Skocz do zawartości
Nerwica.com

fallenone26

Użytkownik
  • Postów

    57
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez fallenone26

  1. Nadal nie moge znalezc pracy. Tylko jakies beznadziejne oferty typu telemarketing albo praca fizyczna, czyli cos, co na pewno jeszcze bardziej poglebi moja depresje. Ahh...szkoda gadac.
  2. Michal88: A powiedz mi, czy Twoja obecna praca motywuje Cie, czy raczej poglebia depresje? Co jest dla Ciebie teraz priorytetem. Masz w ogole takowy?
  3. Wychowanie w patologicznej rodzinie zniszczylo mnie i cale moje zycie.
  4. Jak sobie radzicie w zyciu zawodowym? Jak bardzo doswiadczenia z dziecinstwa wplynely na wasza kariere zyciowa? Czy bycie DDA bardzo utrudilo wam start w zycie? Ciekaw jestem waszych opinii.
  5. Nieprawda jest stwierdzenie, ze to nie prawda, ze zmarnowalismy sobie zycie. Owszem, zmarnowalismy. Zyciorys mowi sam za siebie. I wlasnie tutaj pojawia sie problem patologii wszelkich terapii - one czesto jeszcze bardziej oglupiaja juz i tak zagubionego czlowieka. Nie mozna wmawiac komus, ze biale jest czarne, a czarne jest biale. Mamy zmarnowane, beznadziejne, nic nie warte zycie. Jest to bolesne, ale prawdziwe. I tego powinna uczyc terapia. Obiektywnego podejscia do zycia. Zreszta....na terapii nie uslysze NIC, czego bym nie wiedzial. Prawda natomiast jest to, ze te nic nie warte, zmarnowane, beznadziejne zycie mozna zmienic. Czasami mniej, czasami wiecej. Aczkolwiek nigdy to nie bedzie takie zycie jakie maja normalni ludzie (ci, ktorzy nie przeszli zyciowych tragedii).
  6. #1 Bede musial, bo juz praktycznie nie mam z czego zyc. #2 W zbawienna pomoc psychologow nie wierze. Zreszta gdybm mial taka "wydajnosc" w pracy jak oni, to bym nawet miesiac nie popracowal. Co najwyzej pojde do psychiatry, aby zapisal mi jakies benzo, zeby w ogole nie czuc. Ale dzisiaj nawet psychiatrzy to ch..., bo daja recepty na leki, za ktore im placa przedstawiciele handlowi. #4 Ja nie mam tak jak Ty 21 lat, tylko 26. Ja juz mam doswiadczenia w gownianych zawodach i wiem jedno (znam siebie dobrze od tej storny) - to mnie pociagnie pionowo w dol, kto wie czy to nie skonczy sie tak, ze znow wroce do brania narkotykow, aby moc "jakos" przezyc kolejny dzien. Dlatego za wszelka cene nie moge pozwolic sobie, aby isc pracowac w gownianej robocie, bo to jest tylko gwozdz do trumny. Niestety moze okazac sie, ze bede do tego zmuszony z powodu braku srodkow do zycia.
