Skocz do zawartości
Nerwica.com

DesperatkaNC

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia DesperatkaNC

  1. Czy to normalne, że po roku bycia z facetem nagle spadła na mnie jakaś fala podejrzliwości? To uczucie nie daje mi spokoju do dzis, a juz jestem z nim ponad 2 lata! Nie mówie, że kiedyś bylo idealnie, bo sie nawet wiecej klocilismy, a ja sama potrafilam go zranić słowami. Teraz bym sie nie odważyła. Czasem mi coś leży na sercu, ale wole to pozostawić dla siebie... jednak chyba to tłumienie jest gorsze, niby nie ma niepotrzebnych słów rzuconych w emocjach, ale to wieczne uczucie niepewności.. to mnie naprawdę przerasta. Czasem potrafię leżeć i po prostu płakać. Poczułam się jakaś gorsza, niedowartościowana... a to wszytsko przez to, że ten pierwszy rok widywaliśmy się niemal codziennie, czułam, że on bardzo tego potrzebuje itd. , że chce sie ze mna widziec, ze robi to z przyjemnosci. Poza tym chyba miał więcej pokory gdy sie klocillismy, potrafil plakac, teraz juz tego nei robi! Ja przy nim zmalałam, a on stał się wazniejszy i pewniejszy siebie. Mimo wszystko wciąż powtarza ze mnie kocha i czesto to czuje, jak na mnei patrzy i czuje tez, ze cieszy sie z mojej obecnosci, ale nie jest już dla niego koniecznością zeby sie ze mna codzien widziec. Jednak do czego zmierzam... wiem ze to, co napisalam powyzej, jest problem wiekszosci kobiet, brak zainteresowania ze strony faceta idt.. choc u mnie to tak zle nie wyglada, ale ok. Rok temu, jak juz wspomnialam, byl taki przelomowy moment, a dokladnie sierpien, nie zapomne nigdy, jak bardzo bylam wtedy nieszczesliwa. Bylismy razem w Tunezji i juz tam czulam cos nie halo, potem bylismy nad morzem ze znajmomymi i tak samo.. jakies dziwne uczucie, ze cos jest nie tak. Gdy wrocilismy, on do konca miesiaca byl niemal niedostepny dla mnie, wciaz jezdzil pomagac rodzicom, wciaz go nie bylo.. Tlumaczyl sie tym, że pozyczyli mu pieniadze na wyjazd, to musi to odpracowac, bo im obiecal. Jednak mi nei pasowalo w nim to, że nie potrafil sie choc popoludniu urwac, tzn od rana jechac i potem reszte dnia ze mna spedzic. Kiedys by tego pragnał - myslalam. W ogóle caly czas otaczaly mnei chore mysli , doslownie jakies natrectwo... tak mnie to bolalo. Juz nie chodzilo o to, żeby sie codziennie widziec, tylko po prostu czesciej, zebym widziala, że jemu zalezy, ze wiecej pisze, dzwoni.. chocby uslyszec to, że teskni. Po prostu nei czulam tego, ze brakuje jemu mojej osoby. Nie chodzilo o to, że nie ma pomagac, wkoncu rozumiem jego obowiazki. Ale bez przesady. Reszte wakacje spedzilam niemal sama, choc Bartek mieszka ode mnie niecaly kilometr. Na kazdy jego telefon czekalam jak idiotka, umawialismy sie na godzine, ze zadzwoni, i on np spoznil sie z tel 15 min to ja juz w nerwach, wyciszalam dzwieki, zeby nie czekac na sygnal lub calkowicie go chowalam, plakalam, rece mi sie trzesly i wogole.. Potem nagle chwytalam telefon z nadzieja, że zobacze na ekraniku napis : polaczenie nieodebrane. To chore wiem... Ale najgorsze jest to, że mi to pozostalo. Czuje, ze jest miedzy nami duzo lepiej, uwielbiam z nim spedzac czas, ale gdy tylko z nim nie jestem, to nie sama swiadomosc ze jego nie ma , tylko to natrectwo czekania na telefon. Niby w mniejszym stopniu, ale nadal sobie z tym nie radze. Po prostu gdy z adlugo nie dzwoni, to wylaczam dzwieki, bo po co mam sie niepotrzebnie denerwowac czekaniem na sygnal. Potem sprawdzam raz, drugi, czasem trzeci... w miedzyczasie serce mi wali jak szalone z nerwow, o bolu brzucha nie wspomne....;/ az wkocu jest. Wtedy oddzwaniam. Kiedy po moim sygnale oddzwoni, czuje ulgę. Jednak czasem, jak mu zadzwonię,a on dlugo nei oddzwania, to czuje sie jeszcze gorzej. Probuje znalezc setki wytlumaczen na to, co moze teraz robic... Moze jest na silowni, moze ma wlasnie zajecia, moze spi...hmm... a to wylacze dzwieki, bo po co mam czekac. I znow to samo bicie serca, ale jeszcze gorsze, Bo czuje sie niepewnie. Czasem nachodza mysli, że moze nie moze rozmawiac, bo jest z wlasnie z jakas inna dziewczyna. Albo ze cos sie stalo jemu. Czasem nawet sobie tak mysle, ze co bedzie, gdy sie wogole juz nie odezwie? Czy to normalne????? Nie wspomnialam, że juz mnie pare razy zawiodl. Ale to nie bylo nic powaznego... tylko ze raz wyczytalam eski z jakas inna dziewczyna, niby nei bylo tam nic pikantnego, ale pisal od tak i to z taka sympatia... ze mna tak nie pisze, wogole ze mna nie pisze, tylko do siebie dzwonimy! Po tym jak nakrylam te sms, on mial mi za zle, ze mu spenetrowalam telefon, juz sie prawie rozstalismy, ale oczywiscie bym nie wytrzymala... Chora sytuacja.... Najgorsze jest to, ze czuje sie przy nim na slabszej pozycji, ze on ma przewage, w klotniach, we wszytskim, jest taki pewny siebie. W ostatnim czasie jak sie klocilismy ( nie wspominajac, ze to na mnie przechodzila przewaznie cala wina ) dzwonilam do niego jak porąbana, gdy np. rzucił słuchawką, czy zrobil ze mnie najgorszą... To ja sie pierwsza odzywalam. Ostatnie dwa razy, kiedy doszlo do wymiany zdan ( oczywiscie, jak zwykle, cos mnie bolalo) rozlaczyl sie, ale tym razem nie zadzwonilam juz potem. Odezwal sie pierwszy i to nie tak pozno, jak myslalam! Wiec jest chyba jakis postęp:( ale bola mnie te moje chore mysli i czekanie na telefon, wieczne zadreczanie sie. Ale wiem, że sie z nim nie rozstane, chyba ze mi cos okropnego wywinie, to nie bede miala wyjscia. Za bardzo go kocham i wiem, ze on tez to odwzajemnia, ale chyba cos nie tak sie porobilo....;/
×