Skocz do zawartości
Nerwica.com

Korn

Użytkownik
  • Postów

    13
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Korn

  1. Mam to samo, zpuelnie jakbys sama spozadzila liste dolegliwosci, tylko swoja musialbym nieco poszerzyc. Ja jestem umowiona do lekarza na przyszly tydzien. Nie mam pojecia gdzie i do jakiego. Mam mi zalatwila po ostatnim wypadku z tabletkami i przedawkowaniem ich. Na razie psycholog chyba a co dalej nie wiem .. nie wiem nawet czy wytrzymam do przyszlego tygodnia boczuje sie na prawde okropnie jak chyba jeszcze nigdy.
  2. Nie mam juz sily, umarlam za zycia i jedyne co mi zostalo to chyba zakonczyc ta samodestrukcje do konca ... tak mysle ((((((((((((( Czy nawet Bog sie od nas odwrocil ??????????
  3. Probowalam juz raz, nie udalo sie. Chce umrzec, nie potrafie wytrzymac tego cierpienia. Cale cialo mnie boli, nie potrafie spac, nie umiem jesc. Dziwie sie ze jeszcze oddycham. Nie ma juz Kornelii, nie ma czlowieka - jest tylko chodzacy bol ((((( Jak to zrobic zeby sie udalo ????????
  4. Korn

    Depresja a praca

    Ja nie pracuje, ale nie wytrzymalam na studiach i je rzucilam. Na dzien dzisiejszy nie robienic, boje sie ruszac z domu i na okraglo mysle zeby sie zabic. Wiem to malo pocieszajace.
  5. Korn

    Niska samoocena

    Pisze jeszcze raz. Chcialabym zeby mi ktos pomogl. Sama sobie nie daje rady. Nie potrafie juz przewidziec co za chwile zrobie, to beznadziejne. Bardzo chcialabym przestac sie bac, ten lek wewnatrz mnie zabija. Strasznie sie mecze. Potrzebuje z kims pogadac ale bardzo boje sie odrzucenia i nie zrozumienia. Obwiniam sie za to, ze to wszystko wymyslam sobie z wlasnego lenistwa lub dla wygody
  6. Podejrzewam u sibie nerwice. Wlasciwie od bardzo dawna przeczuwalam, ze jest ze mna cos nie tak. Mojemu zyciu na codzien towazyszy lek. Czasem sprecyzowany, czasem nie. Cierpie na bol zoladka, mam rozne tiki i skurcze. To sie zaczelo nasilac, bo przestalam odczuwac radosci z zycia, w ogole z czegokolwiek. Mam z byle czego ataki zlosci albo innym razem histerii. Boje sie o przyszlosc coraz bardziej, chyba wszystkiego sie juz boje. Czuje, ze spadam.
  7. Nigdy nikomu o tym nie mówiłam bo jest to dla mnie glupia i zarazem wstydliwa sprawa. Tutaj jest inaczej, nikt mnie nie zna wiec nie boje sie odtracenia. Mianowicie miewam "cos" co mnie meczy od bardzo dawna. Nie wiem dokladnie juz pare lat. Kladac sie wieczorem spac obchodze caly dom. Oczywiscie wszystko z gry mam ustalone: - wchodze do kuchni i dokladnie dwa razy przejzdzam wzrokiem po kurkach od kuchenki gazowej - nastepnie sprawdzam czy swiatlo jest zgaszone, docisniete (nie wiem skad mi sie to wzielo), robie to takze 2 razy - ide do lazienki i takze dwa razy patrze najpiew: na kran od zlewu, na junkers, na kran od wanny - zamykam lazienke podnoszac klamke do gory i liczac koniecznie do dwoch - sprawdzam, czy drzwi od domu sa zamkniete, oczywiscie dwa razy, w tym podswiadomie musze wykonac kazdy z nich liczac do czterech - udaje sie do swojego pokoju i z klamka postepuje tak jak w lazience - gasze swiatlo takze liczac do cztrech - poprawiam lozko liczac do czterech Ja wiem, ze to jest glupie ale to mnie na prawde meczy. Co wiecej mam jazdy, ze jezeli cos robie i policze to do liczby nieparzystej to czuje ze spotka mnie cos zlego, wiec robie to dalej aby wyszla parzysta. Jezeli nie wykonam tych czynnosci odpowiednio wyobrazam sobie, ze komus bliskiemu sanie sie krzywda, zaczynam w to wierzyc i to budzi u mnie dodatkowy lek. A co o tym myslicie Wy ??
  8. Korn

