Skocz do zawartości
Nerwica.com

LexKSR

Użytkownik
  • Postów

    3
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez LexKSR

  1. Przepraszam, że dopiero teraz odpisuje oglądałem film Mr. Nobody, i dał mi dużo do myślenia. I przypomniałem sobie o moim poście hehe Pomianowska, Pomianowska, Tak z pewnością historia z pożarem wywarła na mnie presję w tym wieku. Z dziewczyną, którą zerwałem mówiłem jej, że mam trudny charakter. Nie potrafiłem lub nie chciałem jej przedstawić, moich fobii. Po tym zerwaniu postanowiłem sobie, że dopiero po operacji zaangażuje się w związek. To też pewnie zła decyzja, bo staram się uciekać od bycia z dziewczyną . . . Serce, jak najbardziej pozytywnie. Zrobiłem badanie echo serca i ekg, wszystko ok . Lajla, staram się hehe, ale sam obawiam się, że nie dam rady. Dzięki dziewczyny, za miłe słowa ^^ _ _____ Szukam na razie jakiejś pomocy online, na forum czy jakimś portalu dam znać jak coś się ruszy w tym kierunku
  2. Mam nadzieje, że cię nie zanudziłem. Trochę się rozpisałem, nie spodziewałem się, że aż tyle to zajmie. Ale oczekiwałem więcej wypowiedzi. Może długość postu ludzi przeraża i od razu wychodzą?!
  3. Witam, mam 18 lat, moja historia zaczęła się we wczesnych latach podstawówki. Tak mi się wydaje starałem się znaleźć przyczynę mojej blokady, w poznawaniu nowych znajomości, czy też zwykłej rozmowy. Jak miałem 8-9 lat z dwoma kolegami wszedłem do wsypu, wpadłem na głupi pomysł i podpaliłem gazetę i wyrzuciłem ją do wsypu. Zaczął się palić cały kontener ze śmieciami, każde piętro w bloku, stanęło w kłębach dymu. Przerażony uciekłem do domu. Przyjechała straż pożarna na sygnale, i ugasiła pożar. Przestałem wychodzić na osiedle, zerwałem kontakty ze znajomymi z osiedla. Spotykałem się na innych osiedlach tylko z moją grupa rówieśników z podstawówki. Nie miałem problemów z utrzymywaniem kontaktów, w podstawówce. Ale nauczyciele mnie postrzegali jako nieśmiałego, cichego chłopaka, zresztą przez wszystkie lata szkolne taki byłem i jestem w stosunku do nauczycieli. W gimnazjum, również nie miałem problemów, z kontaktami z rówieśnikami. W podstawówce, mój kolega miał sąsiada, który miał 18 lat, i zawsze nam kupował alkohol, tak co kilka miesięcy piłem po kilka piw, upijałem się z kolegami. Nawet rodzice nas puścili 3 dni pod namiot, jacy to my grzeczni. Pełnoletni kolega przywiózł nam kilkanaście piw, i kilka win na 3 dni. Nic nam się nie stało oczywiście, ale teraz jak o tym, to było nie rozsądne, ale mimo wszystko nie żałuje, dobrze wspominam, tamte lata . Możliwe, że trochę się rozpisałem nie na temat, ale będzie łatwiej zdiagnozować mój problem. Po podstawówce, już się przestało utrzymywać kontakty, z kolegami podstawówki. W pierwszym roku gimnazjum, mój dziadek (zmarł w ubiegłym roku), zmartwiony tym, że nie wychodzę, poprosił kilku chłopaków, żeby po mnie zaczęli przychodzić. I tak zacząłem wychodzić na osiedle po ok. 6 latach. W gimnazjum, nie miałem problemów, w kontaktach z rówieśnikami. Z kolegami z osiedla zacząłem palić marihuanę, paliłem co kilka miesięcy przez 2 lata. Zacząłem być gnębiony, po dłuższej znajomości z nimi, byłem centrum pośmiewiska. Przyzwyczaiłem się nie potrafiłem odpowiedzieć czy oddać. W 3 roku gimnazjum, zmieniłem grupę znajomych z osiedla, z którymi czułem się bezpiecznie, nikt mi nie dokuczał, mogłem się zwierzyć. Paliłem z nimi częściej, we wakacje codziennie praktycznie. Po dłuższym paleniu, zacząłem mieć jakby arytmię, czy też zaburzenia oddychania, nie wiem jak to określić. Miałem ciężki oddech, trochę spanikowałem, z początku. Później się przyzwyczaiłem do tego stanu. Zorientowałem