  7. To juz prawie pol roku odkad nie moge znalezc normalnej pracy. Moj stan psychiczny z dnia na dzien sie pogarsza. Juz sam nie wiem, co mam ze soba zrobic. 26 lat na karku i zadnych perspektyw. Przeszlosc nie daje mi spokoju. Gdybym tylko ukonczyl studia... Tyle czasu zmarnowalem na zdobycie tego pieprzonego dyplomu i sie nie udalo. Jak mozna byc takim nieudacznikiem? Mozna. Ja jestem tego bardzo dobrym przykladem. Patologiczne dziecinstwo niszczy wszystko. Nie mam sily, aby znow isc do jakiejs badziewnej fizycznej roboty, gdzie nie bede widzial zadnych szans na rozwoj i normalne zarobki. Codziennie zastanawiam sie, w czym szukac sens zycia i niestety go nie odnajduje. Nie chce znow brac lekow, bo bycie znow otumaniona mumia mnie nie interesuje. Nie chce tez isc na terapie, bo ona nie rozwiaze moich problemow zyciowych. Zreszta nie wierze w dzialanie tego typu pomocy. Sam juz nie wiem na co choruje. Czy to depresja, czy nerwica, czy fobia spoleczna, syndrom dda, a moze to wszystko razem wziete? Nie wiem. Zycie zabralo mi moje marzenia. Teraz juz nie wiem, kim chcialbym byc. Liceum i studia zamiast budowac moja pewnosc siebie, zadzialaly zupelnie przeciwnie. Glownie ze wzgledu na caly ten chory system edukacji w polsce. Niepowodzenia utwierdzily mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, ze jestem beznadziejny. Codziennie bije sie z myslami zeby nie skonczyc ze soba. Czy to jest irracjonalne? Uwazam, ze nie. Czy normalny, zwykly, statystyczny czlowiek, ktory kiedys byl bardzo ambitny i mial marzenia po doswiadczeniach, ktore go spotkaly, bedac w beznadziejnej sytuacji zyciowej, nie widzac w ogole pomyslu na zycie, zyjac z bardzo bolesna przeszloscia, ktora nie pozwala mu czuc sie normalnie, a na dodatke idac przez zycie sam bylby kims innym? Nie sadze. Jak najlatwiej kogos zniszczyc? Uczynic jego dziecinstwo koszmarem, a potem zabic jego marzenia. I co mi teraz pozostaje? Mam isc do telemarketingu za 800zl, albo do marketu wykladac towar na polki? To nie ma w ogole sensu. To jest dalsze marnowanie swojego zycia i jeszcze wieksze pograzanie sie w beznadziei. Zabito moje marzenia i to chyba jest najbolesniejszym doswiadczeniem zyciowym. Wszystko inne mozna jakos przelknac, ale zycie ze swiadomoscia faktu, ze mialo sie szanse byc kims, a jest sie nikim jest nie do zniesienia. I ta ciagla bieda. Zycie z miesiaca na miesiac. Brak pieniedzy na swoje potrzeby, nie wspominajac juz o jakis kursach, szkoleniach, studiach, samochodzie, wynajeciu mieszkania. To jest jeszcze bardziej dobijajace.
  8. Sa bledy, ktore mozna sobie wybaczyc. Ale takie, ktore rzutuja na cale twoje zycie sa niewybaczalne. A poczucie winy i wstyd nigdy nie znikna, bo za te bledy placi sie caly czas.
  9. Zycie dalo po dupie...Oj dalo...Patrzac na moich znajomych, nikt nie ma tak przejebane jak ja. Patologiczna przeszlosc zbiera zniwa. A plony sa obfite. Ale ja wiedzialem, ze tak bedzie. Mialem 8 lat i juz bylem swiadom, co mnie czeka w przyszlosci. Dzisiaj znow nie moglem spac. Nie moge sie pogodzic z przeszloscia. Nigdy sie z nia nie pogodze. Nie zasluzylem na to, co mnie spotkalo. Chroniczna depresja, bycie dda wszystko zabraly. A teraz w wieku 26 lat, nie majac juz doslownie nic - ani pieniedzy, ani perspektyw, ani zawodu, ani nikogo kto by mi pomogl, stoje w obliczu tej jedynej sensownej decyzji, ale niestety brak mi odwagi. Na szczescie nawet to mozna obejsc. Poczekam, az skoncza sie wszystkie pieniadze, a potem moge bez zalu skonczyc ze soba. Zaluje, ze kiedys w obliczu problemow nie siegalem po wspomagacze. Wtedy bym trudnosci pokonal i dzisiaj byl w zupelnie innym miejscu. Moze nie bylbym szczesliwy, ale na pewno w jakims stopniu spelniony. Teraz juz wszytko stracone, bo nikt w zaden sensowny sposob mi nie pomoze. Ludzka obojetnosc na czyjas krzywde, oraz ogolna chciwosc czynia takich ludzi jak ja niewolnikami. Ja nie bede niewolnikiem za 5zl/h. Wole piach.
