Hejka.Ja mam nerwice od pół roku.Zaczęł się od tego,że zachorowałam na grype.Chcąc się szybko wyleczyć wzięłąm lek,który miał paracetamol,wzięłam ich tak 4 ale w odstępie 3 godzin no i jedna na noc.Właśnie w nocy się zaczęło...Obudziłam sie tak ok.1:00 i miałam straszne mdłości, dziwne dreszcze i było mi słabo obudziłam mamę,kóra stwierdziła że to uczulenie na paracetamol, które sama miała...Zemdlałam w kuchni i od tego się zaczęło...Zaczęłam mieć lęki,że następnej nocy też tak będzie...3 dni później przyszło kołatanie serca,drgawki i zgadnijcie co pomyslałam...że z moim secem jest coś nie tak...pomijając fakt że przez to nie spałam trzech nocy.Zrobiałm EKG które nic nie wykazało lekarz,który mnie badał stwierdził,że powinnam umówić sie z psychologiem bo to problem psyhiki.Uspokoiło mnie to na 2 dni.Później pojawiły się duszności,ta cholerna klucha,osłabienie...więc zrobiłam badanie krwi bo myślałam,że może to jakiś nowotwór jak się okazało"moge ciągnąć wóz z taką krwia" bo mam niezłe wyniki...uspokoiło mnie to na kolejne 2 dni...I te duszności poszłam więc do pulmologa,zrobiłam prześwietlenie i okazało się,że jestem bardzo nerwowa...Ale ani znaków jakieś groźnej choroby...Te duszności i osłabienie przez które boje się że zemdleje towarzyszy mi do dziś...Może z mniejszym natężeniem ale jest...Mój troche nurzący pewnie i długi wstęp chcę zakończyć tym że nie brałam i nie zamierzam brać żadnej chemii...Weim,że wielu z was odczuwa ulge i spokój biorąc te leki ale moze spróbujcie czegoś zdrowszego np.jogi.To ona mi w znacznym stopniu pomaga wycisza mnie i pomaga w oddychaniu.Ponadto jem dużo orzechów zwłaszcza cyprysowych bo maja dużo magnezu(którego niedobór powoduje nerwice).Pozdrawiam.