Witam Was :)
Zgadzam się z założycielką tematu w 100%! Bycie dobrym dla siebie jest podstawą dla zdrowia psychicznego, bynajmniej mojego.
U mnie nieszanowanie siebie doprowadziło do życia w permanentnym stresie i wiem, że w końcu czas się za to wziąć.
Da radę z tego "wyjść"?
Jak u Was się objawia ta znikoma miłość do siebie samego? U mnie chyba w kontaktach z innym ludźmi. Gdy o tym piszę, jest mi niezmiernie siebie szkoda, że nie umiem pokochać siebie bezwarunkowo, w kółko chce sobie coś udowadniać. Też tak macie?
Wstaję rano i już się nakręcam. Więcej tak nie chcę, dlatego idę w tym tyg na pierwszą wizytę. Życie sobie zmarnuję jak tak dalej pójdzie
Co gorsze, jestem dobrą aktorką. Bycie pseudo-pewną-siebie wychodzi mi nad wyraz perfekcyjnie! Są momenty kiedy jest lepiej, zapominam wtedy o tej głupiej kontroli. Te zachowania nie przeszkadzają w utrzymywaniu kontaktów towarzyskich, ale problem pojawia się, gdy mówimy o przyjaźni, związku.
Zależy mi na tym, aby w tym topiku dzielić się z wami uwagami, radami. Takie dodatkowe wsparcie Spróbujmy.
Wątek został cudownie nazwany i niech to będzie nasze najważniejsze motto :)