Skocz do zawartości
Nerwica.com

amanda243

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez amanda243

  1. amanda243

    Czy jestem chory?

    Polecam spotkania AA. A może leczenie szpitalne? jesli sporo pijesz warto zadbać o dietę. Witaminy zwłaszcza z grupy B. Alkoholicy bardzo często mają niedobory jeśli o to chodzi. Dużo orzechów, podroby, jaja, mięso. warzywa strączkowe. Fasola, groch. Uspokoi Ci to nerwy. Jeśli żonę kochasz to zawalcz proszę dla niej. Dla rodziny. Znam wielu alkoholików którzy nie piją ładnych kilkanaście lat. Rodzina dała im siłę. Czuję że kochasz żonę i stać Cię na to by się wziąć do kupy. Leczenie. Szpital. Dobra dieta, ewentualnie kontakt z AA, czasem dobra lektura. jeśli jesteś wierzący to polecam książki świętych i każdą o Bogu. Pozdrawiam.
  2. Właściwie to już jest nieco lepiej. Robię postępy(tak mi się wydaje). Dziękuje wszystkim za wskazówki. Zapisałam się do psychologa. Narazie do psychiatry nie mogę się dodzwonić. Konieczny bo od roku jak tatusiek nas zostawił mam poważne zaburzenia snu. Czasem śpię nawet po 3 godziny. Nie wiem co to za świństwo. Schizofrenia chyba nie, bo by były omamy, urojenia. Borderline? A może afektywna, skoro jest deprecha przez zimę a potem euforia. Nie wiem specjalista doradzi. Kobiety z opieki społecznej doradziły by wziąć rozwód i wołać o zasądzenie większych alimentów. Ale problem jest we mnie. To ja bym chciała być niezależna. Nie pracuję teraz. Na wsi jest ciężko z opiekunką. Żyją tu rodziny wielopokoleniowe z babcią, która sama zajmuje się swoim wnukiem lub wnuczką, a jak jakieś gospodynie pracują, to wolą zawodowo z ubezpieczeniem. Poza tym alkoholik w domu, piec na głowie z dokładaniem ręcznym opału. To nie miasteczko. Chyba tam łatwiej samotnym matkom. Tatusiek daje 800 zł. I co z tego? Na rachunki, żarcie, ubranko dla dziecka. Węgiel po 800zl. tona. A na dom w którym mieszkam z synkiem potrzeba minimum pięć ton. Dziękuje za wsparcie. Nie potępiacie, że myślę o oddaniu dziecka. Ale co ja mam myśleć? Jak wychowam w tych nędznych warunkach z alkoholikiem i chorym tatuśkiem na odległość, kolejnego pacjenta psychiatrycznego to dopiero będzie czas płakać że nie dałam jakiejś rodzinie kochającej z warunkami. Boję się. Wiem co przeżyłam w dzieciństwie. Nigdy nie miałam mamy. Alkoholiczka która dała jeść albo i nie i wszystko. Ile jest takich "potworzyc", bo żyją z alimentów, bo chcą mieć faceta a nie wiedzą po co są? A jak ja jestem taką "potworzycą?" Boję się. Mam problemy ze sobą. Może ktoś pomoże rzeczywiście. Tak bym chciała mieć trochę spokoju. Być nieco niezależna, a nie liczyć na dziada nieodpowiedzialnego i jego kasę i żyć w strachu czy za miesiąc nie da pięćset, bo taki nieodpowiedzialny dziad pojęcia nie ma, że dzieciak czasem choruje, ze muszę komuś zapłacić za pomoc doraźna gdy mam coś do załatwienia. Może psychoterapia pomoże, bo nawet nie wiem jak pracować i gdzie. Bezrobocie w tym rejonie okropne. Nie mam wykształcenia wyższego, do najbliższego miasta 20km. Praca w sklepie? Ok. A co z dzieciakiem? Tam praca na zmiany. Ostatni autobus do wioski przychodzi z miasteczka o 19.30, a praca do 21 lub dłużej. Nie wiem. Była w opiece żeby coś dali. Wiecie co powiedzieli? Żebym lepiej miała zawodowe wykształcenie, bo ze średnim nie przyjmą. Do opieki nad jakąś starszą babcią potrzebują po zawodówce? Chore to państwo jest. Próbowałam nawet ostatnio pisać książkę (wspomnienia), ale coś nie wyszło chyba za późno na karierę pisarki? Nie mam czasu na czytanie, stresy. Na jednym portalu orzekli, że mało interesujące(wysłałam fragment) załamka. Kariera? A dziecko? Żeby choć trochę spokoju i być bardziej samodzielną. To we mnie coś jest. Boże jakbym chciała uporządkować to życie swoje. Czy w wieku 33 lat można? Czy dam radę? Chciałabym wziąć rozwód, marzę, ale te papiery mnie przerażają. Poza tym nie mam na to kasy, a tatusiek nie chce o tym słyszeć cwaniak, poza tym boję się że ten tatusiek nie zapłaci mi następnego miesiąca alimentów jak złoże pozew. Jemu tak dobrze. Da ile uważa. Nie czuje straszaka. Na pierwszą żonkę ma 1500, baba mieszka pod warszawą i ma czternastoletnią córkę i siedzi w domu, a nam osiem stów- ja z takim maluszkiem. Mówię żeby poszedł do sądu i zmniejszył na tamtą rodzinę. Nie chce cwaniak. Czuje się winny. A wobec mojego, naszego syna którego zostawił z alkoholikiem nie czuje się winny? Podły.Ta pierwsza ma wyrok. Tatuś tłumaczy, że to decyzja sądu. Ja go proszę o tysiąc, mam trzy razy większy dom niż ta pierwsza, ale nie mam wyroku sądu!!!!!!!!To chory człowiek. Zresztą machnąć trzem babom dzieciaka to już coś mówi, że pogubieniec jeden. I ten brat chory obok. Myślę by wstawić lodówkę do pokoju i kupić sobie kuchenkę i się odgrodzić, bo u notariusza brat ma zaznaczone że korzysta z kuchni. Mądry
