Skocz do zawartości
Nerwica.com

cital30

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia cital30

  1. Ja właśnie słyszałem i na forach czytałem że to normalne w trakcie leczenia i z czasem te gorsze dni pojawiają się coraz rzadziej. Dramatu wielkiego nie ma w porównaniu z tym co było przed leczeniem, ale kilka dni dobrego samopoczucia sprawia że człowiek chciałby tak cały czas a tu za chwilę jest gorzej.
  2. Pracuję. Ciężko mi to idzie, bo praca jest typową robotą umysłową i twórczą, wymagającą tzw. natchnienia. Wiadomo, jak jest z natchnieniem i kreatywnością, gdy się ma doła Ale jako tako daję radę. Nawrót stanów depresyjnych zauważyłam jesienią ubiegłego roku (głównie apatia, zniechęcenie, brak chęci na cokolwiek). Zwaliłam to na pogodę - wiadomo, "jesienna depresja". Mijały jednak tygodnie i miesiące i zamiast odnotować poprawę, to stwierdzałam, że jest coraz gorzej. W styczniu zaczęły się napady lęku, niezwiązanego kompletnie z żadną sytuacją stresową - ot, włączała mi się wewnętrzna panika, wzbogacona paraliżującym strachem. Przed czym? Pojęcia nie mam. W lutym do tego wszystkiego doszła pogłębiająca się hipochondria. Zaliczałam coraz częściej wewnętrzne "trzęsawki" i generalnie z życiem jako takim zaczęłam mieć coraz poważniejsze problemy. Prześlizgiwałam się z dnia na dzień, większość czasu spędzając albo na bezmyślnym gapieniu się w okno (w przerwach przymuszania się do pracy) albo na wsłuchiwaniu się w swój organizm i wyobrażaniu sobie rozmaitych chorób (bo ciągle coś było "nie tak"). 3 tygodnie temu wylądowałam u psychiatry, bo wyraźnie czułam, że zbliżam się do momentu totalnego załamania i muszę podjąć jakieś działania, żeby temu zapobiec. Dostałam ów Cital, no i mam nadzieję, że za jakiś czas znowu zacznę poznawać siebie. Zwłaszcza, że potrafię być wesołą osobą, pomysłową i energiczną. I brakuje mi tego. Zupełnie jakbym to ja napisał tego posta i nawet ramy czasowe się zgadzają. Przygodę z depresją miałem kilka lat temu ale po krótkim leczeniu jako tako życie wyglądało. Od jesieni ubiegłego roku po równi pochyłej wszystko poleciało w dół do stanu gdzie wyście z pokoju do łazienki było zbyt daleką wyprawą. Też nie miałem w tym okresie poważnych załamań nerwowych ale jak każdy sporo stresu związanego z życiem codziennym. Najpierw zaczęło się od wizyty na pogotowiu w związku z pseudo sercowymi dolegliwościami. Potem ciągłe napady lęku, hipochondria. W końcu przyszedł okres że po nocy wstawałem bardziej zmęczony niż przed snem i schudłem kilkanaście kilogramów. Potem w kilka lub kilkanaście dni praktycznie mnie unieruchomiło i skończyło się natychmiastową wizytą u psychiatry bo wszelkie badania robione w tym czasie były OK. Dostałem Cital i po około 2 tygodniach przyszła pierwsza poprawa. Od tego czasu leczenie wygląda jak sinusoida czyli jest dobrze a nawet bardzo dobrze kilak dni a po tym przychodzą dni kiedy jest znacznie gorzej. Z tego co czytałem na innym forum to tak ma wyglądać leczenie i te "góry i doliny" to normalne ale pewnie jak większość z was zastanawiam się skąd to się kur*a wzięło. Też byłem wysportowany, silny nie bałem się niczego a tu nagle zwrot o 180 stopni i człowiek żyje jak roślina. Powodzenia w leczeniu wszystkim.
×