Jak sie temu przyglądam to zawsze po alkoholu (wódka) miałem problem z zachowaniem. Potrafiłem byc agresywny i chamski.
Po utracie pracy wachania nastroju nasiliły sie. Wszystko zaczelo mnie denerwować, wszystkiego sie czepiałem, do tego doszły problemy finansowe. Kiedy żona mówila mi że coś się ze mna dzieje, ja się śmiałem. Byłem pewien że dam sobie z tym radę sam, bez pomocy innych.( Przecież ja nie mam problemu z alkoholem. Jedno, dwa piwo dziennie, codziennie, to zaden problem. A jednak wyszło że bardzo duży problem)
Dobra praca przyszła do mnie sama, ale problemy z moimi nastrojami, nerwami i z moim zachowaniem nie znikneły. Bywają dni że potrafię zrobić nie wyobrażalne rzeczy, a są też takie że jestem załamy, nic mi się nie chce. I znowu po wipiciu wódki powrócił problem z moim zachowaniem. W pracy nie mogę się skupić i zmobilizować do działania, co przekłada się na wyniki.
Teraz napewno wiem że moja zona miała rację. Nie wiem tylko czy nie zapóźno to zrozumiałem. Boję się że straciłem najlepszą przyjaciółkę. Zapisałem się do poradni psychologicznej, mam pierwszą wizytę 08-10.
[Dodane po edycji:]
Wiem że czeka mnie długa i bardzo ciężka praca w odzyskaniu rodziny.
Naj gorsze że zona mi oznajmiła właśnie że nie jest juz moją przyjaciołką.
To boli jak cholera.