Skocz do zawartości
Nerwica.com

obrażona

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez obrażona

  1. hm, ciekawa dyskusja;) pomożcie. czy to zwykle fanaberie i jakieś rozpieszczenie czy rzeczywiście mam jakiś problem. dostałam skierowanie do psychologa, ale trochę wstydzę się tam pójść. po prostu myślę, że są ludzie, którzy mają większe problemy niż moje... jednak ten stan, w którym trwam baardzo utrudnia mi życie
  2. Właściwie to nie wiem, czy piszę w dobrym dziale, ale do rzeczy. Trudno zebrać mi myśli i wszystko składnie opisać, więc będzie chaotycznie. Zawsze byłam szczęśliwą, uśmiechniętą dziewczyną, optymistką, miałam 1000 pomysłów na minutę i tylu znajomych, że nie wiedziałam co to nuda. Od jakiegoś czasu, mniej więcej odkąd wyjechałam na studia (jakieś 4. lata temu) wszystko stopniowo zaczęło się zmieniać. Z optymistki stałam się zdecydowaną pesymistką, zupełnym ponurakiem, malkontentem. Wszystko mnie wkurzało, nie chciało mi się wychodzić z domu, zamiast poznawać ludzi z uczelni, imprezować i szaleć czując nieprzyzwoitą wolność, wykręcałam się od imprez i innych spotkać towarzyskich drobnymi kłamstewkami. Będąc na uczelni raczej byłam towarzyska, ale z nikim nie miałam lepszego, głębszego kontaktu. Ci ludzie mnie nudzili. Mogłam liczyć tylko na starych znajomych. Często wracałam do rodzinnej miejscowości i tam moje życie towarzyskie kwitło - rodzice mieli mi nawet za złe, że nie posiedzę z nimi, tylko od razu uciekam do znajomych. A co ja mogłam na to poradzić :). Ale od jakiegoś pól roku zauważyłam pewne zmiany - po prostu dystansuje się nawet od starych dobrych znajomych, ba, nawet przyjaciół. Będąc tu, w Poznaniu, myślę: "ale poszaleję z Ewką jak wrócę do siebie, mamy sobie tyle do powiedzenia". Przychodzi co do czego, wracam do domu i z trudem i wielką laską proponuję jej spotkanie, na którym prawie się nie odzywam i jedynie rzucam złośliwe komentarze. Na koniec spotkania jestem miła żeby pozostało dobre wrażenie - przynajmniej tak mi sie wydaje. I tak jest nie tylko ze wspomnianą Ewką, ale ze wszystkimi - potrafię o nich ciepło myśleć, kocham ich w głowie, planuję spotkanie w głowie, fajne wypady, a jak przychodzi do spotkania to nie jest to nic ekscytującego, jestem sama sobą zażenowana i mam wrażenie, że ktoś mną steruje. jestem paskudnie wyniosła i wiem, że inni to widzą. po tym cudownym spotkaniu wracam do domu i znów jest jak dawniej, tęsknie za nimi, piszę miłe smski i wydaje mi się, że jest ok. Mam ambiwalentny stosunek do wielu osób - kocham i nienawidzę jednocześnie. Tak np jest z moimi rodzicami. Kocham ich i tęsknie tu, ale jak rozmawiamy przez tel czy jak wracam tam, jestem zimną córką. Bo ich wtedy nie cierpię. Moja mam mówi, że jestem odwrotowcem, wszystkim robię na złość. IM coś/ktoś się podoba, doceniają kogoś/coś, a ja wręcz odwrotnie. "Ale piękna ta czerwona sukienka! Pr4zymierz, będzie Ci w niej dobrze?" . "Mówisz o tym paskudztwie?? żartujesz chyba!!!!". To tylko przykład. Mój chłopak też ze mną nie wytrzymuje. Ale ja go kocham, kiedy go nie widzę, jak wszystkich. W dodatkku zauważyłam, że strasznie się denerwuję, złoszczę. I nie chodzi tu o rzeczy/sytuacje dużej wagi, a o błahostki. Podam przykład. Poszłam ostatnio do kawiarni na kawę i szarlotkę. Kelnerka obsługiwała mnie tak długo, co doprowadziło mnie do takiej złości, że miałam łzy w oczach i tylko dlatego, że było to miejsce publiczne, nie rozpłakałam się. Wstałam i wyszłam nie czekając, aż poda mi to co zamówiłam. Albo np idę do sklepu po rzecz, którą wypatrzyłam sobie kilka dni temu, a gdy okazuje się, że już jej nie ma, czuję narastającą kluchę w gardle i ledwo powstrzymuję płacz. Bywa, ze jestem agresywna, w stosunku do mojego chłopaka. Potrafię go hmmm pobić tak za nic, za mało ważną uwagę, za to że nie zrobił czegoś jak chciałam. Potem tego żałuję, ale w chwili złości stać mnie na zbyt wiele. Nic mnie nie interesuje - nie chce mi się słuchać muzyki, czytać książek, gazet, oglądać filmów, po prostu nie. Czuję, że coś jest nie tak. O swoich problemach nie umiem powiedzieć nikomu, nawet chłopakowi, z którym mieszkam. Chciałabym, ale jak już jestem gotowa, to usta nie chcę wymawiać słów, jakby mnie ktoś zaklął. Czuję że to nie moje ciało, że ja jestem zamknięta gdzieś w środku, taka dawna ja. Energiczna, towarzyska, po prostu ja. Macie jakiś pomysł, co mi może być?
×