Skocz do zawartości
Nerwica.com

theladyofshalott

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez theladyofshalott

  1. Moim zdaniem, rzeczywiście sprawa jest dla psychologa, ale niestety w mojej miejscowości,trudno o fachową poradę....ale będę szukać pomocy dla siebie.Problem wydaje się być bardzo złożony....ja tak dosyć enigmatycznie nakreśliłam sytuację....
  2. Zacznę od początku, poznałam ponad 2 miesiące temu faceta, starszego o 16 lat ode mnie...zaczęło się niewinnie...przyjaźniliśmy się, rozmawialiśmy o muzyce, literaturze, filmie....o wszystkim i o niczym, już na wstępie wiedziałam o Jego przeszłości-brał narkotyki, alkohol- sporadycznie,uzależniony od silnych leków przeciwbólowych....których nawet nie kojarzę nazwy.....wiedziałam, że będę mieć problemy....urywałam się z domu, żeby się z Nim spotkać, spędzić jak najwięcej czasu z Nim, w jakiś sposób mi imponował.....wiedziałam ,że rodzina i znajomi nigdy nie zaakceptują mojego związku....dlatego ukrywaliśmy się tak długo, jak się dało....mieszkam w niedużej mieścinie, w której wszyscy o sobie wszystko wiedzą....więc powoli zaczynały się plotki na nasz temat, presja otoczenia była bardzo silna...ale ja radziłam sobie....przynajmniej tak mi się wydawało....mieliśmy wzloty i upadki....w naszym związku....ale najbardziej utkwiła mi w pamięci- konkretna sytuacja...kiedy miałam ważny wyjazd, nie mogłam odbierać od Niego telefonów- zaszantażował mnie,wysyłając smsa o rzekomym samobójstwie...i rzeczywiście wziął wszystkie leki, jakie miał w domu- od antydepresantów, po leki na nadciśnienie....ale przestraszył się, zgłosił się do szpitala na płukanie żołądka.....spotkaliśmy się następnego dnia...był na wpół przytomny, coś tylko bełkotał.....postanowiłam, że to koniec....nie chciałam tak żyć...w ciągłym strachu, o Niego i o siebie....bo nigdy nie będę mieć pewności jak się zachowa.....ale po kilku dniach, odnowiliśmy kontakt....i było wszystko ok....rozmawialiśmy dużo, o tym co się wydarzyło.... Jest w stałym konflikcie z matką....szukał we mnie oparcia....ale czasami już nie wytrzymywał..po kilkunastu miesiącach "czystych" od alkoholu, narkotyków i leków uzależniających....powoli pojawiał się alkohol.....szukał stłumienia negatywnych emocji.....i przynosiło to oczekiwany skutek....ja wcześniej nie miałam do czynienia, z osobami uzależnionymi, ale wiedziałam, że jeżeli On stanie przed wyborem...ja nie będę pobłażliwa....i oznaczałoby to koniec....i wszystko zmierza ku temu.... nie mamy już ze sobą kontaktu.......ale czuję się podle...bo z perspektywy czasu widzę, że grał na moich emocjach,wykorzystywał mnie, a teraz? ani słowa wyjaśnienia......wiem, że to się nie sklei...i chyba tego nie oczekuję...ale ja też mam problemy ze zdrowiem.....nie chcę pisać o swojej diagnozie....bo radzę sobie....tzn jestem w fazie remisji.....ale wiem, że mam także swoją wytrzymałość..czuję się wypalona.....chciałabym, żeby ktoś obiektywnie ocenił tą sytuację....na początku, chciałam pomóc chłopakowi....namówić na psychoterapię, może poszukać jakiegoś ośrodka...ale bezskutecznie...nic na siłę...ale mi powoli zaczyna jej brakować....:-(
×