  10. Taka, ktora nie rozwija, a przy tym jest kiepsko platna.
  11. Ale po co nawiazywac jakikolwiek kontakt z ludzmi, z ktorymi nie chce sie miec nic wspolnego, bo reprezentuja poziom patologii?
  12. Zastanawiam sie co jest gorsze: nie pracowac w ogole, czy isc do pracy, ktora bedzie mnie wykanczac zarowno fizycznie jak i psychicznie?
  13. Przykro mi to stwierdzac, ale twoj awatar jednak oddaje w 100 procentach, co najmniej poziom twojego rozumienia tekstu, jesli nie rowniez cos wiecej... Naucz sie czytac ze zrozumieniem, bo de facto ZADEN z twoich postow nie tyczyl sie bezposrednio tego, co napisalem. Wyssane z palca tezy, bledne wnioskowania... Ehh.... Zeby nie byc goloslownym: Gdzie ja w poprzednim poscie napisalem, ze jestem taki jak on? Wlasnie NIE jestem taki jak on, bo moj sposob wyladowywania zlosci jest "do wewnatrz", podczas gdy w jego przypadku jest "na zewnatrz". Poza tym nie jest tak, ze znalazlem sobie "usprawiedliwienie", tylko jak juz znalazlem przyczyne moich powodow nieradzenia sobie z emocjami. Z mojej strony EOT. P.S. Nie odbieraj moich uwag a propos avatara osobiscie.
  14. niemadry: ale to nie w stosunku do Ciebie. Ty sie nie spotykasz z zadna agresja. Skad we mnie tyle zlosci? Nie domyslasz sie? Te zlosc nic nie jest w stanie ujarzmic, no moze poza benzodiazepinami albo substancjami psychoaktywnymi. Ja jestem non stop wkurwiony na maxa. Nie ma dnia zebym czul sie normalnie. Nauczyl tego mnie moj stary - on lubil drzec morde i wyladowywac swoja frustracje na mnie. Tez praktycznie byl wkurwiony non stop. Rozni nas tylko to - ze on swoja frustracje wyladowywal na zonie i dzieciach, natomiast ja wyladowuje ja na sobie samym. Ot cala filozofia.
  15. W twoim przypadku tylko do tego, abys zmienil tego debilnego awatara. Nic poza tym.
  16. Zenon: Wez przestan pisac bzdury czlowieku. Wiele osob ma podobnie? Wiele osob przerywa studia i traci 5 lat z zycia? Wiele osob traci swoje marzenia, bo jedyna rzecz, ktora miala dla niego sens w zyciu zostaje mu odebrana? Czlowieku przestan juz pisac w moim temacie, bo mnie po prostu wkurwiasz tym minimalizowaniem moich doswiadczen. Skoro jestes taki madry otworz osrodek pomocy dla ludzi w depresji i na kazdej sesji probuj im wmowic, ze to, co ich spotkalo jest niczym wielkim, drobrnostka, ze duzo osob ma tak samo. Moze ci sie uda. Jeszcze przy okazji zarobisz. Pewnie ty w zyciu miales i masz duzo ciezej? Widac jak masz ciezko po ilosci postow, ktore wysylasz na te forum. Pewnie to z nadmiaru pracy? Aha....wujek dobra rada: zmien tego awatara, bo jesli on tak debilny i nie pasujacy do tego forum, ze az brak slow.
