Skocz do zawartości
Nerwica.com

jacekjacek

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia jacekjacek

  1. Cześć. Mam 19 lat, właśnie zacząłem studia na Poliechnice. Od jakiegoś czasu, będzie z rok, jestem strasznie nerwowy. Zachowuję się jak rozhisteryzowane dziecko, mam straszne wahania nastrojów. Denerwuje mnie WSZYSTKO. Potrafię kogoś uderzyć, bo jestem podminowany i z równowagi wyprowadza mnie najmniejsza drobnostka. Sypiam dobrze i rzadko poniżej 7-8 godzin, a mimo to jestem cały czas zmęczony - ciągle ziewam, mam ciężkie oczy. Potrafię przespać cały wykład, nawet jak nie jest nudny i chcę go posłuchać. Potem wracam do domu, jem obiad - i śpię. Palę paczkę papierosów dziennie (od niedawna w takiej ilości, ale palę w sumie około 3 lat), nie potrafię rzucić, bo gdy próbuję to po dniu-dwóch jestem jeszcze bardziej nieznośny (nawet nie dla innych, ale dla samego siebie). Także na razie jest to temat zamknięty, mimo że chcę z tym skończyć. Wśród znajomych jestem całkowicie kimś innym niż w rzeczywistości, zabawny, dowcipny, rozmowny... Ale gdy tylko pozostaję na osobności, wieczorem, rano - zależnie od dnia - potrafię ryczeć do poduszki, albo chodzić z ochotą zniszczenia wszystkiego co można zniszczyć. Nie wiem co jest tego źródłem, ale aby zapomnieć o problemach chwytałem się różnych rzeczy. Potrafię pójść i sam się upić, a potem leżeć nieżywy (pomaga, na krótko). Popalałem marihuanę - bardzo pomagało, przez kilka dni po byłem całkiem innym człowiekiem, spokojnym, wyluzowanym... Ale resztki rozumu powiedziały, że nie warto się w to ładować i od kilku tygodni nie paliłem - nie czuję teraz takiej potrzeby. Uzależniony od alkoholu też nie jestem, bo tak jak przez wakacje piłem często i dużo, tak teraz od dwóch tygodni więcej jak jednego piwa wieczorem w piątek nie wypiłem. Mam kochających rodziców, relatywnie sporo pieniędzy, niczego mi nie brakuje i nigdy nie brakowało. Koleżanek dużo, kolegów od groma. Jeszcze miesiąc temu dostawałem dziennie multum smsów/telefonów z propozycjami jakichś wyjść... ale zawsze się wymigiwałem - teraz już mało kto dzwoni. Mimo to zawsze mam możliwość wyjścia gdzieś z kimś - wyjdę, jestem fajny, zabawny, wygadany jak mało kto, często dusza towarzystwa - wracam do domu i znowu jestem nerwusem. Wyżywam się na bracie, na psie... Ostatnio w przypływie złości zniszczyłem nowy telefon, żeby 15 minut później próbować go skleić z łzami w oczach. Efekty są takie, że nie potrafię zmotywować się do nauki, do sprzątania... nawet do ogolenia pyska. Nie poznaję siebie. Przychodzi weekend - śpię po 15-16 godzin na dobę. Tak jak się kładę o 23, tak wstaję późnym popoludniem, nawet bez najmniejszego przebudzenia. Macie na to jakąś radę? Brać jakieś ziółka, cokolwiek? Potrzebuję czegoś, co pozwoli mi się ogarnąć. Ktoś pewnie powie - znajdź dziewczynę... Nie dalej jak miesiąc temu skończyłem fajną relację z dziewczyną, która naprawdę była idealna pod każdym względem. Ale ja olewałem, wolałem siedzieć sam w domu przed telewizorem, pół dnia przesypiając, a drugie pół chodząc po domu jak opętany. Nie mam najmniejszej ochoty na jakiekolwiek romanse. Powiedziałem o swoich problemach babci - poradziła iść do psychologa, ale póki co chciałbym tego uniknąć i w jakiś sposób spróbować poradzić sobie z tym problemem samemu lub z drobną pomocą ludzi jak Wy. Dodam jeszcze, że mam różne tiki nerwowe (też od maksymalnie roku, nawet chyba krócej). Przede wszystkim namiętne strzelanie palcami, dziwne mruganie oczami... Przeszkadza mi to bardzo w jeżdżeniu samochodem - dlatego od kilku tygodni nie jeżdżę. Po prostu czuję nagłą potrzebę zrobienia czegoś- nie wiem - wygięcia nogi, ręki... I jest to silniejsze ode mnie. Powoli tracę sens wszystkiego. Może nie życia, bo nigdy żadnych myśli samobójczych nie miałem. Ale przede wszystkim sens jakiejkolwiek nauki, studiów. Jeszcze nie dalej jak w liceum byłem jednym z najlepszych uczniów - i nie że się jakoś specjalnie uczyłem, miałem/mam jakąś smykałkę. Matematyka licealna w jednym paluchu, super plany na przyszłość... I te zmiany nastrojów - w jednej chwili myślę: o jak super, skończę studia, zrobię drugi kierunek, nauczę się niemieckiego... a w drugiej jestem o krok od zrezygnowania ze studiów i robienia.... właściwie nie wiem czego. Jakieś rady? Pozdrawiam
×