Skocz do zawartości
Nerwica.com

gęsiorka

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez gęsiorka

  1. Hej Monii! Wiem co czujesz, ja moją córeczkę też ciągle obmacuję, bo też od urodzenia ma powiększone węzełki na szyi i przy uchu. I też latałam po pediatrach a każdy tylko małą pomacał i stwierdził, że u dzieci powiększone węzły to normalne. Tragedia, spać nie mogłam po nocach! [Dodane po edycji:] No a teraz z kolei ja wkręcam sobie choroby. A najgorsze z tego wszystkiego jest to, że człowiek zdaje sobie sprawę z hipochondrii, ale do końca nie wie czy to co sobie wkręcił to tylko urojenia chorych nerwów, czy naprawdę choroba ciała. Nie pozwala mi to normalnie funkcjonować. Myślę cały czas o objawach, analizuję przyczyny, sama stawiam sobie diagnozy w oparciu o internet ( to dopiero głupota, ale tak jest!) zamiast skupić się na życiu i rodzinie. I na studiach. Na pracy magisterskiej, którą mam zaraz bronić a której nie napisałam jeszcze. He.. A dla czego nie napisałam w terminie chociaż jestem prymuska na uczelni?- z powodu nerwicy i natrętnych myślach o chorobach! I wiecie co? Najgorsze jest to , że mam wrażenie, że zawodzę na całej linii. Zawodzę moją rodzinę, mojego kochanego męża, który ma jedną tylko wadę- nie rozumie moich lęków i nie może pojąć tego co się ze mną dzieje. Największe wyrzuty sumienia mam wobec mojej córki- za to, że jestem jaka jestem. Wstydzę się tego i targa mną złość na siebie... Mam nadzieję, że rozumiecie...
  2. Witam wszystkich forumowiczów! Od jakiegoś czasu śledzę tę stronę i wreszcie odważyłam się napisać. Hipochondria- to właśnie mi dolega. To choroba, która zatruwa mi życie. Co prawda nie potwierdzona klinicznie, ale jak inaczej można tłumaczyć wmawianie sobie wszelkich najgorszych choróbsk na świecie??? To mnie paraliżuje! Trudno mi normalnie funkcjonować! Ale zacznę od początku. Problem dotyczy tematu poruszanego już wielokrotnie na tym forum- czyli powiększonych węzłów chłonnych. Zaczęło się od tego, że kiedy byłam mała- przeszło 20 lat temu, przechodziłam zapalenie węzłów chłonnych szyi o nieznanej przyczynie. Węzły spuchły mi strasznie, tak że nie mogłam ruszać szyją. Lekarze nic nie wykryli, a stan chorobowy sam przeszedł. I byłoby wszystko ok, gdyby nie to, że kiedyś podsłuchałam rozmowę mamy i dowiedziałam się, że lekarze w tym przypadku nie wykluczali raka. I się zaczęło! Systematycznie przez lata myślałam o tym, coraz bardziej się nakręcałam! W końcu po urodzeniu dziecka, gdy miałam czas powiedziałam sobie, że dojdę przyczyny tych powiększonych węzłów. Nie zdążyłam dodać, że problem istnieje dalej- na szyi mam bardzo dużo powiększonych węzłów, w tym drobniutkie nadobojczykowe. I tak zaczął się mój koszmar! Ja wszędzie widzę raka! Przerabiałam już ziarnicę, chłoniaki, czerniaka, białaczkę, raka nerki, jajnika, mózgu, gardła a obecnie jestem na etapie przerzutów raka języka do węzłów chłonnych. Masakra! Ja się wykończę! Zamiast siedzieć i pisać pracę magisterską ja latam od lekarza do lekarza ( od ogólnego po onkologa, dermatologa, ginekologa i hematologa- laryngolog w przyszłym tygodniu ) i wertuję internet. Onkolog stwierdził, że nie wyglądam na chora na raka, ogólny jak mnie widzi to się śmieje a ja panikuję. Kurczę, ale się rozpisałam! Ale trochę mi lepiej [Dodane po edycji:] No a tak nawiązując do tematu forum, to dodam, że oprócz raków wkręcałam sobie inne choroby. Na tle nerwowym miałam ścisk gardła i duszności, mdliło mnie- to astma( tak mi się wydawało), zakrzep w płucu - seria badań. Dopiero pulmonolog uzmysłowił mi, że to na tle nerwowym. I przeszło- tylko jak się zdenerwuję to tak mam. Ale wtedy sobie uświadamiam, że to moje nerwy i przechodzi. Oprócz tego przerabiałam zakrzepicę żył głębokich gdy mi spuchła noga, gruczolaka przysadki mózgowej- po porodzie mam problemy z hormonami, psychozy- schizofrenię itp. Bogaty wachlarz, nie ma co.... Trzeba wybrać się do specjalisty psychiatry i zacząć leczyć nerwicę na początek. He...
×