    Skala Depresji Becka

    30 - 37 Ehhh wszystko zaczyna wymykać mi sie spod kontroli
  9. Nic nie sprawia mi przyjemności, nawet zblirzenia z moim chlopakiem. Nic ... ja jestem takim nic
  10. Zachwouje sie tak samo .... nie umiem tego zmienic
  11. Tak wiem, objawy fizyczne sa najgorsze, ja nawet miesiaczki nielam od ponad pol roku. Wiem, ze musze sie uczyc chodzic na wyklasy, a nie mam sily, nie mam mobilizacji takie zwykle rzcezy mnie przerastaja. Czuje sie okropnie. Rozumiem Cie,te wszystkie zle mysli i smutek sa okropne. Co to za zycie bez radosci ...
  12. Nie wiem wlasciwie dlaczego chce o tym napisac, moze dlatego, ze mam coraz mniej sil i czuje ze powoli rozpadam sie na drobne kawaleczki i trace kontakt z rzeczywistoscia. Wypalam sie. Nie pamietam dokladnie kiedy to wszystko sie zaczelo, szacuje ze moze okolo rok temu bo wtedy zaczelam powoli przybierac na wadze; w krotkim czasie pozniej przytylam okolo 10 kg. Bylo to spowodowane najprawdopodbniej tym, ze moja aktywnosc fizyczna spadla. Czsami jadlam bez opamietania, ale bywalo tez tak, ze nie jadlam jakis okres prawie wcale. Kiedys kochalam malowac, plywac, chodzic do kina. Teraz nawet jakbym chciala to nie mam sily, nie mam ochoty, juz tak dawno z niczego sie nie cieszylam. Juz zapomnialam jak to jest odczuwac radosc. Radosc z czegokolwiek. A przeciez przez cale liceum marzylam o zdaniu matury o studiach, a kiedy to dostalam zupelnie mnie to nie cieszylo. Teraz jestem na studiach i wiem, ze musze sie uczyc. Rodzice tak na mnie licza ale ja nie mam sily, czuje, ze nie potrafie i czuje sie jeszcze beznadziejniej gdy czuje, ze ich zawiode. Już tak dlugo nie mam energii, jestem taka slaba, wiecznie zmeczona i spiaca. Wakacje niby sa odpoczynkiem, a ja wciaz bylam znuzona cokolwiek nie robilam. Nienawidze dnia, rano budze sie sie zazwyczaj z okropnym bolem brzucha i jestem tak zestrseowana, ze nie moge sie ruszac. Czesto nie potrafie okreslic powodów tego strachu. Wieczorem jesli nie jesem wystarczajaco zmeczona, zeby zasnac to jest podobnie jak rano. Caly czas odczowam jakis lek. Strasznie boje sie przyszlosci, z gory wiem, ze nic mi sie nie uda, brak mi sil i nie wyobrazam sobie, ze moze byc inaczej, to jest jak labirynt bez wyjscia. Wiem, ze jestem beznadziejna, mam wstretny charakter. Nie umiem mowic o swoich emocjach, nigdy nie umialam. Rodzice zawsze duzo ode mnie wymagali, rzadko mnie chwalili ale skrupulatnie wytykali kazde niepowodzenie. Pewnie mieli racje. Mama mowi mi ze mam zaburzenia emocjonalne. Miewam dziwne napady szalu, naglej agresji spowodowanej zazwyczaj jakas blachostka. Czsami wpadam w histerie. Boje sie, a jednoczesnie wszystko staje sie obojetne, tylko skad sie bierze ten strach ??? Nie potrafie pozbyc sie wielu natrectw. Jesli czegos nie zrobie wmawiam sobie, ze cos zlego sie stanie moim rodzicom albo chlopakowi. Wierze w to i bje sie tego. Nie umiem sie tego pozbyc. Czasem mam wrazenie, ze jestem odmienna, inna, ze wszyscy wokol mnie zyja w innej rzeczywistosci, ze mnie to wszystko nie dotyczy. Jestem smutna i czuje sie tak jakby to bylo od zawsze. Jest mi zle. Mysle tylko o tym zeby przezyc to zycie szybko i pewnego dnia sie nie obudzic, oby jak najszybciej. Gdyby nie osoby, ktore kocham juz dawno bym sie zabila. Zyje dla nich i ciagle ich ranie, dlaczego ?? ?? Czuje sie beznadziejnie i nie wiem co robic, z tego labiryntu nie ma wyjscia. (((((((((((((
×