Skocz do zawartości
Nerwica.com

erin

Użytkownik
  • Postów

    12
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez erin

  1. A u mnie dolegliwości "niezidentyfikowane" czyli np ból głowy, brzucha, serca niestety wzmagają lęki i jako hipochondryczka podsuwam sobie miliard scenariuszy. Ale gdy np mam zdiagnozowaną anginę bądź zapalenie nerek, mam spokój na 2 tyg, nie wiem na ile jest to spowodowane wycieńczeniem organizmu. W sumie dużo już było na ten temat, prawdą jest że jak człowiek odda się jakieś czynności w 100%, a raczej poświęci jej swoje myśli, dolegliwości somatyczne ze strony nerwicy ustępują. Wiadomo jednak, że cholernie trudno jest to wykonać (szczególnie nam, nerwicowcom), a choroba nas do tego niejako zmusza, dlatego tak się dzieje.
  2. No raczej na jesienną chandrę bym tego nie zrzucała, benzo niestety zaburza aktywność psychoruchową i zobojętnia. Fakt, ma się wszystko w d, ale przy długotrwałym braniu niestety coraz mniej, więc bierz jak jest taka potrzeba. Ja zaczęłam przyjmować codziennie i teraz o efekcie mogę zapomnieć, ale odruch brania został niestety. O ile wczoraj miałam całkiem znośny nawet powiedziałabym że dobry dzień, o tyle dzisiaj jestem roztelepana, mam mocny ucisk w głowie. Zastanawiam się czy jest to spowodowane ponownym braniem asentry, ale biorę w sumie za krótko żeby organizm mógł się nią nasycić.
  3. Witam, od razu zaznaczam że post będzie długi i prawdopodobnie nudny, ale mam potrzebę napisać to czym niekoniecznie mogę się podzielić z rodziną czy znajomymi (nie przez wstyd, a raczej problem z wczuciem się w osobę z nerwicą, często umniejsza się tej chorobie - krótko, bagatelizuje się ją). To czwarty rok walki z świństwem jakim jest nerwica, nie przypominam sobie żebym była kiedykolwiek w gorszej kondycji psychicznej. Zaczynam sobie powoli uświadamiać, że sprawy które wydawały mi się przez tyle lat błahe, wychodzą jedna po drugiej i wprowadzają mnie w coraz mocniejszy dół. Nigdy niczego mi nie brakowało, jednak wychowałam się w rodzinie w której jeden z jej członków nadużywał alkoholu - nie doświadczałam żadnych nieprzyjemności z tego powodu, ale jako dziecko byłam świadkiem scen których dzieci widzieć nie powinny (podcinanie żył, deliry i tego typu rzeczy), po przedwczesnej śmierci tej osoby przeniosłam się wraz z "nową" rodziną, a raczej nowym członkiem-ojczymem. Staram się nie życzyć ludziom źle, ale tej osobie życzę wszystkiego co najgorsze. Była przemoc, wyzwiska i ucieczki z domu, dodam że takie akcje miały miejsce w okresie podstawówkowo-gimnazjalnym, teraz kiedy jestem już na studiach nie mam kontaktu z tą osobą, nadal mieszkamy pod jednym dachem, ale mijamy się i nie odzywamy słowem. Było jeszcze kilka niuansów w moim krótkim życiu, o których jednak wstydzę się myśleć a co dopiero pisać na forum publicznym. Na pewno te rzeczy przyczyniły się do mojej choroby, zastanawia mnie jednak to, że przez tyle lat nie odczuwałam tego w ten sposób, w sumie nadal nie odczuwam (chyba, że głęboko w podświadomości ). Zawsze byłam optymistką, na myśl o tamtych wydarzeniach robiło mi się oczywiście przykro, ale nigdy tak że miałabym płakać, po prostu zdarzyło się ale życie toczy się dalej, a ludzie mają większe problemy. Stoję teraz w ślepym zaułku, z jednej strony dostałam się na kierunek który miał mi się teoretycznie podobać ( w praktyce jest już gorzej), mam dużo planów, pasję którą staram się realizować, a z drugiej strony jest choroba która konsekwentnie mi w tym przeszkadza. Ataki dopadają mnie głównie w środkach transportu i w miejscach z których nie mogę wyjść (bo np nie wypada, albo głupio), lekką ręką mam wtedy 150 na liczniku, w głowie mętlik i zlana potem zazwyczaj sięgam po xanax, który niestety wpieprzam ostatnio jak cukierki i który już mi nie pomaga, doszła do tego apatia, zmęczenie, słowem nie mam siły podnieść się z łóżka. Do tego wszystkiego dochodzi mocna hipochondria, z którą borykam się praktycznie od zawsze, a nerwica tylko ją nasila. Czasami "wyłączam się" i mam wrażenie, że to co się dzieje wokół mnie jest filmem, obrazem, nie wiem czy to podchodzi pod derealizację, wiem tylko że kiedy kilka msc temu porzuciłam antydepresanty nie miałam tego typu sytuacji, możliwe że choroba się pogłębia i to jest moim największym lękiem ostatnimi czasy, zadaję sobie wtedy pytania - Co jeśli nigdy z tego nie wyjdę? - Co z moimi planami, jestem przecież młoda?-A może to początki schizofrenii? Na forum jest wątek pt " czy wierzysz w wyleczenie (...)", na tę chwilę bardzo w to wierzę, inaczej nie jest to życie tylko wegetacja i tłumienie coraz to nowych problemów i lęków lekami.
  4. erin

