witam nie wiem czemu nawet to pisze jakaś chyba chwila słabości, od jakiegoś czasu nie wiem może z rok półtora do dwóch mam problem z emocjami nie potrafię ich okazywać ale niestety tylko tych dobrych, złość frustracja itd wychodzą ze mnie " aż za mocno" strasznie łatwo mnie wyprowadzić z równowagi wtedy niestety atakuje słowem. wiem ze źle zrobiłem ale nie potrafię się do tego przyznać. jednak najgorsze jest to ze ranie tym swoja mamę nie mam ochoty na nic nie robię nic nawet mam problemy z posprzątaniem pokoju potrafię siedzieć półtora miesiąca i nie sprzątnąć aż podczas mojej nieobecności zrobi to moja mama bo aż patrzeć nie możne, jak mam jakiś lepszy dzień zrobię coś wokół domu pomogę w czymś ale taki dni mam naprawdę rzadko co dziwne na co dzień pracuje i jestem sumiennym pracownikiem jednak jeżeli wracam do domu nie robię nic zupełnie nic. jeszcze jedna sprawa zawsze bylem zamknięty w sobie jednak bylem radosny potrafiłem cieszyć się życiem teraz już tak niestety nie jest każdy dzień jest taki sam po powrocie z pracy siedział bym w domu tylko i słuchał muzyki albo spal, chyba jedyna rzecz jaka robię to słucham cały czas muzyki niemal ze to mój nałóg do niedawna potrafiłem oszukać swoje złe dni słuchając energicznej radosnej muzyki elektronicznej teraz i to nie pomaga. zaczynam "burzyć mosty" czyli kłócić się z bliskimi nawet zrywając znajomości najgorsze jest to ze zdaje sobie sprawę z tego wszystkiego a nic z tym nie robię. w wieku 17 lat zmarł mój ojciec (zawal) w tym czasie akurat się zakochałem ale niestety bez wzajemności wydaj mi się ze od tamtego czasu coś we mnie pękło i zaczęło wszystko się sypać, nie potrafię rozmawiać o śmierci ojca od razu mnie jakby to drażniło wychodzę z pokoju i włączam głośno muzykę lub nakładam słuchawki i odcinam się od tego wszystkiego, nie daje matce wsparcia choć chcę a nie potrafię,wciąż by chciała coś ode mnie a ja zazwyczaj nic choć czasami robię to o co mnie prosi bez jakiejś większej niechęci . raz moja mama zauważyła ze ze mną dzieje się coś dziwnego umówiła mnie z swoją znajoma panią psycholog poszedłem zobaczyć jak to jest niestety wiem ze to mi nic nie pomogło bo wiedziałem ze to nie pozostanie miedzy nami ze pani psycholog zda sprawozdanie mojej mamie wiec mówiłem to co chce usłyszeć. ogólnie nie mam pomysłu co zrobić ze swoim życiem na razie żyje tym co jest, studiuje zaocznie mam poprawki a nie uczę się porostu jakoś "wisi" mi to czasami mam chęć zrobić coś ze swoim życiem zacząłem próbować robić muzykę ale średnio mi idzie (wszystko co tworze wychodzi mi jakieś monotonne i mroczne zresztą jak ktoś chce niech posłucha http://www29.zippyshare.com/v/78826080/file.html ) mój jak zawsze słomiany zapal do życia zaczynam coś z nim robić i nie kończę nie wiem czy to normalne czy nie nawet nie wiem dlaczego to tutaj napisałem tak jakbym był nijaki, przychodzą czasem mi takie dni jak dziś ze sobie wszystko to uświadamiam i co i właśnie nic odpalam kolejnego papierosa słucham muzyki i siedzę. w sumie bym był wdzięczny jakby ktoś napisał co o tym wszystkim sadzi choć jak nic nie napiszecie to nic się nie stanie w końcu większość z was ma swoje własne problemy
( wybaczcie za ewentualne błędy i literówki od zawsze mam z tym problem)