się, że coś się skrzywiło w moim umyśle, zacząłem mieć dziwny myślotok. Zacząłem myśleć innymi partiami, zupełnie się zmieniłem, bardziej zamknięty i oschły. Kolejny etap w moim życiu, szkoła średnia. Przestałem palić marihuanę. Zmieniłem grupę, na znajomych pijących alkohol, z którymi piłem co weekendy. I właśnie w szkole średniej zacząłem mieć dziwne fazy. Nie potrafiłem się skupić jak ktoś do mnie rozmawia, starałem się ale nie mogło to do mnie dotrzeć. W grupie jak ktoś rozmawiał, zacząłem mieć duszności, szybkie bicie serca, nad potliwość. Starałem się, ale nie mogłem zapanować nad tym. Na praktykach, z osobami dorosłymi zupełnie nie potrafiłem rozmawiać. Siadałem gdzieś obok, i znajdowałem sobie zajęcie. Z daleka od rozmowy. Zaczęli mnie postrzegać za dziwnego chłopaka, plotkowali o mnie, że coś ze mną nie tak. Dowiadywałem się tego od kolegów którzy mieli praktyki w inne dni. Nie dziwię im się. W nocy niekiedy nie potrafiłem spać przez duszności, zaraz szybkie bicie serca i tak się męczyłem przez kilka godzin nie raz do 4-5 rano i dopiero zasypiałem. Jak byłem brany do odpowiedzi z reguły mówiłem, że nic nie umiem. Chyba, że czułem się bezpiecznie w stosunku do nauczyciela, byli to nieliczni. Wolałem pisać kartkówki. Byłem przewrażliwiony na tym punkcie i zacząłem czytać o tym trafiłem na fobię społeczną, która najlepiej mnie opisuje, a także depresja. Czułem się bezpiecznie mówiąc o tym mamie, ale ta zaprzeczała i mówiła jak możesz z dziewczyna rozmawiać to nic ci nie jest. Mam powodzenie u dziewczyn, ale nie potrafię z nimi rozmawiać, wewnętrzna blokada przed rozmową. Z ostatnią dziewczyną, która byłem zerwałem, stres mnie pożerał z każdym spotkaniem z nią. Dlatego z nią zerwałem, sądzę ze tak lepiej dla nas. Co do tych ataków nerwicy, duszności miałem je dość często, doszły do tego tricki nerwowe, gwałtowne odruchy głową nie potrafiłem nad tym zupełnie zapanować, ale to jak byłem bardzo mocno zestresowany. Kilka krotnie tylko mi się to zdarzyło. Walczę z tym, i udaje mi się, ale wczoraj poszedłem na spotkanie dotyczące prawa jazdy, byłem pozytywnie nastawiony, i pewny siebie, ale gdy wszedłem do pokoju pełnego osób. Atak, miałem ochotę wyjść, i odetchnąć, ciężki oddech, trwało to jakieś ponad pół godziny. Było to spotkanie dotyczące pierwszej pomocy, był fantom i każdy z nas musiał udzielić pierwszej pomocy. Poszedłem jako 2 specjalnie, żeby jak najszybciej to zrobić, nieźle mi poszło, starałem się mówić głośno i wyraźnie. W czasie stresu, raczej głos cichy z przerażenia. Odetchnąłem i usiadłem, atak w miarę ustąpił. Zrobiło mi się od razu lepiej. I pisząc dzisiaj tego posta, na tym forum, lepiej mi się robi, jak ktoś to przeczyta, i mnie zrozumie. Oj zapomniałem dodać ważny szczegół, który również bardzo wpłynął na moją psychikę. Otóż mam klatkę szewską, dla niewiedzących co to jest, jest to schorzenie, którym cechuje się wgłębienie na wysokości mostka. Moja wada rozwinęła się w 2 gimnazjum i od tego czasu, nie pływam nie opalam się. Pominąłem także ważny szczegół byłem duchem sportu, kochałem wf. Ale od 3 gim, już załatwiłem sobie zwolnienie z wf. Przez to, że bałem się przebrać, mimo to, że wfista szedł mi na rękę i mówił że nie muszę przebierać górnej części. Ale myślałem co koledzy powiedzą, jak zauważą po dłuższym czasie, że się nie przebieram. Dla tego wybrałem wariant zwolnienia. W styczniu 2011 czeka mnie operacja, żałuje że tak późno. Miałem ją mieć w latach gimnazjum. Jak to mówią lepiej późno, niż wcale. Myślę, że to na tyle by było jak bym sobie jeszcze coś przypomniał to dopisze. Jakieś pytania? chętnie odpowiem.
×