Od pewnego czasu (ok pół roku) coś dziwnego dzieje się w mojej głowie. Częste (wręcz natychmiastowo jedna po drugiej) zmiany myśli, nastroju, uczuć do ludzi (w szczególności rozważania dotyczące mojego chłopaka, raz go kocham i nie wyobrażam sobie bez niego życia, a zaraz nienawidzę, mam dosyć, chcę żeby zniknął), nie wiem czy jeszcze jestem w stanie określić czy wiem co to miłość, przyjaźń. Ogólny przesyt wszystkiego-czyli wszystkiego mam dosyć, rzygać wręcz mi się chce na wiele rzeczy. Płacz, codziennie, czasem napady, czasem pochlipywanie. Brak zdeterminowania, niechęć do zmiany siebie, codzienności (wręcz lenistwo z którego zdaję sobie sprawę ale i tak nie chce mi się nic z tym zrobić). Do tego smutek, z niczego nie umiem się ucieszyć. Spełnienie marzeń nie przynosi mi radości a przyjmuję to jakby to była codzienność. Chęć rozmawiania z kimś a zarazem i w tej samej chwili chęć żeby wszyscy mnie zostawili.
Męczy mnie ten stan, mało jest chwil kiedy mój umysł odpoczywa. Nie wiem co mam ze sobą zrobić, to mnie wykańcza...
pomocy