  17. Hej! Madrze piszesz. I dlatego odpisuje na twojego posta. Jestem swiadom swoich bledow. Jestem za nie odpowiedzialny i ponosze tego bardzo bolesne konsekwencje. Ale uwazam, ze nie zasluzylem na to, co mnie spotkalo. Tym bardziej, ze wlozylem duzo pracy i zaangazowania w to, aby osiagnac swoje cele. Nie udalo sie. Nie jest wcale tak, ze ja cos chce za darmo, nie jest tez tak, ze mam postawe roszczeniowa. Ja po prostu nie widze perspektyw. Blad. Nie tyle nie widze, co ich po prostu nie mam. Czy gdybym cofnal czas to postapilbym inczej? Nie wiem. Chyba nie, bo w tamtych sytuacjach po prostu nie dawalem rady. Czy Ty jakbys byl bezrobotnym, z beznadziejnym CV oraz perspektywa kiepskiej pracy za grosze, bylbys zdrowy? Jaki sens ma wegetacja z miesiaca na miesiac bez zadnych szans na normalne zycie? Praca jako "fizol" albo pracownik marketu nie daje szans na jakikolwiek awans, nie wspominajac, ze jesli ktos chcial robic zupelnie cos innego, to taka praca go wykonczy do reszty. Tak bylo ze mna przez ostatnie lata. Praca stala sie gwozdziem do trumny. Poglebiala moje stany depresyjne, poglebiala poczucie beznadziei oraz utwierdzala w przekonaniu, ze jestem zerem, czego rowniez doswiadczylem ze strony wspolpracownikow. O wlasnym mieszkaniu, rodzinie i dzieciach juz dawno zapomnialem, bo jest to nieosiagalne na tym poziomie materialnym. Czy to jest normalne? Zreszta pieniadze to nie jedyna kwestia. Zeby miec rodzine trzeba przede wszystkim byc szczesliwym, cieszyc sie wlasna praca, cieszyc sie zyciem. Inaczej mamy podwaliny pod rodzine patologiczna. Tak by bylo w moim przypadku. No ale zostawmy ten temat, bo jest on w sferze marzen. Ja po prostu nie chce zyc tym zyciem, jakie mam. To zmien to? Jak? Praca za 1300zl? Brak slow... Viridian: A jakie to sa te dobre strony mojego zycia? Jestem slepy? Oczywiscie argumenty Zenona (jestes zdrowy i mlody) do mnie nie trafiaja. Zreszta to chyba oczywiste.
  18. Dla mnie nie ma "kiedys". Dla mnie jest jedynie "tu i teraz". Pigulka nie zmieni rzeczywistosci. Jesli czlowiek nie moze spelniac sie w zyciu, nie zaspokaja podstawowych potrzeb wynikajacych z jego wieku, to po prostu choruje na choroby psychiczne. Jest to naturalna konsekwencja. I chocby bral tony lekow antyderpesyjnych, odwiedzal tysiace szarlatanow (psychologow), medytowal przez 12 godzin dziennie, chodzil 7 codziennie do kosciola, to mimo wszytko nie zmieni to jego zdrowia psychicznego. Dlaczego? Bo musi zapokoic te potrzeby. Chodzilem wystarczajaco dlugo, aby stwierdzic, ze to jedna wielka sciema. Poza tym nie lubie rozmawiac o sobie z obcymi ludzmi.
