Badziak,
Nie skorzystałam z pomocy specjalisty. W klasie maturalnej przeszłam piekło. W szkole wmawiano mi, że jestem otępiała, moje wyniki w nauce ulegają pogorszeniu i że nie zdam matury.
Wychowawczyni sugerowała mi kilkakrotnie wizytę u psychiatry, próbowała mnie straszyć i szantażować, a kiedy to nie podziałało zaczęła nasyłać na mnie moich znajomych i wzywać na dywanik moich kompletnie bezradnych rodziców.
A ja robiłam się coraz bardziej sfrustrowana. Chciałam im wszystkim udowodnić, że nie muszę angażować w to osób trzecich, bo nie są to dla mnie bariery nie do pokonania.
Z anoreksji wyszłam pod wpływem szoku spowodowanego śmiercią krewnego. Widziałam jak trawił go nowotwór. Chciał żyć i do pewnego momentu chwytał się każdej deski ratunku. W ostatnich tygodniach życia nie mógł już przyswajać jedzenia. I wtedy coś we mnie pękło.
Badania oczywiście rozważam, ale odwlekam je jak tylko mogę, bo boję się, że prawdziwa diagnoza zmusi mnie do zrezygnowania z tego czym się aktualnie zajmuję i kompletnie mnie zdemobilizuje.
Pozdrawiam, wasz belfer