Skocz do zawartości
Nerwica.com

disturbia

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia disturbia

  1. Hellvetti, masz podobne wrażenia do moich?
  2. Jakiś czas temu wróciłam z Kocborowa w Starogardzie Gdańskim. Rodzice wypisali mnie na własne żądanie. Zacznę od mojego problemu. Mam depresję i myśli samobójcze. Czułam nieustanny lęk i nie mogłam normalnie funkcjonować, chociaż wcześniej wszystko było w normalnym porządku. To się po prostu stało, nie było żadnej przyczyny mojego stanu. Chodziłam do psychologa, który zalecił mi wizytę u psychiatry w celu przepisaniu odpowiednich leków. Trafiłam do doktora Marka K., obecnego ordynatora oddziału młodzieżowego w Kocborowie. Już nie wspomnę o tym, że facet kompletnie mnie nie słuchał i nie rozumiał - gdy tylko usłyszał, że mam myśli samobójcze od razu postanowił pozbyć się problemu i wysłać mnie na oddział. Nie zgodziłam się. Ale po kilku dniach przyjmowania leków stwierdziłam, że nie dam rady i nie poradzę sobie, więc chcę LECZYĆ się w szpitalu. Facet dał mi skierowanie. Chciał mnie wziąć od razu, a ja chciałam dać sobie kilka dni na przygotowanie psychiczne, ale do faceta to kompletnie nie docierało. W końcu wyszło na moje. Pojechałam w poniedziałek. To co tam spotkałam było szokiem. SZOKIEM. Szczerze mówiąc, tylko pogrążyło mnie w moim beznadziejnym stanie i teraz wiem, jak "specjaliści" patrzą na ludzi z problemami takie jak moje. To był jeden wielki koszmar. Moim problemem był nieustanny, niekonrolowany płacz. Chciałam by pomogli mi z tego wyjść. A jedyne co otrzymałam w "pomocy" to wrzaski i darcia pielęgniarek i wstrzykanie w du.pę zastrzyków, po których nie mogę siedzieć do dziś. Pielęgniarki tam, to zwykłe (przepraszam za wyrażenie) zimne suki. Przychodziły do mojej sali, wrzeszczały że mam się uspokoić, przestać ryczeć, nie eksponować już swoich "histerii" i przestać udzielać wszystkim mojego złego nastroju. Ponadto cały personel oskarżył mnie o to, że przeze mnie dziewczyna z mojej sali dostawała ataków płaczu i "histerii". Dziewczyna nie mogła się pozbierać, a ja starałam się jej pomóc, wesprzeć, rozumiałam ją. Kiedy rozmawiała z mamą przez telefon, pielęgniarka bezczelnie wyrwała jej telefon i zabroniła "histeryzować". To ulubione słowo pań z Kocborowa. Wyżywają się na pacjentach na każdym kroku. Psychologowie i pedagodzy śmieją się, gdy opowiadasz im o swoim okropnym samopoczuciu. Mam wrażenie, że im wydaje się, że to są wakacje, więc dlaczego my tak ryczymy? To paranoja co tam się dzieje. Jedna urocza pani pielęgniarka uraczyła mnie takim słowotokiem, kiedy miałam chwilę załamania, leżałam spokojnie w swoim łóżku, i opowiadałam o swoim stanie koleżance z sali : "Opamiętaj się dziewczyno ! Skończ te swoje histerie ! jeśli sama nie potrafisz się uspokoić, to chociaż nie udzielaj swojego nastroju innym ! Koleżanka z sali przez ciebie zachowuje się tak samo ! Uspokój się w końcu! ". Pastwiła się tak nie tylko na mnie. Kiedy powiedziałam jej, że ona nie rozumie, jak to jest być chorym na depresję i nie móc wyjść z domu przez paraliżujący lęk, powiedziała ironicznie : "Jasne, nigdy nie miałam 16 lat i nigdy nie byłam sama poza domem". Eee, czy to jest postawa pielęgniarki w szpitalu psychiatrycznym? Miałam niepochamowaną ochotę napluć jej w twarz. Oni traktują pacjentów jak śmieci. Podśmiewują się, jestem tego pewna. Na przyjęciu facet spojrzał na mnie z głupim uśmieszkiem i powiedział : "To jest długopis, a to jest kartka, wiesz, podpisz ją". To było poniżające. Indywidualna rozmowa z jakimkolwiek psychologiem była prawie niemożliwa. A może i była możliwa, ale ci "psychologowie" i "pedagogowie" to osoby z mojego punktu widzenia, wzięte z ulicy, o kompetencji, a właściwie jej kompletnego braku, nie wspominając. Nie wiem, jakie bezmózgwie ich tam przyjęło. Zero zrozumienia. Choćby próby zrozumienia. Tylko krzyk i zastrzyki. Gdyby nie moi rodzice, którzy wyciągnęli mnie z tego piekła, to nie wiem, czy teraz bym żyła. A o ordynatorze oddziału nie wypowiem się, facet tak bardzo zakochany w swojej pozycji, że zapomniał, co do niego należy. A poza tym to oszust. Zapytał moja koleżankę, czy chce tam być. Ona oczywiście odpowiedziała, że nie chce. A ona kazał jej w związku z tym podpisać jakiś papier. Pojawiła się w niej nadzieja, że opuści to okropne miejsce. Nie uprzedzając jej o tym wcześniej, poinformował ją, że w związku z jej deklaracją idzie do sądu. Czy to normalne? Nadal nie pozbyłam się mojego problemu z którym przyszłam do szpitala w Stg, w celu WYLECZENIA się. Ba, czuję, że teraz jest jeszcze gorzej. Teraz już wiem jak "specjaliści" postrzegają osoby z naprawdę dużymi problemami, takie jak ja. Nie ufam już żadnym lekarzom. A i brak zrozumienia bliskich też nie pomaga. Lekarze myślą tylko ekonomicznie. Na koniec pragnę bardzo podziękować "szanownym" paniom pielęgniarkom z oddziału młodzieżowego szpitala psychiatrycznego w Starogardzie Gdańskim za to,że dzięki nim straciłam nadzieję na to, że ktokolwiek jest w stanie mi pomóc. Swoją postawą udowadniają, że nie ma już pielęgniarek z powołaniem do swojej pracy. No właśnie - pielęgniarek. Etymologia tego słowa karze zauważyć, że pielęgniarki to osoby które pielęgnują, opiekują, pomagają osobom, które tego potrzebują. Niestety, panie które spotkałam w tym miejscu o tym zapomniały. Albo wogóle o tym nie wiedzą. I jeszcze jedno : szpitalowi psychiatrycznemu w Starogardzie Gdańskim proponuję otwarcie nowego oddziału. Oto on : "Oddział dla pań, które zamiast pomagać wrócić osobom chorym do zdrowia, są zwykłymi zimnymi sukami, które tak bardzo nienawidzą osób dotkniętych chorobą, że potrafią je tylko niszczyć".
×