  19. Na zadna terapie sie nie wybieram. Juz przerabialem to. Nie potrzebuje pogaduchy z hochsztaplerem. Najzabawniejsze w spotkaniach z psychologami jest ta cala farsa, ktora wyczuwa sie na spotkaniu - psycholog udaje, ze potrafi pomagac, natomiast ty udajesz, ze cos ci to daje. Taki jeden wielki teatr. Hehehe... Juz przerabialem to. Predzej wroce do lekow antydepresyjnych, ale one tez sa jednym wielkim gownem, ktore robi taka sama sieczke z mozgu jak depresja, czy narkotyki. Tak naprawde jedynym lekarstwem, ktore mogloby mi pomoc jest po prostu normalne zycie tj. normalna praca, dajaca satysfakcje, spelnienie oraz szacunek innych ludzi, normalne zarobki pozwalajace zaspokoic podstawowe potrzeby doroslego czlowieka tj. wlasne mieszkanie, samochod. To wszystko nie bedzie mi dane, bo moje marzenia poszly sie je-bac. Zawsze sobie mowilem, ze skoro nie moge miec normalnego zycia osobistego tj. swojej rodziny i dzieci (ogolem bycie DDA praktycznie dyskwalifikuje posiadanie normalnej rodziny - zazwyczaj kontynuuje sie patologie, jaka sie zostalo obdarzonym w domu), to chociaz postaram sie ulozyc sobie zycie zawodowe - tj. stac sie kims w zyciu, zarabiac przyzwoite pieniadze. Realizacja tego celu mialo byc ukonczenie przyszlosciowego kierunku studiow na Politechnice. Niestety nie udalo sie. Stracilem 5 lat. A co zyskalem dzieki temu? Poza bliznami na rekach, pogorszeniem sie zdrowia psychicznego oraz zupelnym zatraceniem wiary w siebie, chyba nic. To, co bylo praktycznie calym moim zyciem, jedyna moja nadzieja, stalo sie przeklenstwem, przyslowiowym gwozdziem do trumny. Dzisiaj przeszlosc nie daje mi spokoju. Nie funkcjonuje juz normalnie - ciagle jestem wkurwiony, nie moge przestac myslec o tym, co mnie spotkalo i co stracilem. Nie widze rowniez szans na powrot na studia - nie mam ani zdrowia, ani pieniedzy. Z rodziny mi nikt finansowo nie pomoze (zreszta nigdy mi nie pomogli, kiedy przerywalem drugi raz studia, nie majac grosza przy duszy, nawet nie probowalem prosic ich o pomoc finansowa). Ale zaplaca za swoje decyzje w przyszlosci, kiedy beda starzy i nieporadni. Wtedy ja o nich zapomne. Zreszta...co ja gadam, mam nadzieje, ze zdolam o nich zapomniec duzo wczesniej. Zenonek, tak wiem, dla ciebie bycie mlodym i zdrowym fizycznie nadaje sens zyciu. Nie wiem, czy moje zachowanie mozna nazwac masochizmem. Na pewno duzo we mnie autoagresji. W koncu doswiadczanie przemocy robi swoje.
  20. Wiem na pewno czego nie oczekiwalem: twojej odpowiedzi. Nie oczekiwalem rowniez ani porad, ani wsparcia. To, ze mam chore emocje nie znaczy, ze tak samo ma sie sprawa z intelektem. I nie ublizaj mi, tym bardziej, ze jestes ode mnie mlodszy. Mam ochote, to pisze. Nikt mi tego nie zabroni. Nie rozmawiam o tym w realu, bo po pierwsze nie mam z kim, a po drugie malo kto chcialby o tym rozmawiac. Zreszta w polsce takich jak ja wytyka sie palcami, wiec lepiej sie takimi doswiadczeniami nie chwalic, bo tylko zle sie na tym wyjdzie.
  21. Fajnie bagatelizujesz tragedie innych ludzi. Pewnie ty przeszedles wiecej? Swoja droga jestem ciekaw co bys napisal kobiecie, ktora stracila dziecko? Pewnie cos w tym stylu: "Nie jestes pierwsza, ktora to spotkalo. Zreszta, nic nie stoi na drodze, zebys zrobila sobie kolejne" 19latek: Jak sie ma 19 lat, to przeszlosc moze byc "nieznaczaca zbitka obrazów w glowie". Ale kiedy pozniej ta zbitka obrazow ma destrukcyjny wplyw na twoje zycie, to inaczej zaczynasz na nia patrzec. Za bledy mlodosci kare czesto placimy w doroslym zyciu.