    Lęk przed lataniem

    Nawet nie chcę myśleć co by się ze mną działo gdybym zobaczyła odpadający kawałek skrzydła, a ten dreszczyk mnie przerasta - za wszelką cenę chciałabym oszukać przeznaczenie i nie jestem w stanie wbić sobie do tego pustego łba, że jego zwyczajnie oszukać się nie da. Alkohol odpada, czasem nawiedzają mnie "herzklekoty" a chcę mieć 100% pewność, że z momentem wejścia na pokład będę miała wszystko w (oględnie mówiąc) czterech literach. Leciałam 3 razy i wszystkie te cudowne doświadczenia miały miejsce jeszcze przed chorobą, a panika którą siałam była proszę mi wierzyć - nie do opisania, dlatego wiem że muszę załadować większą dawkę niż tą którą przyjmuje podczas ataków (coraz rzadszych na szczęście). Clonazepam to lek mocny, jednak nie zawsze spełnia swoją rolę. Skonsultuje na pewno dawkę z psychiatrą myślę o 5 mg xanaxu ewentualnie dormicum dożylnie, ale z tym może być trochę kłopotu.
  5. Jak sobie z tym poradzić? W dobie lotnictwa, teraz gdy bilety są coraz tańsze i dostępne dla zwykłego śmiertelnika - niemoc wejścia na pokład samolotu to jak kalectwo. Udowodniono ze jest to najbezpieczniejszy srodek transportu ale mnie te badania nie przekonuja, boje sie wylewu jak i zatoru ktory moze sie przemiescic, katastrofy lotniczej, terrorystów na startowaniu konczac. Wiem ze brzmi to strasznie glupio, ale sprawa ma sie nastepująco - za msc lecę na zasluzone wakacje ale sama mysl o wejsciu na poklad mnie paralizuje, nie chce sama sobie zrobic krzywdy swoja histeria wiec zastanawiam sie ktora z magicznych pigułek sprawdzi się na tę okoloiczność. Clonazepam, tak żeby wejść, usadowić się w fotelu i kimnąć czy jakieś uspokajacze w większej dawce?
  6. secretladykkk ta gulka w gardle to nic innego jak wytwór naszej podświadomości a często dolegliwości (niegroźne) ze strony układu pokarmowego, poza tym nie ma co się czarować, papierosy to straszny syf i różne mniej lub bardziej upierdliwe dolegliwości nawiedzają dzień po grubym przekroczeniu własnych "granic". Ja z hipochondrią zmagam się od późnej podstawówki, zaczęło się niewinnie od jaskry, a później to już poleciało - przerobiłam wszelkiej maści nowotwory, choroby układu krążenia, oddechowego, klasyka gatunku czyli co jakiś czas pojawiające się epidemie rozdmuchiwane jeszcze bardziej przez media (ostatnio modna e cola), nawet podejrzewałam u siebie Parkinsona. W obecnej chwili nabardziej boje sie zawału i zatoru, sprawe komplikuje fakt że odczuwam bardzo podobne dolegliwości do symptomów wyżej podanych schorzeń, bóle żołądka imitujące te zamostkowe, nerwobóle, zgagi i kołatania (z natury jestem szybka, ale czasem mam wrażenie że nie wyrobię się na liczniku ). Czy nie odnosicie wrażenia że hipochondria częściej dotyka ludzi którzy mają stycznośc ze środowiskiem medycznym? wydaje mi sie, ze gdybym nie wysłuchiwała codziennie o młodych ludziach leżących na kardio i czekającyh na przeszczep z pozornie błahych powodów itp - nie miałabym tego problemu a przynajmniej nie aż w takim stopniu nasilonego...
  7. erin

