Witam,
jestem tu "nowy", choć przyczyna rejestracji tutaj nie jest ani trochę nowa, nie wiem też czy w dobrym wątku to piszę, w razie czego proszę o przeniesienie jeśli zły wątek wybrałem.
A więc męczy mnie "coś" od ok. 3 lat, początkowo bardzo lekko, nawet nie zauważałem, ale z czasem coraz mocniej, aż po dotychczas 2 solidne "ataki" który były ok. rok temu, w między czasie jedna wielka sinusoida, jednego dnia się czuję dobrze, drugiego fatalnie, trzeciego rano dobrze a wieczorem fatalnie, czwartego rano fatalnie a wieczorem dobrze, potem tydzień wyśmienićie, a potem dwa tygodnie źle, zero jakiejś regularności.
Objawy czysto fizyczne:
-przede wszystkim osłabienie, uczucie, że zaraz się zemdleje, miękkie nogi, szum w głowie, choć nie wiem czy nie mylę owego osłabienia z depersonalizacją
-zwężenie pola widzenia, i dziwne lekkie "swędzenie" w oczach
-przy większym natężeniu pojawia się mrowienie w kończynach
-dosyć niezależnie od powyższego częste "mulenie" w brzuchu i problemy żołądkowe
Objawy psychiczne:
-nie było żadnych lęków, natręctw, byłem optymistycznie nastawionym do życia gościem, w międzyczasie pojawił się lęk przed tymi "samopoczuciami" jak to nazywam, jakiś czas temu chciałem je "złamać" i mimo stracha, że w górach się źle poczuje i przesiedze wyjazd w pokoju, jednak pojechałem, neistety złapało mnie to tam, przez co 3 dni przeleżałem w pokoju w pensjonacie Efekt - boję się teraz gdziekolwiek ruszyć, chociaż kocham podróże, analogicznie z jazdą samochodem, miałem dwa ataki za kółkiem przez co się boję jeździć dalej, mimo, że kocham jazdę samochodem :(
Co z tym robiłem:
-Początkowo olewałem, tylko kazałem sobie ciśnienie zmierzyć ojcu, jak zawsze 120-80
-W końcu zgłosiłem to lekarzu rodzinnego, skierował mnie na EKG - idealne, badanie krwi - idealne, powiedział, że to nerwy i przepisał hydroxyzyne, która to pomagałe "tak se" i bałem się większych ilości tego brać.
-Byłem u jednego psychiatry-neurologa na wizycie (ponad półtora roku temu), po 20 min rozmowy zdiagnozował nerwicę i przepisał seroxat i propanolol i kazał przyjść po 2 tygodniach, oczywiście peirwsze co to wpisałem w google co to jest, naczytałem się negatywnych objawów i olałem leki, choć zaczynam się zastanawiać nad propanololem do doraźnego łagodzenie objawów, chociaż czytałem, że to raczej na palpitacje i kłucia serca, a ja te objawy mam bardzo lekkie i nieprzeszkadzające, no chyba że to wywołuje te osłabnięcia?
-Po roku byłem u innego psychiatry, zalecił mi psychoterapię, i ewentualnie doraźnie również seroxat.
-Obaj lekarze mówią, że to może być fizyczny brak serotoniny, i wtedy seroxat to uzupełni i załatwi sprawę, a może to też coś siedzieć w mojej psychice, i wtedy tylko psychoterapia może pomóc.
Szczerze mówiąc pojęcia nie mam co robić, spróbować ten seroxat? zapisać się na psychoterapię? Spróbować pomagać sobie doraźnie propanalolelm? Zrobić jeszcze jakieś badania aby wykluczyć jeszcze coś?
Jedyne co robię do suplementuję magnez, chyba trochę pomaga...
Prosiłbym o rady, bo sam niewiem co robić.
Niedługo mam mieć urlop i wakacje połączone z weselem dobrego znajomego, a niewiem czy z ww. powodów sobie nie odpuszczę tego, bo jak mam na wyjeździe mieć taki koszmar jak ostatnio w górach to dziękuje