  3. Witam. Jestem dorosłym dzieckiem alkoholików. Odkąd sięgam pamięcią zawsze miałam ze sobą jakieś problemy. Zawsze czułam się samotna, niedostosowana do otoczenia, niechciana w grupie bawiących się dzieci. Rodzice pili oboje i skutki wychowywania w takiej rodzinie już w niejednym pewnie poście omówiono. Gdy miałam 17 lat zmarł mój ojciec. Zapadłam na depresję, choć nawet o tym nie wiedziałam. Zostałam sama z matką i z bratem-alkoholikami. Samotna, pogubiona, zalękniona- wpadłam w anoreksję i bulimię. Gdy zdałam maturę chodziłam na terapię dla DDA. Nigdy się nie odnalazłam w życiu. To jest mój koszmar nr 1. Na ostatnim roku studiów zmarła matka i wtedy dostałam silnej psychozy. Urojenia prześladowcze, ksobne, wielkościowe, gwałtu. Byłam u jednego psychiatry, który oprócz recepty wydał diagnozę:Psychoza paranoidalna. Byłam tam tylko raz z siostrą. Nieskończone studia, trudna sytuacja materialna, urojenia (trwały około roku od śmierci nieboszczki, jeszcze po wizycie u lekarza), sprawiły że przedawkowałam leki nasenne. Z powierzchownym nacięciem nadgarstków trafiłam na oddział. Pomogli. Wyszłam. Po jakimś czasie przestałam brać leki, znalazłam nieciekawą pracę, ale zawsze coś. I teraz to dopiero tragedia!!! Koszmar nr 2!!!Ja chora, zaszłam w niechcianą ciążę. Niezaplanowana. Niechciana ciąża. I dalej też tragedia i koszmar. Ojciec dziecka miał już dwoje dzieci. Z żoną jedno dziecko ośmioletnie i z jakąś kobietą jedno. Powiedział że z żonką w separacji, a do tej drugiej jeździ tylko do dziecka. I co? Wynajął mieszkanko, zamieszkał ze mną. Stres miałam w tej ciąży. Później okazało się, już po porodzie, że tatuś współżył z trzema naraz. Oszukiwał każdą. A jak pieniążki się skończyły wywalił mnie z dzieckiem do brata alkoholika. Mój syn ma cztery lata. Ja chora. Od końca sierpnia zamieniam się w trupa. Żyję od maja do końca lata. Wzięłam nawet ślub z tatuśkiem synka (w zeszłym roku dokładnie) bo się "rozwiódł". I co? Pomieszkał z nami trzy miesiące tatuś i znów problemik finansowy i wrócił do pierwszej. Zawsze byłam nieszczęśliwa w ciąży, potem, i teraz. Co robić? Dziecko ma problemy z mową. Nie buduje całych zdań. Czasem się musi zastanowić jak coś powie, czasem powtarza klika razy to samo słowo, np. "no właśnie, i pociąg tu pojedzie i tu pojedzie, no właśnie". (same powtórki) Nie czułam z nim wielkiej więzi. Czy nadaję się na matkę? Wiem, że te pytania mogłam zadać przed poczęciem. Ale stało się, dziecko jest. Mam trudną sytuację socjalno-bytową. Mieszkam w wielkim domu po rodzicach z tym chorym bratem. Nerwowa, niezrealizowana zawodowo, niezaradna. A przede wszystkim ten problem w środku. Już sama nie wiem co robić. Przedszkolanka mówi, że syn mało maluje, nie rozumie podstawowych poleceń. W domu pytam go o coś, wykonuje polecenie, ale czasem musi się trochę zastanowić. I daję mi pani z przedszkola "po głowie" codziennie. Nawet mam jakieś urojenia chyba, że ta baba się znęca nade mną. Ciągle negatywy o dziecku słyszę, że to nie umie, że się nie skupia itd. A przecież każdy wiek ma swoje prawa, tym bardziej czterolatek i ten trudny wiek. Ale nie o to chodzi. Chodzi by temu dziecku było dobrze. Może rzeczywiście coś z nim nie tak?Znowu nachodzi zima, a ja znowu mam doła. I szkoda tego maluszka. Co mam robić. Myślę o rodzinie zastępczej, bo dziecko jak ma mieć chorą matkę, to sam będzie chory, albo już mu się zaczyna. Brat gnębi. Tatuś niedojrzały emocjonalnie, pracoholik, przyjeżdża raz na miesiąc. Przeważnie ma coś do pracy i dziecko niewiele go obchodzi. Wszystko zapisał pierwszej żonie, a sam podobno mieszka w koszmarnych warunkach w małym pokoju po dziadkach i do tatuśka też iść nie możemy. Także nawet nie mogę być u niego. Zresztą, co by to dało jak on mnie nie kocha. Co mam robić? Samotna mężatka i matka-amanda.
×