    Co zrobić gdy...

    Czy to działa w ten sposób? Normalnie idę do szpitala i oddaję ten lek? Aha i pytanie czy mogę oddać do apteki?
  8. erin

    Co zrobić gdy...

    Biorę asentrę od około roku, skończyłam na dawce 150 mg, razem w porozumieniu z psychiatrą stwierdziłam że to już koniec mojej "przygody" i lek ten zdziałał to co miał zdziałać na polu nazwijmy to nerwicowym. Zaczęłam szybciej schodzić z tej dawki, nie ma nic gorszego niż uzależnienie od tego typu leków - teraz tylko praca nad sobą i okazjonalnie xanax . Przechodząc do sedna, zalega mi całe opakowanie asentry 50 i nie wiem co mam z nim zrobić, termin ważności (2015) jest ciut daleki i szkoda mi wywalić je do kosza bądź przeterminowanych leków. Aha, wiem że na forum jest odgórnie ustalony zakaz handlowania lekami więc zaznaczam że to nie jest w żadnym wypadku "oferta handlowa". (Wyprzedzając pytania, nie mam nikogo znajomego kto potrzebował by takich leków) pozdrawiam erin
  9. erin

    psychoterapeuta

    Czy może mi ktoś polecić dobrego psychoterapeutę w Warszawie? Wiem, że każdemu odpowiada co innego ale jestem ogromnie uprzedzona do tego typu "rozrywek". Boje się, że znowu źle trafię i zostaną mi już tylko leki pozdrawiam
  10. erin

    Czy to nerwica?

    chodziłam kiedyś do psychologa i miałam wrażenie że gadam do ściany, dosłownie psychiatra wsadził mnie na sertraline ale ja bardzo mądrze po miesiącu przerwałam leczenie bo wierzyć mi się nie chciało że mam depresje jestem sceptycznie nastawiona do wszelkich psychoterapii, bo jak już mówiłam nie odczuwam żadnych lęków i nie odczuwam jakiś zmian w mojej psychice ale to samopoczucie mnie dobija i zabiera całą chęć życia. no nic wizyta będę musiała zarezerwować wizytę u psychiatry
  11. erin

    Czy to nerwica?

    pierwsze co zrobiłam to masa badań,które niestety nic nie wykazały czyli potwierdziły się moje najgorsze obawy nerwice leczy się antydepresantami czy uspokajającymi środkami?
  12. erin

    Czy to nerwica?

    Witam Moje dolegliwości sięgają czerwca, kiedy to po suto zakrapianej imprezie i nieprzespanej nocy obudziłam się z kacem gigantem. No ale wiadomo,trzeba czynić swoją powinność a nie użalać się nad sobą. Będąc już na zajęciach dostałam ogromnej tachykardii (koło 170 na liczniku), uderzenia gorąca, zlałam się cała potem, zaczęło mi się kręcić w głowie i byłam pewna że zemdleje albo co gorsza umrę. Przechodząc do rzeczy,pojechałam na pogotowie dostałam leki i po dobie wyszłam,cacy. Niestety od tamtego czasu, niezależnie od tego czy noc prześpię czy nie czuje się beznadziejnie. Nie mam siły na nic, często mam wrażenie że się dusze, gula w gardle, gorąco, tachykardia. Jednocześnie nie odczuwam żadnych lęków i jestem osobą towarzyską, optymistycznie nastawioną do świata. Aha dodam jeszcze, że tsh mam w normie, serce też działa jak należy (chociaż objawy mówią co innego) Pytanie, nerwica depresja czy przypadłość organizmu?
×