Skocz do zawartości
Nerwica.com

anetta_p

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia anetta_p

  1. Witam wszystkich serdecznie :) Od dłuższego czasu podczytuje sobie ten wątek, ale nigdy nie odważyłam się napisać, trochę z tego powodu, że przecież mnie nic nie jest... Wszystko zaczęło się jakieś 9 lat temu, gdy urodziła się moja córka. To najpierw jej przypisywałam wszystkie choroby, potem mojemu synkowi, wmówiłam sobie że ma DMD, tragedia, nie umiałam się z niczego cieszyć, cały czas się martwiłam, a gdy patrzyłam na małego to wręcz płakałam. Trwało to z 4 miesiące, w końcu mąż wziął małego i poszedł do neurologa, ten wykluczył tą chorobę, a ja przestałam się martwić. Potem była rozmowa z mężem, który stwierdził, że gdy usłyszy o jakiejkolwiek innej chorobie naszych dzieci to nie pozwoli się mi do nich zbliżać. Więc ja zaczęłam wypatrywac chorób u siebie. Przechodziłam już wiele... Najpierw czerniak, wyciekłam w końcu znamię spod paznokcia (choć lekarz onkolog twierdził że na 99% to znamię bezpieczne,a le ja się uparłam bo byłam przekonana że to czerniak). Po czerniaku przyszła kolej na raka kości, guza mózgu (głowa mnie bardzo bolała po prawej stronie, ja już po nocach nie spałam, poszłam do neurologa, ta zrobiła badanie EEG, powiedziała że wyszło dobrze - a mnie nigdy już głowa nie zabolała - dopiero niedawno dowiedziałam się że badaniem EEG nie da się wykluczyć guza mózgu...) Po guzie mózgu miałam guza biodra (trudno opisać nawet czego). Generalnie panicznie boję się raka, już kilka razy wykonywałam badania węzłów chłonnych, usg jamy brzusznej itd. Teraz jestem na etapie SM, bo mi bardzo drętwieją palce u rąk i nóg. Do tego bolą mnie nogi, a im częściej o tym myślę tym jest coraz gorzej. Panicznie boję się iść do lekarza, bo obawiam się potwierdzenia diagnozy. Więc żyję sobie na skraju załamania, myśląc tylko o SM. No czasem jednak mam przebłysk że pewnie to rak i wtedy SM jest dla mnie błogosławieństwem, bo jednak od tego się nie umiera i pewnie jeszcze trochę pożyję... Mąż się wścieka jak usłyszy o jakiejkolwiek chorobie, a ja już nie wiem co mam robić, dla mnie to nie jest śmieszne. Każde wykonanie jakiegokolwiek badania u siebie i czekanie na wynik to męczarnia. Ostatnio robiłam cytologię i byłam pewna że wynik będzie zły. Na szczęście jest wszystko ok. Czasem gdy bardzo się boję przypominam sobie ile to już miałam różnych chorób i co z tego wynikło... Przepraszam za tak długi post, ale czasem to nawet nie mam z kim o tym porozmawiać, bo mam wrażenie że wszyscy traktują mnie w tym względzie jak wariatkę.
×