Hej!
Mam 20 lat ,jestem mężczyzną i od połowy kwietnia tego roku borykam się z moją seksualnością. W połowie kwietnia spotkałem w autobusie homo/bi-seksualiste z mojej szkoły. Nigdy mi nigdy nie przeszkadzał i tolerowałem go i nigdy w żaden sposób mnie nie interesował. Powracając do tematu kiedy zobaczyłem go w autobusie i spojrzeliśmy w sobie oczy zaszła jakaś dziwna reakcja. Przestraszyłem się tego i na jakiś krótki czas zapomniałem o tym. W moim technikum były organizowane warsztaty psychologiczne na których był biseksualista ,który z wyglądu wyglądał jak stereotypowy homoseksualista (odblaskowa kurtka ,spodnie rurki ,ruchy jak u kobiety itd.) i przy nim zacząłem czuć się nerwowo. Zacząłem wtedy go na tej jednej sesji obserwować go itd.
Wcześniej widywałem go i nie robił na mnie żadnego wrażenia. Nie czułem żadnego popędu tylko nieustannie myślałem o tym co zaszło. Następnie zaczęło się to pogłębiać i jakby wykształciło się u mnie podniecenie na widok faceta. Co najśmieszniejsze ostatniego czasu kiedy spojrzałem na obojętnie jakiego faceta czułem jakby podniecenie ,ale faja mi nie stawała . Zacząłem przeglądać gejowskie porno i porównywałem co mnie bardziej podnieca. Wyszło na to kiedy zobaczyłem kobietę w akcji dostawałem zwodu ,a przy gejach w akcji to tylko czułem to "podniecenie" ,ale nie miałem zwodu. Mimo chwilowej ulgi jaką dzięki temu doznałem zacząłem nadal szukać dowodów czy aby nie jestem bi czy homo. Z czasem tych poszukiwań doszło do tego ,że zacząłem masturbować się wyobrażając sobie facetów. Kiedy dostałem wytrysku pierwszy raz miałem ulgę ,ale zarazem czułem wstręt do siebie ,który co raz bardziej narasta. Czuję się odrażająco i czuję ,że jest to przeciwstawne z moją naturą ponieważ zawsze interesowały mnie kobiety mimo tego ,że nie byłem kobieciarzem. Byłem też przez 3,5 roku z dziewczyną którą bardzo kochałem ,lecz stety/niestety nie potrafiliśmy się dogadać i zerwaliśmy ze sobą. Kiedy zaczęliśmy być ze sobą silnie mnie podniecała. Pamiętam dzień w którym pierwszy raz całowaliśmy się ,a ja zmoczyłem sobie spodnie lub nasze figle w łóżku choć do stosunku nigdy nie doszło. Więc teraz kiedy myślę o tym co było między moją pierwszą miłością to nie potrafię zaakceptować tego ,że mogę być bi lub homo! Nawet gdyby nie było jej to i tak byłby we mnie bunt ponieważ do homoseksualizmu odczuwałem i może teraz jeszcze odczuwam odrazę mimo tego szanuje homo i bi ponieważ nie ocenia się po orientacji człowieka. O dziwo przyjaźnię się z chłopakiem do którego nic nie czuję ,a trwa to już ze 2 lata i jedynie podczas moich rozterek coś sobie wmawiałem. Dla jaj kiedyś udawaliśmy dla żartu gejów i to krótko ,ale sam fakt odbycia kontaktu seksualnego z mężczyzną obrzydzał nas.
Przed tym feralnym spotkaniem w kwietniu miałem jeszcze problemy z powodu mojej byłej miłości ponieważ w październiku tamtego roku rozszedłem się z nią ponieważ miałem dosyć naszego związku/niezwiązku jednak mimo tego myślałem o niej od czasu do czasu i w końcu doszło do tego ,że zaczęło mi jej brakować i napisałem jej ,że ją nadal kocham (wcześniej przy zerwaniu skłamałem) ,ale ona nie chciała do mnie wrócić i to przez parę miesięcy odbiło się na mnie. Jednak w kwietniu zeszliśmy się (nie długo po spotkaniu w autobusie z homo-bi) kiedy byłem blisko niej miałem gdzieś tego pedzia i myślałem tylko o niej. Jednak szczęście nie trwało długo i znowu się pokłóciliśmy i nie jesteśmy ze sobą i podczas tych kłótni znowu myślałem o "tym".
Ktoś mi może powiedzieć ,że nie ma się czego wstydzić ,że bycie bi czy homo to nic złego.
Jak dla mojej osoby jest! Nie boję się presji społecznej ,lecz czuję hańbę na swojej dumie i honorze. Czuję ,że powinienem być hetero choć przez pryzmat czasu jestem tym zmęczonym i chciałbym po prostu zakończyć tą katorgę i nawet być bi ,ale jednak coś się we mnie buntuje i nie chce się pogodzić za czym nadal stoję i będę stał do śmierci nawet jeśli zrujnuje to moje zdrowie.
Jestem chłopakiem z zewnątrz twardym ,lecz wrażliwym na czyjąś krzywdę. Zawsze chciałem stworzyć dobry stały związek z kobietą choć po ostatnim związku nie chcę z nikim się wiązać.
Nigdy nie miałem też zapęd homoseksualnych. w lutym tego roku miałem może rozmyślunek czy coś nie łączy mnie więcej z moim przyjacielem jednak przeszło mi to po paru dniach i nie wracałem już do tego.
Kiedyś tak się zastanawiałem co dziewczyny widzą w danym facecie? Np. jedne dziewczyny mówiły "jaki on ładny" ,a jak tak popatrzyłem i mówię do siebie w myślach "jaki ten facet spedalony (bez urazy). Żel na głowie, różowe ciuszki". Wręcz wyśmiewałem się z takich "kogutów" i uważałem ,że to babo-chłopy i nadal przy tym przystaję . W tamtym roku zacząłem przyrównywać swoją sylwetkę do sylwetki innych mężczyzn. Powiem ,że jestem szczupły i nie mam zbyt rozbudowanej masy mięśniowej i mam z tym mały kompleks. Nie przejmowałem się tym ponieważ dziewczyny nadal mnie kręciły i kręcą nadal choć przez to wszystko to nie wiem czy moje libido do dziewczyn spadło. Za kilka miesięcy po zerwaniu z moją dziewczyną zacząłem patrzeć czy ten facet nie jest przystojniejszy ode mnie? Był to dla mnie chory nawyk ,ale nie miałem przy tym podniecenia.
Mogę też napisać ,że chyba jestem uzależniony od masturbacji... i nie wiem czy czasem to nie jestem moim problemem.
Czy moglibyście mi coś doradzić? Myślę ,że to nerwica natręctw ,ale po wytrysku podczas fantazji erotycznej z mężczyzną już nie wiem co myśleć...
Z góry dziękuję!