybieram sobie złe zawody i konfrontacja z rzeczywistoscią rodzi we mnie zniechęcenie..Ech, ale to wszystko co juz przezyłem, zamiast mnie zbliżać do odkrycia swojego powołania zyciowego, tak naprawde mnie oddala. Czuję z kazdym dniem, ze coraz mniej wiem o sobie. Czesto mysle, ze do niczego się nie nadaję, a jesli juz, to na krótko, bo bardzo szybko ulegam czemus co przypomina wypalenie, znudzenie. Mam bardzo słomiany zapał ..to bardzo dziecinne zachowanie, ale trudno mi zapanowac nad tym szybkim nudzeniem mi się wielu rzeczy. Mam pełną swiadomosc, ze powinienem się zmienic, ale nie wiem od czego zacząć..perspektywa rozpoczynania n-tej pracy z kolei i porzucania jej po 1 lub paru dniach nie jest zbyt pocieszająca,a z drugiej strony bezrobocie i siedzenie w domu dobija mnie jeszcze bardziej. Moze serio powinienem pójść z tym do psychologa lub psychiatry. Mam coraz większe wyrzuty sumienia, ze się tak zachowuję jak pasożyt i nie stać mnie na poważne, dojrzałe podejscie do pracy.
  13. rav71

    Niechęc do pracy

    Witam. Odkąd pamiętam mialem straszne problemy związane z pracą i na wstepie chciałbym podkreślić, iż nie polegają one na lenistwie (a moze jednak troche tak). Jakis element lenistwa i wygodnictwa zapewne występuje w tej niechęci, lecz zauwazylem, ze ten uraz tyczy się głownie pracy zawodowej, a nie działania samego w sobie. Np miewałem okresy kiedy robiłem w domu remonty i czułem z tego powodu satysfakcję.Nawet sam wyszukiwałem sobie nowe zadania do wykonania, co swiadczy chyba o tym, ze nie jestem jakimś leniuchem do potęgi. Sytuacja gorzej się przedstawia jezeli chodzi o pracę zawodową, a już szczególnie w zespole. Odczuwam ciagłe napięcie psychiczne, ze za chwile się w czyms pomylę, ktos mi zwróci uwagę i źle skomentuje to co robię. Mam czasem chwilowe przebłyski motywacyjne, kiedy bardzo chcę pracowac, ale wystarczy kilka dni, a czasem nawet godzin, aby mój cały zapał gdzieś zgasł. Wtedy czuje, ze kazda czynnosc wykonuje o wiele wolniej.. Szybko się męcze tez fizycznie i psychicznie..Jak przez parę godzin jeszcze daje radę skupiac swoja uwagę i przyzwoicie działać, tak pod koniec dnia potrafię się zawieszac po kilka razy i mało komunikatów do mnie dociera. Ten problem bardzo mnie męczy, ponieważ mam 26 lat, a nigdzie na dłuzej miejsca nie zagrzałem. Jedynie w ochronie pracowałem prawie 2 lata, ale stamtąd się wyniosłem również na własne zyczenie. Do tego nic nie jest w stanie mnie skutecznie zachęcić do pracy. Ani grozby, ani kary, , ani wysokie wynagrodzenie oferowane przez pracodawce nie skutkują w moim przypadku . Czuje sie jak pasozyt..z jednej strony chce zyc jak dojrzały facet, a z drugiej czuje sie do tego kompletnie niezdolny. I teraz nie wiem. Czy mam po prostu zagryzc zęby i na tzw duposcisku chodzic do pracy, czy isc do jakiegos specjalisty, psychoterapeuty,etc. i leczyc te moje chore jazdy. Pewne zachowania, a szczególnie skłonnosc do unikania sytuacji stresogennych, bardzo się utrwaliły w mojej głowie. Stały się jakby moją drugą naturą, a tak na dłuzszą mete nie dam rady pociągnąć. Proszę o szczere opinie i z góry dziękuję :) Pozdrawiam
  14. Mam nietypowy typ uzależnienia, a mianowicie stan silnego podniecenia seksualnego powoduje u mnie udawanie kobiet na czatach, fikcyjnych numerach gg, itp. Na wstępie podkreślam, że nie jestem gejem, ani nie mam żadnych skłonności homoseksualnych. Zawsze kiedy się podszywam, zagaduję do dziewczyn i opisuję im totalnie nieprawdziwe, zmyślone historie, które głownie dotyczą wypadków,jakie rzekomo przeżył(a)m. Pisząc te historię odczuwam silne napięcie seksualne, które rozładowuję masturbacją. Wiem, że wiele osób może mój post odebrać jako prowokację, lecz mój problem jest prawdziwy i to co teraz piszę, nie jest wytworem mojej wybujałej wyobraźni, ale istniejącym faktem. Gdy wpadam w ten chory trans, potrafię całe godziny spędzić na necie, niczym zahipnotyzowany i wkręcać ludzi. Gdy już jest po wszystkim, mam żal sam do siebie, wyrzuty sumienia i czuje się jak ktoś przegrany, kto kolejny raz zawiódł sam siebie oraz osoby które we mnie wierzą. Mam 26 lat i wiem, że najwyższa pora by wydorośleć, by zacząć żyć jak dojrzały człowiek..
  15. Witam wszystkich. Od ok 5 lat zmagam się z dość nietypowym uzależnieniem. Mianowicie, podniecenie seksualne powoduje u mnie podszywanie się za kobiety na czatach internetowych. Moja przypadłość może się wydać niektórym śmieszna, bądź niedorzeczna, ale stanowi dla mnie spory problem. Teraz żyje w ponad miesięcznej abstynencji od tego typu praktyk, ale od kilku dni wciąż po mojej głowie chodzą myśli, aby wejść na czat i zrobić to. Muszę dodać , że gdy wcielam sie w role dziewczyny to nie zagaduję do mężczyzn , ale do kobiet. Nie mam skłonności homoseksualnych ani nic z tych rzeczy i nie zaobserwowałem nigdy u siebie problemów z orientacją. Czasem sobie myślę , że to taka forma ucieczki od siebe, od jakichś swoich problemów lub nawet od swojego JA, którego do końca nie potrafię zaakceptować. Podszywając się, wyobrazam sobie ze jestem kobietą idealną. Zastanawia mnie tylko skąd to się bierze, skoro tak naprawde chcę być prawdziwym facetem w życiu realnym i mieć kochającą dziewczynę, żone. Nigdy też nie brałem pod uwagę zmiany płci. Muszę też napisac o jednej rzeczy, a dokładniej o charakterze rozmów jakie prowadzę na czatach. Ku zdziwieniu niektórych osób , nie są to czaty erotyczne, ani treść rozmów nie zawiera podtekstów seksualnych. Piszę z dziewczynami zupełnie normalnie, ale szczególnie pobudzająco działa na mnie opisywanie różnych zmyślonych historyjek o wypadkach, że przeżył(a)m wypadek samochodowy lub coś w tym stylu. Możecie się smiać, bo wiem, ze takiego przypadku jak ten opisany przeze mnie mogliście wcześniej nie spotkać, lecz dla mnie samego jest to wszystko zagadką. Nie potrafię do końca zrozumieć dlaczego takie a nie inne rzeczy mnie podniecają. Podczas opowiadania tych historyjek dochodzi u mnie do masturbacji z która pragnę wygrać, ponieważ stała się moim nałogiem. Ponad miesiąc jestem czysty, ale czuję że pokusa wisi na włosku...
×