Skocz do zawartości
Nerwica.com

kara2311

Użytkownik
  • Postów

    23
  • Dołączył

Osiągnięcia kara2311

  1. kara2311

    zdrada

    U mnie też tragedia ostatnio...
  2. kara2311

    [Toruń]

    Również jestem z Torunia i bardzo chętnie się z Wami spotkam :-)
  3. kara2311

    [Toruń]

    rozumiem że jesteś już po badaniu EEG ? jak wyniki? mnie tylko jeden lekarz zlecił to badanie, wczesniej nikt o tym nie pomyślał jakoś... badanie wyszło kiepsko, i lekarz zlecający je stwierdził że mam padaczkę.dziwnie , bo nigdy nie miałam objawów...później była wizyta u neurologa,rezonans magnetyczny głowy ( na szczęście ok),kolejne EEG - wynik podobny do poprzedniego, i konieczność zmiany lekarza ( z przyczyn ode mnie niezależnych) .mój obecny psychiatra wyniki EEG zlekceważył raczej ,twierdząc że padaczki nie mam na pewno...trochę sie pogubiłam szczerze mówiąc...jakoś tracę powoli wiare w to że sie z tego wyleczę, nie trafiłam jeszzce też na lekarza który pod kazdym względem by mi pasował...psychoterapii jeszzce nie próbowałam,ale w przyszłym roku planuję się wybrać... a Ty chodzisz na psychoterapię?moze mógłbyś kogoś polecić w Toruniu? może psychiatrę również?pozdrawiam
  4. kara2311

    [Toruń]

    hej! Równiez jestem z Torunia i chetnie poznam kogoś z podobnymi problemami do porozmawiania,wygadania się,podzielenia doświadczeniami...Od wielu lat lat cierpię na zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne,leczyłam się a raczej próbowałam leczyć u wielu psychiatrów, niestety z marnym skutkiem...Obecnie od półtora miesiąca biorę Seronil,na razie efektów nie ma...Poprzednio przez 3 miesiące byłam na Xetanorze,który oprócz ubocznych,również nie przyniósł efektów:( Zastanawiam się nad psychoterapią,może ktoś z Was mógłby mi polecić jakiegoś psychoterapeute,psychologa? moze dobrego psychiatrę również?jakie macie doświadczenia z lekarzami z Torunia? napiszcie prosze tutaj albo w wiadomości prywatnej.pozdrawiam
  5. witam wszystkich! równiez zmagam sie z tym okropnym lękiem przed zarażeniem ,boję sie i unikam jak moge bakterii,wirusów,brudu,miejsc w których mogłabym sie zarazic,ludzi ktorzy w moim mniemaniu na pewno sa chorzy,przedmiotow ktore maja na sobie miliony zarzakow...itp...to jest straszne i maksymalnie utrudnia mi zycie i codzienne funkcjonowanie.najbardziej jednak boje sie sliny...jesli np na chodniku widze czyjąś ślinę wydaje mi sie ze bakterie ktore sa w niej znajda sie w jakis cudowny sposob na mnie:( nie daj Boze ktos np stojac w kolejce za mna kaszle juz wyobrazam sobie jak mnie czym zaraza.staram sie unikac jak ognia miejsc gdzie mozna miec bliski kontakt z innymi ludzmi...z jednej strony czasami potrafie zdac sobie sprawe ze to tylko chore mysli i ze gdyby tak bylo to polowa ludzkosci by wyginela,z drugiej nie umiem sie przealamc i zaryzykowac...kiedys to dotyczylo tylko mnie,balam sie o siebie,o moje zachorowanie,teraz najbardziej dotyczy to mojego niespełna dwuletniego synka,ktory jest dla mnie wszystkim.boje sie o niego,ze ja go czyms zaraze albo on czegos dotknie i zachoruje.chronie go jak potrafie,na spacerze,ktory jest dla mnie udreka,zabraniam mu dotykac czegokolwiek w obawie przed zarazkami,...najgorsze jest to ze zdaje sobie sprawe ze go krzywdze w ten sposob,ze ograniczam go,nie pozwalam sie rozwijac...jednak ten lęk i ciagla obawa o zdrowie są silniejsze...równiez mam bardzo zniszczone ręce od mycia ich po zetknieciu z czymkolwiek nawet u mnie w domu...włączniki od swiatla i klamki sa myte kilka razy dziennie,a i tak właczam swiatlo łokciem .jesli ktos nas odwiedza oczywiscie pierwszeco musi zrobic to umyc rece zeby mi dziecka i wszystkiego w domu nie pozarazac.dlugo by mozna opowiadac,bo tego jest naprawde sporo...zreszta pewnei sami macie podobnie... od prawie 2 tygodni przyjmuje 20mg Seronilu (fluoksetyna) i czekam cierpliwie na efekty...wcześniej przez 2,5 miesiaca bralam paroksetyne i nie bylo zadnej poprawy a wrecz wydaje mi sie ze sie pogorszylo.... napiszcie jak sobie radzicie z tymy okropnosciami,i trzymajcie sie,musi byc dobrze... -- 12 paź 2012, 10:13 -- zapomnialam jeszzce dodac ze to nie jedyne natrectwo ktore mam,jednak najbardziej utrudniajace życie ,z innymi lepiej czy gorzej ale staram sobie radzic pozdrawiam
  6. kara2311

