Skocz do zawartości
Nerwica.com

Onel

Użytkownik
  • Postów

    6
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia Onel

  1. Ja mam obraz dobry, tzn. na tyle na ile pozwala mi moja wada -8 dioptri;/ Jedyne co mi przeszkadza to męty, szczególnie teraz jak leży śnieg, wkórzające to jest ale tego akurat nie wiąże z derealizacją. Też mam czasem coś takiego, że mój głos wydaje mi się kompletnie obcy, zastanawiam się wtedy czy to mój głos? Czy to ja wypowiadam te słowa?;/ Ogólnie dzisiaj jest jakby lepiej, ale nie mam co się cieszyć. Najbardziej mnie wnerwiają masakryczne myśli egzystencjalne w postaci pytań: jak to jest, że ja żyję, że czuję, że postrzegam świat, że mówię i porozumiewam się z ludźmi, jak to jest, że ja to jestem "ja" a ktoś inny jest "kimś innym", ze nie wiem co inna osoba czuje, czasem to nawet się czuję jakbym była uwięziona w swoim ciele (nie wiem czy rozumiecie;p), to jest aktualnie najgorsze. Zbliżają się święta i chciałabym je w miarę kontaktowo przeżyć, bez zastanawiania się czy ja żyję i po co...ehh...co to za paskudztwo no? Nie potrafię tego zrozumieć, że mózg może robić takie rzeczy...nie do pojęcia
  2. Za kazdym razem jak jest lepiej (kilka dni, zdarzał się i cały tydzień) to dziadostwo wraca i to silniejsze w swojej beznadziejności. I zawsze jak wraca to myslę sobie, że już gorzej być nie może a jednak...i jesli teraz jakimś cudem mi się poprawi i potem wróci gorsze niż było to w końcu serio chyba zeświruje, bo nie wiem co jeszcze może sie na silić niż uczucie, że mnie nie ma i że wszystko jest...czystą fikcją ale nie wiem nawet skąd ta fikcja się wzięła... Mam jeszcze pytanie. Czy ma ktoś z Was coś takiego: kiedy leżę w bezruchu z zamkniętymi oczami to po pewnej chwili pojawiają się jakies dziwaczne obrazy, jakby sie powiększają, pochlaniają mnie, czuję się wtedy jakbym umierała...okropne to jest. Pytam bo dzisiaj byłam na badaniu eeg i kiedy babka kazala mi tak lezeć zaczeło mi się wydawac, że "zchodzę". Marzyłam, żeby otworzyć oczy ale nie mogłam. Mialam wtedy wrażenie, że jak je otworzę nie będe wiedziała gdzie jestem, że znajde się gdzies indziej. Kiedy lekarka pozwolila mi otworzyć oczy spłynęła na mnie ulga. Takie uczucie pochłaniania miałam zazwyczaj w gorączce, nie wiem skąd to się wzięło ale jest przerażające. Dzieje się tak tylko kiedy zamykam oczy i zazwyczaj serce mi wtedy łomocze. Nie mogę leżec w bezruchu, bo czuję się jakbym nie miala ciała i te obrazy dziwne, powiększające się, malejące...brrr...nie wiem czy ktoś mnie zrozumiał, ale może jest ktoś, kto mial coś takiego.. Ehh...szczerze mówiąc wolałabym już chyba, żeby to badanie wykazało jakieś faktyczne dziadostwo w mózgu, żeby mi to wycięli i żeby wszystko było ok niż mam się zmagać z wlasną psychiką, która jest już ... chyba spaczona
  3. Fuck;/ Właśnie przeczytałam objawy zwiastunowe schizofreni i ... świetnie, a juz bylo dzisiaj dobrze Boże, tak bardzo chcę znów normalnie zyć, nie chcę, żeby to wszystko było początkiem schizy, nie chcę Chcę przestac myśleć na każdym kroku, że świat jest inny, że to wszystko nie istnieje, ze nie pamiętam co robiłam rano, że ludzie których znam są mi obcy, że nie wiem skąd ich znam... przecież to jest chore Chcę znów, normalnie kłaśc się spać, wstawać, uczyć się, cieszyć się z obejrzanego filmu, spotkania ze znajomymi...chcę po prostu żyć normalnie...dlaczego to sie stało?