  22. Oto bilans moich ostatnich 8 lat zycia: - dziewczyna, ktora kochalem zostawila mnie - dwukrotnie przerwałem studia - miałem napady autoagresji, po której zostały trwałe ślady - nie dorobiłem się praktycznie niczego - miałem epizody z narkotykami - przespałem mnóstwo dni - wyrzucono mnie z domu - stracilem prace (ale byla gowno warta, wiec sie tym akurat nie przejmuje) To wszystko plus fakt, ze pochodze z patologicznego domu miało zasadniczy wpływ na uksztaltowanie sie mojego beznadziejnego charakteru. Te doswiadczenia mnie zniszczyly i uczynily ze mnie czlowieka, ktory codziennie mysli o tym, aby sie zabic. "Co cie nie zabije, to cie wzmocni." Te banialuki w moim przypadku zupelnie sie nie sprawdzily. Pytam sie codziennie sam siebie: czemu mnie to spotkalo? Czemu mnie ciagle spotyka samo zlo? Najpierw przemoc w domu, potem przemoc w szkole, potem przerwane studia, jedne, drugie, potem beznadziejna praca, a dzisiaj bezrobocie. Czemu kurwa mnie to spotkalo? 26 lat i zadnych perspektyw na normalne zycie. Nikogo u boku.Zerowy start w dorosle zycie. Nie widze argumentow przemawiajacych za dalszym zyciem, ale z drugiej strony nie mam odwagi zeby sie powiesic. Po prostu nie mam odwagi. Na trzezwo nie bylbym w stanie tego zrobic. Kiedys mialem marzenia, ale one umarly w obliczu doswiadczen zyciowych. A czy zycie pozbawione marzen ma sens? To chyba pytanie retoryczne.
  23. Bede obiektywny, co oznacza, ze nie uslyszysz nic pozytywnego. Niestety zyjemy w kraju, ktory za nic ma takich jak my. Wszyscy sa madrzy w gebie, natomiast gdy przychodzi do dzialania to jest cisza. Musisz sobie odpowiedziec na jedno proste pytanie: chcesz zyc czy nie? Gleboko to przemyslec. Jesli chcesz zyc, co w twoim przypadku ze wzledu na dziecko jest oczywiste, to musisz zaczac cos robic. Tylko znowu nie licz na psychiatrow i psychologow. Oni ci w niczym nie pomoga. Jeden ma placone za przepisywanie lekow, drugi za sluchanie bolesnych historii. To ich praca. W d... maja to, czy ty bedziesz zyla, czy nie. Jedynymi osobami, ktora moga ci w czyms pomoc sa przyjaciele i rodzina. W twoim, jak i w moim przypadku, ta druga grupa bardziej przeszkadzala niz pomagala. Dlatego szukaj prawdziwych przyjaciol. Niestety o takowych w polsce, tym bardziej w dzisiejszych czasach, strasznie trudno. Zle zrobilas, ze bedac w takim stanie pozwolilas sobie na dziecko, tym bardziej z czlowiekiem, ktory jest nieodpowiedni. Gdzie Ty mialas rozum? Piszesz, ze nie chcialas, aby twoje dzieci mialy tak jak Ty, a sama serwujesz ten sam problem swojemu potomstwu.
  24. Chcialem w tym roku w koncu po raz trzeci isc na studia. Ale nie mam ani pieniedzy, ani pracy. Wiec znow decyzje ta bede musial odlozyc na przyszlosc. Kiedy jest sie samemu w chujowej sytuacji i nie mozna na nikogo liczyc zycie zupelnie traci sens.
  25. Podczas snu mam napady dziwnego uczucia. Nie jestem w stanie go dobrze opisac, bo ma to miejsce podczas gdy nie jestem swiadomy. Ogolem rzecz biorac jest to uczucie stopniowo powiekszajacego sie leku(?) przy intensyfikacji samoswiadomosci. Mozna to porownac do uczucia, gdy jestes w ciemnym pomieszczeniu i nagle zapala sie swiatlo, a wokol ciebie widzisz jakies drastyczne obrazy - np. ciala ludzi itp. Objawem fizycznym jest to, ze czuje jakbym sie dusil, ale to nie jest duszenie, tzn. nie brakuje mi powietrza, jakies takie dziwne klucie, nacisk w klatce piersiowej. Przy stopniowej intensyfikacji tego uczucia dochodzi do przebudzenia. Dodam jeszcze, ze nie spie bez wlaczonego radia. Tzn. jak nie dochodzi do mojego mozgu dzwiek, ktory go jakos zajmuje, to wtedy mam ciagle koszmary. Ktos z was cos takiego ma? Co to jest?
×