    zdrada

    hej miałam nadzieje że jak urodze moje ukochane maleństwo to wszystko minie ...i rzeczywiscie na poczatku tak mi sie wydawało.. mój syneczek ma juz 14 miesiecy a ja jestem niemal wrakiem człowieka,pod wzgledem psychicznym ...walcze sama z soba bo wiem jak takie maluszki doskonale rozpoznaja nastrój i stan mamy...u mnie dodatkowo występuje ogromny lęk przed brudem i wszelkiego rodzaju zarazkami,boje sie ze zarzae czyms moje malenstwo.poza tym kiedy wychodze sama z domu pojawia sie ten głupi strach czy aby nic z nikim nie zrobiłam...po powrocie analizuje dokładnie minuta po minucie mój pobyt poza domem,to mi zatruwa życie...mój synek jest moim największym szczęsciem i dla niego chce byc zdrowa,musze byc zdrowa...jednak ciągle karmie piersia i nie moge przyjmowac leków...we wtorek mam wizyte u psychiatry i chyba zdecyduje sie na odtawienie mojego skarba od piersi,bo to bedzie mniejsze zło (tym bardziej że juz ponad rok pije mije mleczko) niz znerwicowana mama. napisz prosze w wolnej chwili jak to u Ciebie wygląda...pozdarwiam goraco
  7. kara2311

    zdrada

    hej! dawno nic nowego sie tu nie pojawilo.ciekawa jestem jak sie czujecie ?czy odczuwacie poprawe?mam nadzieje ze chocby niewielka... u mnie po staremu...raz lepiej raz gorzej,chociaz nie ma dnia bez chorych mysli i zadreczania sie.termin porodu zbliza sie wielkim krokami i strasznie sie boje:( napiszcie co u Was!pozdrawiam goraco buziaki
  8. kara2311

    zdrada

    przesledzcie wpisy od poczatku prosze a nie wypisujecie rzeczy w ogole nie na temat.
  9. kara2311

    zdrada

    jejku tak bardzo Ci współczuje...slub to takie piękne wydarzenie w naszym zyciu i nie powinno byc przyćmoine ani tym bardziej zepsute przez jakieś wstrętne choróbsko!wiem ze to ciężkie ale prosze postaraj sie zrobić wszystko żeby ten dzień był taki ja sobie wymarzyłaś.odpychaj te wredne myśli ze wszystkich sił,myśl tylko o Twoim ukochanym i o Waszym wspólnym dzieciątku,o tym ze zawsze bedziecie szczęsliwi i nikt i nic tego nie zepsuje.ta choroba jest przekleństwem nas wszystkich ale nie mozemy pozwolić jej wygrać.mamy jedno zycie ktore tak szybko mija i takie okrutne choróbsko nie moze nam odbierac radosci życia!tak sobie tłumacz.wiem ze to niełatwe ale musimy sie starać.ja tez ze wszystkich sił probuje je wyganiac z glowy.bo to jedyne wyjście. ach moj brzuszek jakos słabo rośnie:)wszyscy sie dziwia kiedy mówię ze to 5-ty miesiac.ale fizycznie czuje sie dobrze.gorzej oczywiscie z psychika:(.w piatek mam USG wiec mam nadzieje ze dowiem sie czy bedzie dziewczynka czy chłopiec.wczesniej caly czas marzyłam o synku ale teraz to mi zupelnie obojetne.najwazniejsze zdrowie maleństwa. trzymaj sie cieplutko.badz silna.i nie daj sie tym natretnym podłym myslom!buziaki
  10. kara2311

