Witam
Mam na imie Dominika.Mam 22 lata.Miszkam w Łodzi.
Szukam odpowiedzi na moje pytanie i mam nadzieje ze nie bedzie to zadna z nerwic (bez urazy ).
Jestescie z tym na codzien i wiekszosc z was orientuje sie juz czym sie moze to objawiac.
Odkad pamietam zawsze miałam jakies tiki.Potrzasałam głowa.mrużyłam oczy,napinałam miesnie rąk.Rodzice zawsze gdy to zauwazali wrzeszczeli i upominali mnie zebym tego nie robiła.Potrafiłam robic to bez bodzcow stresowych.Zaznaczam ze nie panowałam nad tym.To dzialo sie automatycznie.Mijało na miesiac -dwa i wracało ponownie.Dziecinstwo nie było zbyt lekkie-powiedziała bym ze nawet z namiastka patologii.
Kiedy poznałam mojego meza i wyszłam za maz ,zachorowała moja mama.Teraz jest w bardzo ciezkim stanie(ostatnie stadium alheimera) i "znika" nam w oczach.Razem z tym przyszedł stres i ciagłe poddenerwowanie.
Zeby nie było zbyt lekko tesciowa miała wylew i po 9 msc w spiaczce, zmarła.
Swieta wielkanocne były kulminacja wszystkiego co mozliwe.
Tesciowa zmarła 31 marca,4 kwietnia był chrzest naszych dzieci,7-mego pogrzeb tesciowej,a na domiar złego(zalezy dla kogo) 10kwietnia tesc ponownie sie ozenił.
Pod koniec kwietnia moja mama trafiła do szpitala ze złamanym biodrem i przeszła operacje podczas ktorej 2-razy ja reanimowano.
Stres i ciagły płacz dały mi sie we znaki.Od swiat -mimo ze i z mama sie troche uspokoiło ,a po smierci tesciowej, zaczynam juz pozytywniej myslec o jej odejsciu do lepszego miejsca- moje objawy tak sie nasiliły ze juz sobie z tym nie radze.
Płacze przy najmniejszej sprzeczce z mezem,Wrzeszcze na niego i dzieci i obrazam wszystkich dookoła jesli choc tylko delikatnie mnie zdenerwuja.Przesadzam z czym tylko sie da.Z byle problemu, robie taki na skale swiatowa.
No i te moje nieszczesne tiki-pocieram palcami u dłoni-jeden o drugi,mrugam oczami i tak zaciskam lewe oko ze doprowadza mnie to do migreny-ktora-jak mi sie wydaje -nigdy nie mija.Od migreny pojawiaja sie mdłosci i delikatne omdlenia.Kazda kłotnia czy zdenerwowanie to mdłosci.Napinam miesnie rak i nog.Jestem ciagle zmeczona bo w nocy budze sie co chwile i nie moge zasnac.W sumie -odliczajac pobudki-spie ok 7-8 godz-wiec powinnam byc teoretycznie wyspana.
Nie mowie o wielu sprawach mezowi bo jeszcze stwierdzi ze znowu ze mna cos nie tak .Boje sie ze jesli bede dalej sie tak zachowywała-a nie panuje nad tym wogole-to wystawi mi walizki za drzwi.
Mam nadzieje ze nie jest to nerwica a jakis problem moze natury neurologicznej i da sie go wyleczyc...pomozcie prosze i napiszcie co wy o tym sadzicie.
Wiem ze powinnam sie udac z tym do lekarza ale boje sie ze wybiore nie tego co trzeba(specjalizacja) i bede brneła w to jeszcze bardziej.