Skocz do zawartości
Nerwica.com

niezapominajkaaa

Użytkownik
  • Postów

    17
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez niezapominajkaaa

  1. Słuchaj mam wrażenie, że wiecznie masz jakieś "ale". Daruj sobie, piszesz tajemniczo, po swojemu, ok Twoja sprawa. Nie wiem o co Ci chodzi od początku ani do teraz, chyba masz jakiś problem. Ale mi daj spokój!!!
  2. Poproszę o tą instrukcję... Kris1966 więc w co wierzysz?
  3. Czułam, że nie powinnam pisać co to za religia... Bo to nie ma nic do rzeczy. Chodzi tylko o sam fakt, jakby skrzywdzenia rodziny odrzuceniem religii. To tak jakby ktoś od urodzenia był katolikiem i nagle chciał zmienić wiarę na np. ewangelika czy adwentystę. Rodzice, którzy są praktykującymi i głęboko wierzącymi katolikami mogą mieć również problem z taką decyzją swojego dziecka. O to mi chodzi... Linka, Wiola i Panna Modliszka dziękuję Mam wrażenie, że wiem, że nic nie wiem... Im więcej o tym myślę, tym mniej wiem... Jak dobrze, że zaraz koniec pracy, upiekę ciasto i przy kawie przemyśle wszystkie kwestie
  4. niezapominajkaaa

    Powitanie

    Jestem tutaj, ponieważ tego potrzebuję a równocześnie myślę, że będę mogła pomóc innym. Każdy ma za sobą swoje doświadczenia i możemy nawzajem się wspierać i pomagać... Jesteś pracownikiem służby zdrowia a czym dokładnie się zajmujesz? Ludzie o stalowych nerwach wymarli...Bo ten świat jest strasznie pokręcony...W sumie po co komu stalowe nerwy skoro może się wyżyć na kim innym, zapalić, wyrzucić kogoś z pracy, zranić, opieprzyć, upić się, iść na balangę...itp itd Ludziom na niczym nie zależy, a już najmniej na najstarszych wartościach..o rany ale piszę, idę po kawę, bo coś mi mózg przestał pracować
  5. samO jesteś w pracy? zastanawia mnie coś podaj definicję " zwichrowania"
  6. Buratino nie wiem jaki masz czy miałeś z nimi problem. Wierzę i wiem, że tak było, iż kiedyś zapowiadali w 1914, tak więc mnie nie zaskoczyłeś. Szkopuł tkwi w tym o co Ci naprawdę chodzi, po co piszesz tu o tym? Napisałam ten post nie dlatego, żeby szukać czegoś na tą religię, tak więc mnie źle zrozumiałeś. Bo Ciebie widzę kręci wyszukiwanie takich spraw. A dowiedz się -jeśli cię to oczywiście interesuje-czemu tak było i co się zmieniło w tej sprawie i będzie ok. http://www.watchtower.org/p/archives/index.htm#jws Chodzi o zupełnie coś innego... Linka dziękuję Byłam już na psychoterapii.Tyle że na niej miałam psychologa- dziewczynę chyba w moim wieku i zdaje się niewiele mi dała, choć miałam początkowo wrażenie, że wygadałam się i że jest wszystko ok. Chodzę też raz w m-cu do psychiatry po leki, ale ten lekarz moim zdaniem jest kiepski jeśli chodzi o rozmowę i zrozumienie, kilka razy zdarzyło się, że mnie oceniał i niemiło było.. Chyba muszę pójść po prostu prywatnie, może ktoś się bardziej przyłoży... Raz jeszcze dzięki wszystkim
  7. Są uważani.. Ale przeczy temu definicja sekty. Nie są sektą. Sprostuję kilka rzeczy: mogę czytać co chcę, pisać gdzie chcę i nie ogłaszają żadnych dat. rany skąd masz takie info??!!Przerażasz mnie! A tak w ogóle nie biorąc pod uwagę, że to świadkowie jehowy to...Przypuszczam, że każdy przechodziłby to samo, zmieniając religię, w której był wychowywany i którą rodzice uważają za najlepszą. Może ktoś z Was to przechodził? Choć mam wrażenie, że mało kto zmienia swoją religię...i wgłębia się w te sprawy...
  8. niezapominajkaaa

