Skocz do zawartości
Nerwica.com

pawelr110

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez pawelr110

  1. Gods top przemyślę to co napisałeś. Marciatka jak już napisałem raczej nie zrezygnuje ze studiów ale chciałbym jej pomóc. Poza tym ona nie ma jakiejś zaawansowanej fobii społecznej, wychodzi na dwór czy do sklepu. Zauważyłem że ona ma lęki przed nieznanymi osobami z którymi będzie musiała spędzić więcej czasu niż chwilę lub jeśli są to ludzie których ona nie zna a ja znam, zwłaszcza moi znajomi. Raz poszliśmy na spacer i spotkaliśmy dwie moje koleżanki po lp przywitałem się z nimi objąwszy jedną i drugą po kolei bo tak zawsze się witaliśmy w czasach liceum. Gdy to robiłem ona postanowiła sobie pójść....szła powoli zauważyłem to więc podszedłem do niej (wtedy jeszcze nie wiedziałem że ona ma tą fobie) i powiedziałem jej cicho tak żeby one nie słyszały; żeby nie robiła mi siary. Po czym podszedłem s powrotem do nich, myślałem że moja K idzie za mną, nie oglądałem się za siebie, a ona po prostu poszła sobie...pogadałem chwile ze znajomymi i pobiegłem za nią. Miałem gdzieś co sobie o mnie pomyślą moje koleżanki, dla mnie liczyła się tylko K. Gdy ją dogoniłem, była smutna, przeprosiła mnie gdy tylko się zbliżyłem. Nie chciałem ją pogrążać w smutku i żądać wyjaśnień, przytuliłem ją, zmieniliśmy temat i poszliśmy sobie dalej. No i teraz to jej zachowanie: lęk przed szkołą bardzo mnie przeraziło bo już nie wiem jak mocna jest jej fobia...Nawet jeśli byłaby mocna to i tak już pisałem że byłbym w stanie z nią żyć, opiekować się nią non-stop i liczyć tylko na siebie. Gdy coś kupuje albo gada z przypadkowymi przechodniami (raz zapytała nas taka dziewczyna o drogę) to zachowuje się normalnie, tyle że bardzo cicho mówi i nie patrzy rozmówcy w oczy, myślę że owe leki nie są tak silne. Myślę że za krótko się znamy aby była ode mnie uzależniona.Boję się że nie do końca traktuje mnie jak mężczyznę. Ale to moja wina. Próbowałem ją pocałować dwa razy. 1 raz na początku naszego związku, zapytałem ją wprost, wtedy chciała, przysunęła się do mnie zdjęła okulary, rozpuściła włosy...niestety ja bałem się że skoro to jej pierwszy taki pocałunek to może się rozczaruje, albo zniechęci, bałem się że jej coś zrobie....to dziwne bo całowałem się już kilka razy z innymi dziewczynami tylko że nigdy nie zależało mi na żadnej tak jak na niej. Tak więc zanim zbliżyłem swoją twarz do jej twarzy minęło z 5 minut. Byłem już blisko moje usta niemal stykały się z jej ustami była zdenerwowana i nagle stwierdziła że jest za wcześnie. Nigdy jej nie pocałowałem tak na powaznie, jedynie w policzek, czoło czy w szyje. Przytulaliśmy się często. Do sexu oczywiście nie doszło. Im czas mojego wyjazdu się zbliżał tym ona mnie bardziej unikała aż w końcu się rozeszliśmy. Zostaliśmy przyjaciółmi i jak wspomniałem na początku ona chciała zacząć jakby od nowa nasz związek za 3 lata. Przyrzekłem jej że będę czekał, tak więc nie mam prawa poznać już innych dziewczyn a tym bardziej się zakochać ze względu na dane słowo. Co więcej nie chce innych, czuje że znalazłem moją drugą połowę i jest nią ona. Chyba po to mam taki charakter opiekuńczy aby być z nią. Przed nią miałem inne dziewczyny za każdym razem wychodziło że jestem zbyt opiekuńczy i niemal każda z nich po upływie góra 2 tygodni chciała ze mną być w relacjach tylko przyjacielskich. Kilka godzin temu zapytałem ją w smsie jak się czuje oraz że źle mi z tym że oddalamy się od siebie. Po długim czasie odpisała że smutno jej że myślała że jest już silna i da rade ale się nie udało. ze chce być samodzielna bo ja i moja siostra (jej jedyna najlepsza przyjaciółka) nie zawsze będziemy przy niej. ze wie że się źle zachowywała wobec mnie i chciałaby na mnie zasłużyć. Potem że nie skończyła żadnej szkoły i że nie chce w przyszłości sprzątać ulicy lub klatek... Nie wiem czemu myśli ze musi sobie zasłużyć na mnie...co za bezsens. Odpisałem jej że jak będziemy razem to zawsze będę przy niej. ze nie będzie musiała pracować i dlatego musze wyjechać. Pocieszałem ją. Przypomniałem jej że przecież b dobrze zna angielski że ma talent - umie grać na pianinie i że jeśli będzie chciała pracowac to nie skończy jako sprzątaczka. że jak wróce i będzie mnie nadal chciała to sobie poradzimy i będziemy happy.