    zdrada

    jesli chodzi o mnie to ZOK mam stwierdzony przez psychiatre juz wiele lat temu.natrectwa w przeciagu tego okresu wciaz sie zmieniaja.i dotycz przeroznych sytuacji i rzeczy.z niektorymi potrafie sobie radzic ale to ktore mam teraz to juz dla mnie za wiele.psychika ludzka jest tak skomplikowana i niezbadana ze tak naprawde nie potrafie odpowiedziec na to pytanie...jednak wydaje mi sie ze nie masz racji i to nie tak....chce byc z moim mezem,z nikim innym.tego jestem pewna. dziewczyny!nie wchodzilam tu ostatnio bo mialam ogromna poprawe.mysli praktycznie odeszly a jak tylko sie pojawialy umialam je wyrzucac z glowy w tym samym momencie.niestety kolejny raz przekonalam sie ze to nie takie proste.od trzech dni jest znowu koszmar.znowu analizuje,mysle i zadreczam sie...plakac mi sie chce praktycznie caly czas i nie chce zyc...dlaczego to nie chce tak po prostu wyjsc z naszych glow?najgorsze jest to ze z jednej strony wiem ze to jest choroba a z drugiej doluje sie i zadreczam jakby cos naprawde sie stalo a ja tego nie pamietam...koszmar! a co tam u Was?mam nadzieje ze czujecie sie lepiej,pozdrawiam Was cieplutko.trzymajcie sie.
  11. miko 84 dzieki za linka do artykulu o malzenstwach zniszczonych przez SSRI.bardzo bardzo ciekawy.polecam wszystkim.
  12. dzieki wielkie.jestes pierwsza osoba na tym forum ktora pisze naprawde madre rzeczy a nie tylko s krytykuje albo obraza.
  13. pete 27 dziekuje za Twoj post.moze faktycznie masz racje ze w moim przypadku nie chodzi tyle o przemiane osobowosci ale zmiany w zachowaniu.moze potrafisz wytlumaczyc jak osoby bardzo bardzo cieplej i kochajacej,wrecz zbyt uczuciowej moglam tak nagle w przeciagu 2 lat stac sie czlowiekiem ktory ma na wszystko wyrabane,przepraszam za kolokwializm.bo ja sobie tego nie potrafie wytlumaczyc,jak tylko stosowaniem tego leku.w moim zyciu nie wydarzylo sie nic w tym okresie co moglo przyczynic sie do az tak drastycznej zmiany w zachowaniu.czy sadzisz ze po prostu stalam sie zlym czlowiekiem???ja juz sama nie wiem co myslec.nie chce szukac wymowek dla mojego owczesnego zachowania ale tez nie sadze ze moglam tak nagle stac sie inna osoba...wszyscy moi bliscy,znajomi nie mogli uwoierzyc ze az tak mozna sie zmienic...
  14. dokladnie to samo mialam napisac juz wczesniej...moze roznym osobom to pasowac,podejrzewam ze wiekszosc z nich to single,jednak kiedy jestes w stalym zwiazku to takie podejscie moze go jedynie stopniowo niszczyc.na pewno nie pomaga wzajemnym relacjom.ja praktycznie czulam jakby nasza bliskosc zupelnie zanikla.kiedy sobie to uswiadomilam poczulam sie okropnie...teraz probuje odbudowac to co kiedys bylo miedzy nami...te bliskosc i radosc z przebywania razem...cieszenia sie wspolnymi chwilami jak dawniej...mam nadzieje ze i Wam sie uda.msi sie udac.jesli sie kochacie to nie pozwol by to pieprzone chorobsko ani tym bardziej leki to zniszczyly.probowaliscie psychoterapii?
  15. spoko,juz odpowiadam...nie sadze ze ktokolwiek zauwazyl u siebie zmiany po kilkunastu dniach przyjmowania...u mnie lek zaczal dzialac po okolo 6 miesiacach i mniej wiecej od tego momentu pewnie zaczely sie te zmiany...od razu mowie ze to niebylo tak ze juz od samego poczatku odczuwalam je jako zle,wrecz przeciwnie...bardzo sie cieszylam ze lek dziala,ze w koncu mopge zapomniec o moich natrectwach,ze czuje sie pewna siebie ,nie czuje sie gorsza...itp/// przedtem bylam chorobliwie zazdrosna,czulam sie gorsza od kazdej innej dziewczyny,kazda wydawala sie byc atrakcyjniejsza,ciekawsza niz ja.i wydawalo mi sie,mimo zapewnien mojego teraz juz meza,ze jemu rowniez podobaja sie wszystkie inne tylko nie ja....zero wiary w siebie... paroksetyna to zmienila...ale dla mnie az za bardzo...nie tylko przestalam byc zazdrosna,ale zupelnie przestalo mnie obchodzic co moj maz mysli,czuje.stalam sie czlowiekiem niemal bez uczuc.wydawalo mi sie ze juz go nie kocham,bo skoro jest mi obojetny...mam najcudowniejszego meza na swiecie i to po rozmowach z nim,czesto pelnych lez,dotarlo do mnie jak bardzo go kocham i ze za nic w swiecie nie chcialabym go stracic...wiem ze wyrzadzilam mu wiele krzywdy nie liczac sie z nim,z tym co czul,co myslal,ze wielokrotnie musial sie martwic o mnie kiedy wychodzilam z domu bez slowa...bo przeciez jesli kogos kochamy to martwimy sie o niego...wtedy mnie to nie obchodzilo....co wiecej-nie myslalam o tym ze on moze sie martwic.moje uczucia i to czego ja chce byly najwazniejsze,stalam sie pieprzona hedonistka. dzis kiedy o tym mysle chce mi sie plakac,wlasciwie to nie ma chyba dnia zebym nie plakala...bo ja nie moge zniesc poczucia ze to bylam JA... [Dodane po edycji:] ktos pisal o braku ochoty na seks po paroksetynie.u mnie ona praktycznie zanikla
×