Skocz do zawartości
Nerwica.com

Forgiven

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Forgiven

  1. Masz racje Mizer, zero intuicji, jakos jej nie posiadam, moje kontakty z dziewczynami ograniczały sie do tej pory do jednej nocy a później nic, zawsze dawałem dyla, bałaem sie zaangażować, ale ta dziewczyna mi sie podoba i nie chce tego spieprzyć. Jestem umowiony z nia na niedziele i wszystko sie okaze czy to ma wogóle sens.
  2. NO wiec tak, dzisiaj sobie gadalem z kolezanka, one twierdzi ze sms na dobranoc to swietna sprawa, znowu przed chwila pogadalem sobie z kumplem, on twierdzi ze sms na dobranoc kiedy dziewczyna jeszcze nie jest twoja to szczyt frajerstwa. Ja chyba podzielam zdanie kumpla, bo choc wyslalem dzisiaj jej smsa, a ona odpisala, to czulem sie jak frajer...
  3. Dzięki Wam za odpowiedzi, chyba rzeczywiście odczekam te pare dni, i wtedy zadzwonie. Dodam, że nie moge rozgryźć tej dziewczyny
  4. Nie znalismy sie wogóle, ale od razu przypadlismy sobie do gustu, lubimy to sam, przynajmniej z tego co o sobie opowiadała, a potem od slowa do slowa i zaczelismy sie calowac, a potem jeszcze raz i jeszcze raz. Szkoda mi tego zaprzepaścić, bo dziewczyna mi sie podoba i widac ze ma dobrze poukładane w głowie. Teraz nie wiem co mam robic, opstatnie jej slowa dzisiaj brzmiały "odezwe sie, pójdziemy na piwko odwdzięcze ci sie za to ze mi dzis pomogles", bo pomoglem jej załatwic pewną sprawe urzędową. I teraz nie wiem czy czekac na telefon, czy sam zadzwonic , nie chce sie narzucac,. Przepraszam, za ten temat ale malo mam doświadczenia w takich sprawach, a bardzo mi zalezy na tej dziewczynie.
  5. Witam, opisze tutaj co mi sie przytrafilo ostatnio. POszedlem z dziewczyna na randke, i chyba bardzo sie udala bo calowalismy sie namietnie conajmniej 3 razy, odprowadzilem ja do domu, i dzisiaj spotkałem sie z nią znowu. BYlo drętwo, czar prysł a ona zdawala nie zwracac na mnie uwagi. NIe wiem czy to wina alkoholu na randce czy czegos innego. Faktem jest ze owego randkowego wieczoru mielismy sie bardzo ku sobie, obściskiwalismy sie i calowalismy a dzis nic, zimnica totalna... nie wiem czy to moja wina czy jej, aha mam 24 lata ona 22... pomozcie ...
  6. Zdziczeć nie zdziczałem chyba jeszcze, utrzymuje kontakty z kilkoma znajomymi, ale nie są to kontakty zbyt głębokie , że sie tak wyrażę... mam ogromne trudnosci w nawiązywaniu NOWYCH kontaktów.
  7. Po wielu latach szukania odpowiedzi na pytanie „Co jest ze mną nie tak?”, doszedłem do wniosku, że po prostu jestem głupi. Głupi jak cep. Nie rozumiem ludzi, nie rozumiem motywów ich zachowań a największa parodia to fakt, że wogóle nie rozumiem i nie znam siebie. Jestem zamknięty w sobie, kiedy próbuje sie otworzyc na ludzi trace wszelkie bariery, jestem „szczery do bólu, że aż przeźroczysty”. Nie mam hamulców, kiedy widzę , że dana osoba okazuje mi choć nutę sympatii, ja otwieram się na oścież, można ze mnie czytać jak z kart, ludziki to wykorzystują. Nie odróżniam fałszu od prawdy, nie umiem dostrzec gdzie czai się pogarda a gdzie zwykłe poczucie humoru. Nie wiem kiedy ktoś robi mnie w wała, nie umiem tego dostrzec, mój sposób rozumowania można porównać do paroletniego dziecka, naiwne, głupiutkie dziecko, szczere i całkowite odsłonięte na ataki z zewnątrz, nieporadne, jak ślepe kocię. I tak dożyłem lat 24, ha!, i co dalej? Powiedzcie jak nazwać mój przypadek, czyż nie jest to głupota, głupota emocjonalna? A najgorsze, że wszystkie te niepowodzenia w kontaktach interpersonalnych skupiam na sobie, cały gniew, żal i nienawiść kieruję do siebie, ciężko mi, trudno mi żyć, czuje sie jak stary człowiek, zmęczony, poorany bliznami, tylko, że tych blizn nikt nie widzi oprócz mnie. Przepraszam za ten mizerny wywód, wiem, że to brzmi jak bredzenie starej baby, ale nie wiem gdzie juz sie zwrócić o pomoc. Samotność zabija mnie, wykańcza od środka, gdyby znalazła się choć jedna osoba na świecie, która by mnie pokochała, zaakceptowała, zrobiłbym dla niej wszystko. Byłem u psychologa, byłem u psychiatry, miałem epizody psychotyczne, leczyłem sie lekami psychotropowymi, ale to wszystko na nic, bo prawdziwa przyczyna leży gdzie indziej, praawdziwa przyczyna mojego bólu to właśnie trudności w porozumieniu z otoczeniem. Nie wiem czy ja jestem z innnej planety, czy nie dorosłem, co się stało, i co zaważyło na tym kim się stałem przez te wszystkie lata? Proszę o pomoc...
×