  4. Dzisiaj mogę powiedzieć tak: najgorzej ejst rano, zaraz po przebudzeniu, bo wstaję ze snu w inny sen, potem w ciągu dnia jakby troszkę przechodzi ale wraca na wieczór. Zauważyłam dzisiaj jeszcze jedno (haha, zauważyłam, bo znów myślałam o tym gównie), że jak się długo zajmuje jedną rzeczą, a już najgorzej taką, któa nie wymaga poruszania się np. oglądanie TV, to tracę kompletnie poczucie czasu. Mam wrażenie, że siedzę bez ruchu choćby 5 godzin, kiedy naprawdę minęło może z 15 minut...i znów zaczyna się lekka panika. Najlepsza jest rozmowa no ale nie mogę bez przewry nawijać cały dzień do każdego w domu...jednym słowem, po prostu czas przestał dla mnie istnieć, nie czuję upływającego czasu, po prostu zero odczuć, że minęło 5 minut, godzina czy 10 godzin...zaraz nastanie noc, a ja pójde spać, obudzę się rano i nie będę w stanie wyobrazić sobie tego, że spałam 7 godzin, bo nie będę tego czuła...nie wiem czy ktoś mnie zrozumiał No właśnie...miałam jednak nadzieję, że jakoś dam sobie sama radę, bo jednak prawie całkowicie mi to przechodzi. Wyliczyłąm, że jest tak 2 tygodnie szajsu /2 tygodnie normalności ale zawsze to dziadoswto wraca, dosłownie jak bumerang a ja tylko czekam i walczę, żeby sobie poszło w cholere No mi to trwa już za parę dni będzie 3 miesiące bite i serio nie wiem jak ludzie wytrzymują z tym dłużej, bo jeskli mają takie jazdy jak ja to naprawdę cięzko się żyje. Nigdy nie wyobrażałam sobie, że coś takiego może się człowiekowi w psychice zrobić, kosmos! Jak w ogole człowiekowi mogą przychodzić myśli do głowy typu "czy moi znajomi istnieją naprawdę czy może ja ich sobie wymyśliłam" no przecież to brzmi jak z jakiegoś psychiatryka! A żeby bylo gorzej to już nawet nie chcę myśleć, chyba serio się zmobilizuje, bo to nie jest życie! Ja to trochę inaczej traktuje. Dla mnie derealizacja znika jak nie ma jej dlużej niż tydzień, wtedy naprawde mogę powiedzieć, że czuję się szczęśliwsza i "tego" po prostu nie ma, a kiedy nie ma jej przez chwilę gdy coś robię to żadna wolność... Też się zastanawiam, czy ja już nie zachowuję się inaczej jakoś, czy ludzie nie widzą we mnie już dziwaka ale żaden znajomy czy rodzina, nikt nie powiedział mi, że się zmieniłam czy coś w tym stylu. Kiedyś nawet jak powiedziałam koledze, że musze iść do psychiatry to aż byl zaskoczony "Ty? A po co?" Wiec może nie ejst jeszcze aż tak tragicznie jak czuję się w środku Sorka, że tak długo, ale ja z reguły zawsze dużo mówie
  5. flare jesli to Cię pocieszy choć trochę (bo Ty mnie pocieszyłeś) to powiem Ci, że ja też mam derealizację non stop Trwa to już 3 miesiące. Na poczatku bylo lajtowo, potem przyszło apogeum, że doslownie myślałam że już po mnie, że umarlam i nawet nie zdaję sobie z tego sprawy (to brzmi głupio ale tak się wlaśnie czułam). Miniony tydzień (calutki tydzień) był miłą odskocznią, bo czułam się prawie normalnie, prawie, bo jadąc autobusem do domu prawie godzinę, zawsze najdzie mnie pytanie "czy ja to jeszcze mam?" i wtedy wszystko zaczyna się nakręcać, najlepiej wtedy nie myśleć o tym za wszelką cenę. Dzisiaj jednak znów się zaczyna Poszłam do kina i wystarczyło kilka minut w połmroku i od razu włączyl mi się realistyczny sen, którego nie mogę się pozbyć do tej pory...a było już tak pięknie Mimo, że staralam się myśleć o czymś innym...nie wychodzi;/ Wraz z czasem zauważam coraz to inne objawy tego gówna, była już też depersonalizacja, której na początku nie miałam, potem doszły myśli egzystencjalne i uczucie bezsensu wszystkiego (po co człowiek w ogole istnieje, po co żyje?)...obecnie najgorsze jest to, że kiedy pomyślę o tym co robiłam 10 minut temu wydaje mi się to nieprawdziwe. Byłam w kinie 5 godzin temu a wydaje mi się to jakimś pieprzonym snem, albo wspomnieniem, ktore wydarzyło się wieki temu...koszmarne uczucie. Nie byłam jeszcze u psychiatry, zawsze jak mam apogeum śnienia obiecuję sobie, że pójde, ale...boje się diagnozy...potem się ucisza i znów odwlekam wizytę z nadzieją, że poprawa przyszla na dobre... Boję się, że zwariuje, a już wolalabym chyba umrzeć niż nie być świadomą własnych myśli, wlaśnego życia...przeraża mnie to...
