Skocz do zawartości
Nerwica.com

isauron

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez isauron

  1. Wiesz, nie wydaje mi się żeby to było tylko to. Nawet jak nie przejmuję się tym, to czasami naprawdę mam chwile, że nie mogę nic sensownego powiedzieć. Tutaj dochodzi pewnie to o czym kolega wyżej wspominał. Mało przebywam z ludźmi. A co myślicie o dystansie do siebie? To mnie akurat bardziej męczy..
  2. Nie mam zielonego pojęcia gdzie mogę to przerwać. Wcześniej nie widząc w jaki sposób się zachowuję nie przejmowałem się tym. Teraz wszystko zwaliło mi się na głowę i mimo, że jakoś się trzymam to bardzo to boli. Bo nie mam gdzie się wyrwać...
  3. Tak, masz rację. To ewidentnie przez przeszłość. Współczuję, ale wierzę że wszystko jest na dobrej drodze. A te grupy? Czym one się zajmują? Nie miałem z takim czymś styczności..
  4. Witam. Jestem nowy na forum i jak sądzę problem ze sobą. Mam 20 lat. Nikt wcześniej nie śmiał mi powiedzieć, że coś jest ze mną nie tak. Dopiero przyjaciółka otworzyła mi oczy, powiedziała, że źle robię. Postaram się jakoś to w miarę zrozumiale napisać. Boję się ludzi, uważam, że wszyscy naokoło chcą mnie wyśmiać, zrobić mi krzywdę. Zero dystansu do siebie, wyolbrzymiam problemy, biorę wszystko do siebie. Wcześniej nie widziałem tego. Teraz zauważam to dokładnie. To trwa odkąd pamiętam. W szkole podstawowej, gimnazjum wyśmiewany byłem zawsze, nie miałem osoby z którą mogę porozmawiać. Pochodzę z rodziny w której jest bardzo nerwowo. Często są kłótnie praktycznie o byle co. W liceum byłem na informatyce. Wytrzymałem 1,5 roku. Trafiłem na nauczycielkę (wychowawczyni), która też z niewiadomego mi powodu obrażała mnie przy całej klasie, mówiła że jestem głupi. Zniszczyła mnie. Przestałem chodzić do szkoły, musiałem się przenieść. Teraz jest już lepiej. Jestem w ostatniej klasie zawodówki. Poznałem człowieka zajmującego się grafiką komputerową, który prowadzi mnie w tym kierunku. Kocham to robić! Zamierzam iść dalej. Poznałem moją przyjaciółkę, wiem, że mam dla kogo żyć. Lecz ten cholerny problem pozostał, nie potrafię się sam z tego podnieść choć bardzo chcę. Gdyby nie to byłbym bardzo szczęśliwy! Nie mam raczej oporów przed wizytą u psychologa lecz chciałbym usłyszeć Wasze zdanie na ten temat. Jest jeszcze jeden problem, myślę że ważny. Mianowicie nierzadko, jak z kimś rozmawiam łapię jakąś "blokadę" nie potrafię pociągnąć tematu czy też zarzucić nowego, jakbym nie miał nic do powiedzenia. Jest to bardzo uciążliwe. Przez to mam praktycznie tylko Ją choć wiem, że potrafię rozmawiać.. Generalnie to nie mogę tego wszystkiego ogarnąć, przedstawić prawidłowo swojego problemu. Tak długo w tym siedziałem, że aż się to dla mnie normalne zrobiło. Może Wy pomożecie określić co mi jest, dlaczego zachowuję się tak a nie inaczej, normalnie. Jeżeli coś byłoby niejasne, czekam. Chętnie wytłumaczę. Bylebym wyszedł z tego g**** i otworzył się na ludzi, zaczął normalnie żyć. Nie wiem czy ma to jakikolwiek związek, ale czasami mam tak jakby kołatało mi serce.
×