    Powitanie

    witaj jeśli mam być szczera to odstraszyła mnie ta muzyka na stronce, którą podałeś... pozdrawiam ciepło!
  9. Dzięki za kilka postów... Anakonda... nie chciałam, żeby to tak zabrzmiało.. Trochę się wczoraj poryczałam, bo sprawy znów wymykają się spod mojej kontroli.. Rodzina zawsze była dla mnie czymś najważniejszym i nie potrafię tego pogodzić...Dlatego "wróciłam" do tej religii, żeby mieć z nimi lepszy kontakt i być po prostu szczęśliwszą równocześnie. Pytacie jaka to religia...Nie chciałam o tym pisać, bo zaraz usłyszę same negatywy, co mnie wnerwia, bo ludzie wiecznie żyją na plotkach i domysłach innych, na przekręcanych faktach. Ale ok, napiszę Wam- to świadkowie jehowy. Ta religia ma to do siebie, że mają konkretne, twarde zasady oparte na Biblii. Jeśli ich nie przestrzegasz- typu- palisz, ćpasz- nie szanując swego zdrowia- jesteś wykluczany. Proszę tylko powstrzymajcie się od negatywnych komentarzy na ten temat, bo już mam ich dosyć W każdym razie właśnie w wieku 18 lat zaczęłam palić, a tak w ogóle już miałam dość noi zostałam "odłączona". Przez 8 lat żyłam sobie na luzie w żadnej religii nie byłam, nie powiem że jakoś specjalnie szczęśliwie, ale po swojemu, doświadczając wszystkiego tego, co wcześniej było zabronione.. Teraz mieszkając sama poczułam, że jednak czegoś mi brak...W sensie duchowym...W kościele byłam kilka razy, ale to absolutnie nie dla mnie. Tak samo byłam na spotkaniach u ewangelików, zielonoświątkowców, ale nic z tego nie ujęło mojego serducha. Więc poszłam na zebranie do świadków jehowy. Z początku było wspaniale, ale teraz czuję się coraz gorrzej. Wydaje mi się, że problem w tym, iż nie potrafię oszukiwać, nie kręci mnie być w jakiejś religii tylko na papierku albo teoretycznie, są to dla mnie ważne sprawy. Mam wrażenie, że muszę się pogodzić z tym, iż nigdy nie będę taka, jaką chcieliby moi rodzice..Ale cholernie trudno z tym mi żyć.. Zapytałam w 1 poście czy to rozumiecie chociaż troszkę, bo chyba może mnie zrozumieć w 100% tylko osoba, która przeżyła dokładnie to samo..Mimo wszystko bardzo dziękuję za wszystkie posty, jesteście wspaniali! Życzę smacznej porannej kawki
  10. Halo Dzień dobry! Ja nawet jestem więcej niż pewna, że nie jesteśmy " zwichrowane", a po prostu chore... Ostatnimi czasy doszłam do wniosku, że wszystkie choroby umysłu, wszystkie nerwice i depresje są o niebo gorsze niż te prawdziwe...Chyba wolałabym naprawdę chorować fizycznie... A samO co Ty tu robisz? W końcu napisałeś trochę postów, więc jakiś czas też tu siedzisz...? Smacznej porannej kawki Strasznie chce mi się spać jeszcze....
  11. Temat jest jak sądzę mało znany, a może głośno się o tym nie mówi, a może jestem sama na świecie...Muszę o tym napisać, bo nie potrafię sobie poradzić... Mam 25 lat, od 8 lat walczę sama ze sobą ale i z rodziną też... Może pokrótce napiszę o co chodzi...W rodzinie( tj. mama, tata, siostra i ja) byliśmy ze sobą zawsze bardzo blisko. Ale wszystko się spieprzyło...Mając 18 lat zrezygnowałam z religii, w której mnie wychowano, w której wzięłam chrzest. Chciałam iść własną drogą. Pierwsze kroki były nieporadne, sama się krzywdziłam, paląc, pijąc, ćpając, imprezując itp( chyba tak zwany wiek buntu..) Przez 1 rok rodzice nie odzywali się do mnie, nie zauważyli, że chodzę naćpana, że albo nie jem przez tydzień albo wiecznie wymiotuję w toalecie...Nawet wtedy gdy zaszłam w ciążę i poroniłam moja mama stwierdziła, że dobrze się stało-może rzeczywiście patrząc z perspektywy czasu,ale oczekiwałam choć trochę czułości w takich momentach od własnej matki.. Poznałam chłopaka, wyjechałam do Anglii, mieszkaliśmy 3 lata ze sobą ,zaręczyliśmy się, choć oboje w ogóle nie byliśmy na to gotowi..I wtedy, mieszkając już w Polsce zaczęłam wstawać wiecznie