  6. Witam! Przeszperałam już chyba wszystkie możliwe fora, strony, wypowiedzi i opinie w internecie żeby się dowiedzieć co mi jest. Może najlepiej zacznę od początku, ten temat wydaje mi się najbardziej odpowiedni i adekwatny do moich objawów. Stan derealizacji miałam już jako dziecko. Pamiętam, że wtedy panicznie się tego bałam, nie wiedzialam co to jest, skąd się wzieło...bałam się, że umieram. Ale przechodziło po dniu, w porywach po kilku. Miałam to może ze 3 razy, nie pamiętam dokładnie. Jak powiedziałam o tym mamie wspólnie doszłyśmy do wniosku, że pewnie dorastam, rozwijam się itd i stąd to uczucie. Zapomnialam o tym aż dało o sobie znać 28 sierpnia tego roku. Dodam, że w 3 klasie liceum miałam pierwszy atak migreny z aurą. Też wówczas nie wiedziałam co to jest. Zanikło mi widzenie po lewej stronie, mroczki przed oczami, drętwienie palców, twarzy i potem bol głowy. Kiedy zdarzyło się to jeszcze kilka razy, zaczełam najpierw szukać w internecie i wszystko idealnie pasowało, uspokoiłam się trochę ale za każdym razem kiedy miałam atak czułam się niespokojna, głównie przez tą aurę i niedowidzenie. Aż owego 28.08 znów miałam atak z tym, że w nocy obudził mnie niewyobrażalny ból glowy. W życiu tak mocno nie bolała mnie głowa, nawet przy żadnym z ataków migreny, dosłownie czułam jakby ktoś stanał mi na głowę. Poleciałam po tabletkę i odliczalam czas aż przestanie boleć, w końcu zasnęłam ale kiedy się obudzialm nic już nie było takie samo..wróciło to uczucie z dzieciństwa, nierealności. Postanowiłam, że pójdę tym razem do lekarza, bo może to nie migrena a jakiś guz, tętniak czy co tam innego. Neurolog stwierdził, że nie ma się czym martwić, przepisal mi leki zapobiegawcze. Ale uczucie odrealnienia pozostało i migrena przy tym to mały pikuś. Mijały kolejne tygodnie a ja kazdego dnia marzyłam, żeby to w końcu odeszło. Kiedy znalazłam w necie nazwę dla tego "czegoś" nieco się uspokoiłam, uświadomiłam sobie, że masa ludzi to ma i że nie jestem sama, ale minąl już miesiąc a ja nadal czuję się jak we śnie, bo chyba tak to najlepiej mogę opisać. Problem w tym, że jest coraz gorzej a etraz to już kompletna masakra. Ten stan się zdecydowanie nasilił kiedy przeczytałam sobie o schizofrenii. Niemal od razu zauważyłąm, że mam większość objawów i że to napewno już to;/ Im więcej czytalam tym coraz bardziej się balam, że zwariuję, że stracę nad sobą panowanie, że zrobię krzywdę swoim rodzicom, bratu i że nawet nie będę zdawała sobie z tego sprawy, to mnie przeraża i nawet teraz kiedy to piszę trzęsa mi się rece;/ Zdecydowałam się tu napisać bo od 3 dni kompletnie sobie z tym nie radzę;/ Najgorsze jest uczucie, że to się nie dzieje naprawdę, że to co robiłam przed chwilą, wczoraj, miesiąc temu wcale się nie wydarzyło, tylko cały czas jestem we śnie, cholernym śnie z którego nie mogę się obudzić. Nie wiem czy żyję, czy jestem naprawdę w domu czy może już mnie zamknęli w psychiatryku a ja tylko sobie uroiłam, ze zyję nadal a tak naprawdę mnie tu nie ma...KOSZMAR! Nie mam na nic ochoty, nie chce mi się słuchać muzyki, a ją uwielbiam, nie mam ochoty oglądać TV, boję się wszystkiego...rodzice są nierealni, nie wiem czy istnieją, kiedy coś mówie, mój glos wydaje mi się odległy...chyba już naprawdę zwariowałam;( Przeraża mnie to;( Po prostu straciłam rozeznanie co jest snem a co nie..mam wrażenie, że zapomniałam kiim jestem, gdzie jestem i po co jestem...;( Na koniec dodam, że nie bylam jeszcze u lekarza, bo się boję diagnozy ale mam zamiar iść, tylko kurcze co z tego jak pewnie wyda mi się to nierealne i znó wpoję sobie, że to się nie działo naparwdę, ze wcale u lekarza nie bylam... Wiem jedno, chcę, żeby było tak jak dawniej... PS. Przepraszam, że tak długo i chaotycznie, pewnie nawet bez skłądu i ładu, w końcu czuję, że zwariowałam...choć mam nadzieję, że nie i ktoś z Was podobnie się czuje jak ja i to tylko np. nerwica;P
×