  2. W tym roku dostałem się na ASP (rok temu mi się nie udało). A to było marzenie mojego życia. Dla niej byłbym gotowy zrezygnować z tego marzenia, tylko się zastanawiam czy to ma jakiś sens. Jak utrzymam w przyszłości rodzinę (możliwe że założę z nią) bez wykształcenia? Dlatego moim priorytetem są studia chyba że jakiś psycholog mi powie że pozostanie przy niej pozwoli ją wyleczyć, tego pragnę najbardziej.
  3. Myśle że nie do końca zrozumiałeś. Ona z nikim się nie zadaje poza moją siostrą, mną i najbliższą rodziną. Te jej koleżanki to przeszłość, zostały w tym gastronomiku i niemają jak jej dokuczać. Jej rodzice mimo że mnie bardzo lubią nie byliby zachwyceni gdyby pojechała tam ze mną, po prostu nie puściliby jej a nawet nie wiem czy ona by chciała. Skoro tu boi się wejść do tej szkoły to tam byłoby chyba tak samo..
  4. Mój problem jest następujący: wyjeżdżam na studia do innego miasta na minimum 5 lat. Co prawda wychodzi na to że przyjeżdżałbym do domu raz na dwa miesiące na jakiś tydzień czy dwa w zależności od świąt itd. Moja K stwierdziła że nie chce mieć chłopaka na odległość (wiem że nikogo nie ma)i żebyśmy czekali na siebie 3 lata że po tych 3 latach ona zda mature i pojedzie na studia do tego samego miasta co ja. 3 lata to dużo ale zależy mi na niej bardzo. Niestety odkąd mi to powiedziała nasze stosunki uległy diametralnemu pogorszeniu, unika spotkań, nasze rozmowy są bardzo dziwne. Dobra dotąd to brzmiało jak klasyczny przypadek. Niestety jest coś jeszcze, moja K ma fobie społeczną, wczoraj miała iść na 1 zajęcia w szkole dla dorosłych (ma prawie 19 lat)przez całe wakacje o tym mówiła i myślałem że już jest silna i pójdzie niestety zatrzymała się w połowie drogi, ja i moja siostra jej najlepsza kumpela zaczęliśmy ją zachęcać do tego by poszła, używaliśmy masę argumentów niestety bez skutku. W trakcie gdy byliśmy ze sobą popełniłem masę klasycznych błędów byłem takim na wpół "frajerem" i na wpół "samcem alfa" choć z dużą przewagą tego pierwszego, byłem też jej pierwszym chłopakiem. Zależy mi na niej, te 3 czy więcej lat czekania mnie aż tak nie zniechęcają właściwie to nie myślę o tym. Jej problemy też nie, z charakteru jestem bardzo opiekuńczy więc pasuje mi to, czuje się też na tyle silny by w przyszłości żyć z taką osobą i polegać głównie na sobie. Ale czy to wszystko ma sens? i jak jej pomóc? Znam ją od 10 lat, ale dopiero na tych wakacjach się poznaliśmy i co tu dużo mówić zakochałem się...Nie wiem czy ona była ze mną dlatego że też mnie pragnęła (siostra mówiła że podobałem jej się bardzo przez te wszystkie lata), czy dlatego że chciała zobaczyć jak to jest być z kimś... odkąd się przeprowadziła na tą samą ulicę - mieszkamy o bramę od siebie jakieś 6 lat temu to zawsze wydawała mi się nieśmiała. Potem gdy złożyła papiery do gastronomika to sprawa się jeszcze bardziej pogorszyła, koleżanki jej nie akceptowały, śmiały się z niej, poderżnęła sobie żyły bo już nie mogła wytrzymać (na szczęście wtedy zaopiekowała się nią moja siostra, ja jej jeszcze nie znałem tak jak teraz.) potem chodziła na terapię żeby wyrwać się ze szponów depresji co jej się, myślę że udało. Pozostała tylko ta nieszczęsna fobia.. W naszym związku który trwał miesiąc było dziwnie. Myślałem że może dzięki mnie nabierze pewności siebie, dowartościuje się. Ale ona czasem była weselsza, czasem bardziej zamyślona, tylko kilka razy byliśmy ze sobą naprawdę szczęśliwi. Zastanawiam się czy dlatego że wiedziała że wyjeżdżam i nie chciała się angażować czy może było coś innego.. Naprawdę nie wiem jak jej pomóc i co robic, proszę o fachową pomoc...
×