Skocz do zawartości
Nerwica.com

KCN

Użytkownik
  • Postów

    1
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia KCN

  1. Witam srrdecznie Zacznę od tego że za dziecka miałem kolegów, nie miałem trudności z nawiązywaniem relacji. Jedni mnie bardzo lubili inni nie lubili ale ogólnie nie narzekałem na samotność. Co najwyżej potrafiłem wywrzeć poerwsze złe wrażenie jednak po czasie ludzie się do mnie przekonywali. Problem zaczął eksalować w okresie dorastania. Moje relacje z kolegami zaczęły sie wypłaszczać. Tak jakby zacząlęm odbiegać od reszty pod względem nadawania fal. Zaczely pojawiać się problemy z kolejnymi znajomościami. Takim punktem najwiekszych zmian była chyba szkoła średnia gdzie miałem duże trudności społeczne (w kontraście do gimnazjum i podstawówki gdzie byłem barfzo lubiany). Finalnie i w liceum podlapalem jakieś znajomości. Poźniej studia gdzie miałem też kilka znajomych osób aczkolwiek byłem już wtedy w takim marginesie popularności. Jednak wszystkie relacje z podstawówki, gimazjum LO i studiów umarły. Działo się to na 2 sposoby: 1) druga osoba przestała wykazywać inicjatywe do spotkań więc przez pewien czas byłem wyłącznym inicjatorem owych spotkań, w pewnym momencie uzlałem że pora by ta druga osoba sama coś zaproponowała, odezwała się i w tym momencie kontakt się permanentnie się urywał. 2) czasem z kimś dłużej nie miałem kontaktu postanowiłem odnowić i naposać, lecz ta druga osoba mimo ze wykazywala aktywność na fb postanowiła się albo w ogóle do mnie nie odzywać albo pisać mega ostentacyjnie że nie ma ochoty ze mną utrzymywać kontaktu pomimo że ani z tą osobą się nie pokłóciłem ani nic... Z częścią osób jak wcześniej super mi się gadało oboje się śmialiśmy tak przy pewnym spotkaniu po jakiejś przerwie rozmowa była jakaś taka sztywna i troche się nie kleiła toteż i takie kontakty się urwały. W zasadzie za każdym razem tsk się dzieje toteż nie mam już z nikim ze starych znajomych kontaktu... próbowałem ale oni ewidentnie nie chcą już się zs mna spotykać więc czemu mam na siłe to robić. Nie pewnego czasu potrafię nawiązać żadnych nowych relacji. Albo rozmowa się totalnie nie klei albo nawet i fajnie się gada ale widzę że ta druga osoba nie szuka ze mną żadnej rekacji. Tak było w pierwszej pracy, w drugiej, tak było na drugich studiach i tak jest na obecnych studiach. Są ludzie, jestem otwarty ale nikumu nie zależy żeby ze mną nawiązać jakąś relację albo po prostu rozmowa się mega nie klei. W ostatnie hmm 6 lat jedyne relacje jakie nawiązywałem to z kobietami które jak się później okazywało liczyły na seks albo szukały se chłopa bo byłu już zdesperowane... gdy tylko dawałem im do zrozumienia że ja tego nie chce to zrywały automatycznie całkowicie kontakt... 3 związki miałem mega nieudane. Długo mieszkałem z rodzicami i finałem tego byłu nasilone zaburzenia lękowe z cechami depresji. To pchneło mnie na terapie grupową na ktorą chodzilem niecały rok. Dzięki terapii zrozumiałem toksyczność rodziców, wyprowadziłem się z domu a po jakimś czasie rozpocząłem 4 związek w którym jestem już 4 rok (poprzednie trwaly max 2 lata) jesteśmy małżenstwem. Na grupie jednak miałem wrażenie że odtwarza się to samu co w życiu. Czulem się poza tą grupą. Mocno się udzielałem, pomagałem, sam o sobie sporo i wylewnie mówiłem i byłem mocno nastawiony na pracę tam ale i pomoc innym. Potwierdzali to zarówno terapeuci jak i pozostali uczestnicy. Niestety zauważyłem że trudno było o info zwrotne od uczestników. Nierzadko słyszałem od nich "nie wiem co ci powiedzieć..." albo "nie wiem czemu tu jesteś". Gdy o czymś mówiłem o sobie to nierzadko była cisza i ew odzywali się tylko terapeuci - więc odnosilem czasem wrażenie nadawania na innych falach. Nikt nie umiał też nic sensownego powiedzieć czemu mam takie problemy w relacjach. Tym niemnien w wielu sferach terapia pomogła. Po ponad 2 latach przerwy wznowilem ją ale w trybie indywidualnym. Chciałem przepracować funkcjoniwanie w małżeństwie. Chodzę na nią ponad rok. Trochę się zmieniło - m.in. dostrzegłem skalę nieudolności wychowawczych moich rodziców czy ich agresywne zachowania, zacząłem stawiać granice żonie w pewnych sprawach zacząłem wykazywać większą sprawczość i nadal nad ttm pracuję. Dojrzalem też do bycia ojcem którym niedlugo będę. Jednak i tu nie potrafię rozwiązać probldmu braku relacji w życiu... terapeuta też nie potrafi nic konkretnego wskazać oprócz możliwych ogólników. Co na pewno wiem to to że nie utrzymuję za wszelką cenę relacji, jak ktoś nie chce ze mną gadać to nie. Nie uważam się za lepszego od innych. Nie jestem nieśmiały. Myślalem czy może mam jakąś blokadę w relacjach ale kurde w necie jak z kimś piszę to też rozmowa często się nie klei. Szukałem w grupach o wspólnych zainteresowaniach i jest dokładnie tak samo. Mimo wspólnych tematów do rozmów rozmowa się nie klei albo dobrze sie rozmawia ale ta druga osoba sama z siebie nie chce ze mna utrzymywania kontaktu. Obsereuję jedynie u siebie że nie umiem być zabawny w towarzystwie nie umiem ciekawie opowiadać. Widzę że ludzie nie za bardzo sa zainteresowni tym co mam do powiedzenia. Widze też że często jestem nie zauważany albo nie zapamiętywany. Prosty przykład: ktoś w pracy sie ogoli zmieni fryzure to jest to od razu wyłapywane. Gdy ja to zrobię nikt na to nie zwraca uwagi. Kilka razy na zajeciah na studiach pomimo malej grupy prowadzacy mysleli ze na zajecia nie chodzilem bo mnie w ogole nie kojarzyli. Nie wiemczy to istotne czy nie. Co do jeszcze rozpoznan na terapii to rozpoznanie brzmi: mieszane/inne zaburzenia osobowości - osobowość narcystyczna. Co ciekawe na grupie narcyzów bylo niemało a jednak oni w przeciwieństwie do mnie byli bardzo lubiani zauważani i podziwiani. Na ostatniej sesji terapeuta stwierdzil że może tak jak rodzice się mną niezbyt interesowali w dzieciństwie tak teraz w życiu dorosłym ludzie się mna niezbyt interesują... tylko ja za cholere nie wiem co z tym zrobic... mam już tego stsnu na prawdę dosyć
×