zmęczona, rozdrażniona..Nie wiedziałam o co chodzi, piłam witaminki, itp.Ale mój stan się tylko pogarszał, tak mijały m-ce, ledwo wstawałam do pracy..Lekarz stwierdził depresję i lęki, miałam też psychoterapię,zaczęłam pić leki. W zasadzie po 2 m-cach czułam, że wracam do życia, podjęłam też ważną decyzję, którą wcześniej ograniczały moje lęki- zerwałam zaręczyny i wyprowadziłam się. Zaczęłam nowe życie. W międzyczasie kontakt z rodzicami był, że tak określę: "znośny". Czasami się widywaliśmy, było ok,ale bez fajerwerków. I wtedy poczułam, że brakuje mi też spraw duchowych, zaczęłam znów powoli powracać do tej religii...Nawet nie wiem kiedy to się stało. Rodzice stali się zupełnie innymi ludźmi...Siostra zaczęła się odzywać...Mogę liczyć na ich wsparcie, są ciepli i wspaniali, ale nie daj boże gdybym znów chciała odejść z tej religii... Depresja atakuje mnie wtedy gdy robię coś wbrew sobie i tak jest teraz. Od czasu gdy mnie "przyłączono" do tej religii mam wrażenie, że to wszystko dla rodziców, wszystko mnie drażni i płaczę bezsensownie znów do ścian.. Czy ktoś z Was może przeżył podobną sytuację?Jeśli tak to proszę napisz... Tak się w ogóle zastanawiam czy to jest w ogóle zrozumiałe dla Was ...?
  12. A może 2 w 1??... Witaj...ja jestem dokładnie w tym samym punkcie, tyle tylko, że leczę się od kilku m-cy na depresję. Obecnie podjęłam decyzję, że zmieniam pracę, bo inaczej bym zdzikła. Również jestem handlowcem, branża reklama itp. Ale od jakiegoś czasu zaczęłam się męczyć i wariować w tej robocie.. Niestety mnie kasa nie motywuje, żeby zostać. Ale wydaje mi się, że w pracy spędzamy masę czasu, chyba połowę życia prawie, więc musimy się jakoś z tego cieszyć.. Proponuję wrócić myślami do tamtych chwil, kiedy byłeś szczęśliwy i się spełniałeś-odpowiedz na pytanie szczerze przed sobą dlaczego tak nie jest?Weź kartkę, przedziel na pół na plusy i minusy i rozważ czy zmienić ją czy nie. Albo...jeszcze możliwość beznadziejnej depresji(mam nadzieję, że nie), wtedy trzeba przeczekać i podleczyć chemicznie... Powoli, małe kroki.. pozdrawiam ciepło
  13. Upichcić raczej nie, ale w kryzysie koteczka myszkę może przynieść. Moje mi przynoszą:) i chyba się troszkę obrażają ,ze nie skonsumowałam To się nazywa optymizm! Jesteś wspaniała!
  14. Hm... na pewno je kocham, bo są bezinteresowne i nie muszę prosić o przytulanie A jak mieszkam sama to miło, gdy ktoś czeka w domku Szkoda tylko, że żadna z nich nie potrafi upichcić obiadku
  15. kuba94 ale ja nie mam aż takiego wielkiego fioła już kończę ze zdjęciami, zresztą innych zwierzaków nie posiadam dzięki za cynk
  16. Dziękuję za miłe przywitanie Pytacie o kota Ok, więc dołączam zdjęcie... Zrobi się tu wesoło Odliczam godziny do 16... wtedy kończę pracę..A akurat jestem w puncie przejściowym, szukam nowej, więc w starej ledwo wytrzymuję U nas dziś śmieszna pogoda, w zasadzie mieszanka wszystkiego: deszcz, słońce, burza i nawet śnieg się pokazał.. Co poniektórzy już marzą o lepieniu bałwana Halo a może też pochwalicie się swoimi zwierzakami??!! pozdrowionka!!
  17. Bardzo się cieszę, że odkryłam to forum, tą stronkę...Mam dzięki temu wrażenie, że nie jestem sama Choć jesteście wirtualni...ale jesteście...i wszyscy doskonale się rozumiemy Coś o mnie... mam 25 lat, mieszkam od pół roku w okolicach Cieszyna. Na moje "gospodarstwo domowe" składają się jeszcze dwa zwierzaki- psiak i kot W zasadzie mam to, o czym zawsze marzyłam: swoją niezależność, mieszkam sama, mam swoje autko, pracę i psa- to pokrótce zawsze było moim celem. Od lutego leczę się na depresję. Tak naprawdę nie mam pojęcia jak długo byłam chora, ale sądzę, iż zaczęło się to ładnych kilka lat temu...W zasadzie historia jest długa i na razie sobię ją odpuszczę Może to tyle na dzień dobry
×