Skocz do zawartości
Nerwica.com

psylocybowy

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia psylocybowy

  1. Witam. Chciałbym opisać swój przypadek, może ktoś z Was powie co mi dolega, nie wiedziałem gdzie wstawić swój temat. A więc, wszystko zaczęło się ok. 5 miesięcy temu: Jak co dzień wróciłem z pracy do domu ok. 16. Obiad, później 15 minut odpoczynku z muzyką na uszach i inne zwykłe czynności. Zbliżała się noc. Zacząłem odczuwać silne poddenerwowanie (jakbym wypił bardzo mocną kawę), mimo to postanowiłem położyć się spać. Ok. godz. 22 poddenerwowanie zamieniło się w bardzo silny strach, strach którego nigdy wcześniej nie czułem, nie dawał mi zasnąć, bałem się leżeć, zamknąć oczy. Cały czas zastanawiałem się: "skąd ten strach?". Rano, gdy już wyszedłem do pracy, wszyscy ludzie na ulicy, samochody, budynki, ogólnie całe otoczenie, wydawały mi się "jakieś dziwne", sam czułem się jakby wszystko wokół istniało dla mnie, nie było to jednak egoistyczne, narcyzowe uczucie, zdawało mi się że ludzie mnie obserwują, szpiegują. Czułem się tak aż do powrotu z pracy, kiedy zmęczony poprzednią nocą, bez obiadu, runąłem w fotel, śpiąc aż do wieczora. Tej nocy spałem spokojnie. Minął tydzień. Kolejny zwykły dzień, kładę się spać i... strach znów wraca. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje, czemu ten strach powrócił. Wtedy w mojej głowie zagnieździła się myśl że jakieś "ciemne moce" chcą przejąć nade mną kontrolę. Wiem że to głupie ale wtedy było to dla mnie jedynym logicznym wyjaśnieniem. Zacząłem się modlić, powtarzając "Boże!, Pomóż mi!" jak mantrę, aż w końcu zasnąłem. Kolejny dzień przyniósł to samo, więc, zachowując resztki racjonalizmu, postanowiłem pójść na pogotowie. Miałem ponad 38 gorączki. Lekarz w stacji pogotowia ratunkowego, po 15-sto minutowym badaniu i wywiadzie stwierdził przewlekłe zapalenie zatok, zapisał antybiotyk i odesłał do domu. Minął kolejny tydzień, antybiotyk się skończył, stan zapalny został wyleczony ale strach pozostał, nie był już tak silny, za to utrzymywał się cały dzień. Do tego doszły natrętne myśli, im bardziej nie chciałem żeby mnie nachodziły, tym silniej atakowały powodując u mnie lęk. Ciągle miałem podwyższoną temperaturę, bałem się rozmów o religii, Bogu, duchach i innych nadprzyrodzonych rzeczach. Czułem strach przechodząc obok Kościoła. Jako że z natury jestem przekorny, na przeciw tym myślom i strachowi, poszedłem do Kościoła, po kilku latach. To mnie uspokoiło, w Kościele czułem się co prawda źle ale takie uczucie towarzyszyło mi od zawsze wśród większej ilości osób. Po mszy czułem się lepiej, zaczął przemawiać racjonalizm. Wtedy uważałem że powodem mojego stanu mogą być trzy rzeczy: jakaś choroba somatyczna, przewlekła, rzadka i trudna w diagnozie ; niedobory magnezu spowodowane piciem kawy, napojów energetycznych, stresem, złą dietą i brakiem normalnego snu; choroba psychiczna, będąca wynikiem trudnej sytuacji w domu, życia w ciągłym strachu i stresie. Pierwsza możliwość została wykluczona po 7 dniowym pobycie w szpitalu na oddziale zakaźnym, z podejrzeniem neuroinfekcji. Zostały mi więc dwie racjonalnie wytłumaczalne możliwości. Mijały tygodnie, nie mogłem spać, w głowie przewijały się złe myśli. W pracy zawalałem najprostsze zadania. Postanowiłem więc, mimo niechęci, szukać pomocy u psychiatry. W tej chwili jestem po pierwszej wizycie. Lekarz po wywiadzie przepisał mi leki (Rispolept i Citabax) , nie stawiając diagnozy. Leki biorę 5 dni, i nie czuję żadnego pozytywnego działania, wręcz przeciwnie. Lęki i myśli uderzyły z większą siłą. Nie wiem co się ze mną dzieje, może niepożądane działanie lekarstw? Przepraszam że mój tekst jest tak długi i trochę niespójny ale to i tak połowa tego co chciałem napisać. Jeżeli ktoś z Was dał radę przeczytać mój post do końca i przeżył lub przeżywa coś podobnego albo jeśli przeczyta to jakiś lekarz, to bardzo proszę, napiszcie co mi może dolegać. Życie w niepewności doprowadza mnie do mocniejszego utwierdzania się w wierze że moje irracjonalne myśli mogą być prawdą. Dziękuję, Paweł.
×