Witam. Jestem dorosłym dzieckiem alkoholików. Odkąd sięgam pamięcią zawsze miałam ze sobą jakieś problemy. Zawsze czułam się samotna, niedostosowana do otoczenia, niechciana w grupie bawiących się dzieci. Rodzice pili oboje i skutki wychowywania w takiej rodzinie już w niejednym pewnie poście omówiono. Gdy miałam 17 lat zmarł mój ojciec. Zapadłam na depresję, choć nawet o tym nie wiedziałam. Zostałam sama z matką i z bratem-alkoholikami. Samotna, pogubiona, zalękniona- wpadłam w anoreksję i bulimię. Gdy zdałam maturę chodziłam na terapię dla DDA. Nigdy się nie odnalazłam w życiu. To jest mój koszmar nr 1. Na ostatnim roku studiów zmarła matka i wtedy dostałam silnej psychozy. Urojenia prześladowcze, ksobne, wielkościowe, gwałtu. Byłam u jednego psychiatry, który oprócz recepty wydał diagnozę:Psychoza paranoidalna. Byłam tam tylko raz z siostrą. Nieskończone studia, trudna sytuacja materialna, urojenia
(trwały około roku od śmierci nieboszczki, jeszcze po wizycie u lekarza), sprawiły że przedawkowałam leki nasenne. Z powierzchownym nacięciem nadgarstków trafiłam na oddział.
Pomogli. Wyszłam. Po jakimś czasie przestałam brać leki, znalazłam nieciekawą pracę, ale zawsze coś.
I teraz to dopiero tragedia!!! Koszmar nr 2!!!Ja chora, zaszłam w niechcianą ciążę. Niezaplanowana. Niechciana ciąża. I dalej też tragedia i koszmar. Ojciec dziecka miał już dwoje dzieci. Z żoną jedno dziecko ośmioletnie i z jakąś kobietą jedno. Powiedział że z żonką w separacji, a do tej drugiej jeździ tylko do dziecka. I co? Wynajął mieszkanko, zamieszkał ze mną. Stres miałam w tej ciąży. Później okazało się, już po porodzie, że tatuś współżył z trzema naraz. Oszukiwał każdą. A jak pieniążki się skończyły wywalił mnie z dzieckiem do brata alkoholika. Mój syn ma cztery lata. Ja chora. Od końca sierpnia zamieniam się w trupa. Żyję od maja do końca lata. Wzięłam nawet ślub z tatuśkiem synka (w zeszłym roku dokładnie) bo się "rozwiódł". I co? Pomieszkał z nami trzy miesiące tatuś i znów problemik finansowy i wrócił do pierwszej. Zawsze byłam nieszczęśliwa w ciąży, potem, i teraz. Co robić? Dziecko ma problemy z mową. Nie buduje całych zdań. Czasem się musi zastanowić jak coś powie, czasem powtarza klika razy to samo słowo, np. "no właśnie, i pociąg tu pojedzie i tu pojedzie, no właśnie". (same powtórki) Nie czułam z nim wielkiej więzi. Czy nadaję się na matkę? Wiem, że te pytania mogłam zadać przed poczęciem. Ale stało się, dziecko jest. Mam trudną sytuację socjalno-bytową. Mieszkam w wielkim domu po rodzicach z tym chorym bratem. Nerwowa, niezrealizowana zawodowo, niezaradna. A przede wszystkim ten problem w środku. Już sama nie wiem co robić. Przedszkolanka mówi, że syn mało maluje, nie rozumie podstawowych poleceń. W domu pytam go o coś, wykonuje polecenie, ale czasem musi się trochę zastanowić. I daję mi pani z przedszkola "po głowie" codziennie. Nawet mam jakieś urojenia chyba, że ta baba się znęca nade mną. Ciągle negatywy o dziecku słyszę, że to nie umie, że się nie skupia itd. A przecież każdy wiek ma swoje prawa, tym bardziej czterolatek i ten trudny wiek. Ale nie o to chodzi. Chodzi by temu dziecku było dobrze. Może rzeczywiście coś z nim nie tak?Znowu nachodzi zima, a ja znowu mam doła. I szkoda tego maluszka. Co mam robić. Myślę o rodzinie zastępczej, bo dziecko jak ma mieć chorą matkę, to sam będzie chory, albo już mu się zaczyna. Brat gnębi. Tatuś niedojrzały emocjonalnie, pracoholik, przyjeżdża raz na miesiąc. Przeważnie ma coś do pracy i dziecko niewiele go obchodzi. Wszystko zapisał pierwszej żonie, a sam podobno mieszka w koszmarnych warunkach w małym pokoju po dziadkach i do tatuśka też iść nie możemy. Także nawet nie mogę być u niego. Zresztą, co by to dało jak on mnie nie kocha. Co mam robić? Samotna mężatka i matka-amanda.