Skocz do zawartości
Nerwica.com

Izabela

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

    nigdy

Osiągnięcia Izabela

  1. Witam wszystkich! Dotychczas tylko wchodziłam na to forum i czytałam wypowiedzi innych użytkowników- sama bałam się pisać, wstydziłam się napisać o sobie. Ciągle się słyszy, że nie należy się wstydzić depresji, nerwicy...a kiedy powie się głośno , że jest coś ze mną nie tak każdy patrzy się jak na wariata! A przecież "MY" jesteśmy tacy jak inni tylko troche słabsi i zamieszani w tym co dzieje się na świecie. Moja historia jest pewniemtaka jak wielu osób tutaj...dzieciństwo nie koniecznie szczęsliwe i beztroskie(choć rodzice zawsze uważąja inaczej). Rozsatania, kłótnie, krzyk, przemoc, agresja.... w dosołym życiu wieczne nie powodzenia- ktore powoduja lęk że nie dam rady strace prace, ukochanego... itd. Zresztą praca to jest długa historia- gdzie nie zaczne nie daje rady- ataki nerwicowe wszechobecne... Zawsze każdy odbiera mnie że jestem wesoła, rozgadana, nie mówie o swoich problemach- trzymam w środku. Zawsze myśle - po co? kogo to obchodzi? Do napisania tutaj sprowokował mnie ostatni atak- wylądowala w szpitalu- objawy ksiązkowe- kolatanie serca, bezdech, drętwnie kończyn twarzy, uczucie że zaraz zemdleje... zaczeło się niewinnie- na wykładach z matmy(ostatnia sobota), gdzie nie było żądnego stresu lęku niby wszytsko oki . W takich sytuacjach człowiek się nakreca, zaczyna się bać , przez co atak się pogłębia. Odwiedziałam juz kilka razy psychiatrę i psychologa- ale jakoś do mnie nie przemawiają. Dali mi zoloft, przestałam brać sama. Każą mi iść na psychoterapie- nie wiem tylko gdzie? może ktoś zna kogoś dobrego, taniego na terenie Trójmiasta. Nie wiem tylko czy cokolwiek taka psychoterapia da ... nie umiem rozmawiać z obcymi ludźmi otwarcie, raczej staram się ukryc swoje emocje. Może dlatego tak się teraz rozpisuje, bo nikt mnie tu nie zna ,nie pozna ,nie zoabczy, nie zobaczy łez . Chce mi się plakać. Krzyczeć. Są dni że wogóle nie chce wyjśc z domu. Odsłonic okna. Dziś też chociaż zaraz musze wyjść. Czuje się sama. Nie chce zadręczać bliskich osób które wiedzą że jest coś nie tak - ciągle tym że jest mi źle i nie radze sobie z tym. Widze jak oni się ze mną męczą , że cierpią przez to że jestem smutna oddalam się odsuwam. Zawsze miałam duże ambicje i może to tez mnie zjada. Czasmi myśle że już się wypaliłam, takie uczucie mam od kiedy skończyłam 10-11 lat. Myśli samobójcze również. Tak jest całe życie, ale nie chce by tak było. Chce żyć i się cieszyć! Być szczęśliwa i nie być ciężarem dla innych. Jeżeli jest ktoś kto chce cos napisać na mój temat- czekam. Również jeżeli chodzi o namiary na psychoterapeutów w Gdańsku. Pozdrawiam, Izabela
  2. Witam wszystkich! Dotychczas tylko wchodziłam na to forum i czytałam wypowiedzi innych użytkowników- sama bałam się pisać, wstydziłam się napisać o sobie. Ciągle się słyszy, że nie należy się wstydzić depresji, nerwicy...a kiedy powie się głośno , że jest coś ze mną nie tak każdy patrzy się jak na wariata! A przecież "MY" jesteśmy tacy jak inni tylko troche słabsi i zamieszani w tym co dzieje się na świecie. Moja historia jest pewniemtaka jak wielu osób tutaj...dzieciństwo nie koniecznie szczęsliwe i beztroskie(choć rodzice zawsze uważąja inaczej). Rozsatania, kłótnie, krzyk, przemoc, agresja.... w dosołym życiu wieczne nie powodzenia- ktore powoduja lęk że nie dam rady strace prace, ukochanego... itd. Zresztą praca to jest długa historia- gdzie nie zaczne nie daje rady- ataki nerwicowe wszechobecne... Zawsze każdy odbiera mnie że jestem wesoła, rozgadana, nie mówie o swoich problemach- trzymam w środku. Zawsze myśle - po co? kogo to obchodzi? Do napisania tutaj sprowokował mnie ostatni atak- wylądowala w szpitalu- objawy ksiązkowe- kolatanie serca, bezdech, drętwnie kończyn twarzy, uczucie że zaraz zemdleje... zaczeło się niewinnie- na wykładach z matmy(ostatnia sobota), gdzie nie było żądnego stresu lęku niby wszytsko oki . W takich sytuacjach człowiek się nakreca, zaczyna się bać , przez co atak się pogłębia. Odwiedziałam juz kilka razy psychiatrę i psychologa- ale jakoś do mnie nie przemawiają. Dali mi zoloft, przestałam brać sama. Każą mi iść na psychoterapie- nie wiem tylko gdzie? może ktoś zna kogoś dobrego, taniego na terenie Trójmiasta. Nie wiem tylko czy cokolwiek taka psychoterapia da ... nie umiem rozmawiać z obcymi ludźmi otwarcie, raczej staram się ukryc swoje emocje. Może dlatego tak się teraz rozpisuje, bo nikt mnie tu nie zna ,nie pozna ,nie zoabczy, nie zobaczy łez . Chce mi się plakać. Krzyczeć. Są dni że wogóle nie chce wyjśc z domu. Odsłonic okna. Dziś też chociaż zaraz musze wyjść. Czuje się sama. Nie chce zadręczać bliskich osób które wiedzą że jest coś nie tak - ciągle tym że jest mi źle i nie radze sobie z tym. Widze jak oni się ze mną męczą , że cierpią przez to że jestem smutna oddalam się odsuwam. Zawsze miałam duże ambicje i może to tez mnie zjada. Czasmi myśle że już się wypaliłam, takie uczucie mam od kiedy skończyłam 10-11 lat. Myśli samobójcze również. Tak jest całe życie, ale nie chce by tak było. Chce żyć i się cieszyć! Być szczęśliwa i nie być ciężarem dla innych. Jeżeli jest ktoś kto chce cos napisać na mój temat- czekam. Również jeżeli chodzi o namiary na psychoterapeutów w Gdańsku. Pozdrawiam, Izabela
×