Skocz do zawartości
Nerwica.com

Prof. Natrętny

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Prof. Natrętny

  1. Mam wrażenie, że moja rodzina przyczyniła się w głównej mierze do moich problemów. Mam nadopiekuńczą matkę i nieco autorytarnego i nadmiernie kontrolującego ojca, który znacznie częściej mnie krytykował niż chwalił. Czułem, że nie spełniam jego oczekiwań, a jego chęć pokierowania przez niego moim życiem również dała się odczuć. Jego krytyka zwykle była bardzo niekonstruktywna i tylko sprawiała, że czułem się gorzej. Któregoś dnia zebrało mi się na wspominanie jego słów krytyki w stosunku do mnie i myślałem nad tym tak intensywnie, że dopadł mnie taki dół jakiego nigdy chyba nie przeżyłem i zachciało mi się "nawrzucać" na niego. I zrobiłem to w myślach - było dużo myśli niecenzuralnych, których tutaj nie przytoczę. I wydaje mi się, że od tego momentu zacząłem mniej przejmować się jego słowami, zacząłem olewać jego słowa. Co więcej, zacząłem się mniej przejmować oceną innych ludzi i generalnie to ciągłe napięcie, jakie czuję, zelżało. Zauważyłem też, że rzadziej reaguję lękiem i smutkiem a częściej gniewem. Najważniejsze jest to, żeby zrozumieć, że chociaż bardzo często rodzina chce dla nas dobrze, to swoimi działaniami pogarsza tylko sytuację i wtedy najlepiej chyba jest olewać swoich chlebodawców, by w końcu (miejmy nadzieję) przestali wchodzić w nasze życie bardziej niż powinni. To w końcu nasze życie i to my nim kierujemy.
  2. To wygląda na szczególny przypadek zburzeń obsesyjno-kompulsywnych (nerwica natręctw) - coś co w angielskojęzycznych materiałach określa się mianem "Pure OCD" lub "Pure O". Cierpiących na to zaburzenie napadają często nieprzyjemne myśli - np. że krzywdzą kogoś ze swojej najbliższej rodziny(to typowy przykład) i w odpowiedzi, chory intensywnie rozważa dlaczego takie myśli go nachodzą, powtarza te myśli itp. W Polsce takie coś określa się chyba mianem zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych z przewagą myśli czy ruminacji natrętnych. Tutaj masz kilka linków które być może rozjaśnią Ci co nieco. http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenia_obsesyjno-kompulsywne http://www.forum.nerwica.com/-vp39940.html http://pl.wikipedia.org/wiki/Obsesja
  3. To wygląda na szczególny przypadek zburzeń obsesyjno-kompulsywnych (nerwica natręctw) - coś co w angielskojęzycznych materiałach określa się mianem "Pure OCD" lub "Pure O". Cierpiących na to zaburzenie napadają często nieprzyjemne myśli - np. że krzywdzą kogoś ze swojej najbliższej rodziny(to typowy przykład) i w odpowiedzi, chory intensywnie rozważa dlaczego takie myśli go nachodzą, powtarza te myśli itp. W Polsce takie coś określa się chyba mianem zaburzeń obsesyjno-kompulsywnych z przewagą myśli czy ruminacji natrętnych. Tutaj masz kilka linków które być może rozjaśnią Ci co nieco. http://pl.wikipedia.org/wiki/Zaburzenia_obsesyjno-kompulsywne http://www.forum.nerwica.com/-vp39940.html http://pl.wikipedia.org/wiki/Obsesja
  4. Mam problem taki jak w temacie. Otóż prześladują mnie myśli, które są wyczerpujące i jednocześnie bardzo utrudniają mi się skupienie na czymkolwiek. Te myśli nie mają charakteru napadowego - są nieodłączną częścią mnie i nie mogę się ich pozbyć nawet na chwilę. Czuję tak jakby ciągle siedziały we mnie i przez to nie mogę się do końca wyluzować. Nie są jakieś szczególnie straszne, często mają pozytywny charakter - niekiedy mają formę marzeń. Przykładowo: ciągłe powtarzanie jakiegoś fragmentu piosenki, czy fragmentów dialogów z filmów, tłumaczenie czegoś, wypowiadanie się na jakiś temat itp. Krótko mówiąc, najzwyklejsze myśli. Jednak jest w nich coś patologicznego - bardzo trudno mi się ich pozbyć i wyczerpują proporcjonalnie do ich natężenia. Obecnie jestem 22-letnim studentem i mój problem występował już prawdopodobnie w podstawówce ale nawet nie myślałem o tym w kategoriach choroby, ze względu na charakter tych objawów. Byłem małomówny i introwertyczny ale to jeszcze nie powód, żeby coś podejrzewać. Objawy nasilały się w liceum, z każdym kolejnym rokiem było coraz gorzej. Nie potrafię znaleźć przyczyny tego nasilenia ale problemem na pewno nie było moje otoczenie. W zdecydowanej większości byli to fajni ludzie wśród których czułem się dobrze. Bardziej prawdopodobne wydaje się to, że nie potrafiłem się stać takim, jakim chciałem być - wyluzowanym, pewnym siebie, cieszącym się życiem. Nie potrafiłem temu sprostać w realnym życiu, więc uciekałem w sferę marzeń. Świadomość rozdźwięku między tym jakim chciałem być, a tym jakim byłem stanowiła pożywkę dla negatywnych myśli, które częściej gościły w mojej głowie. W czwartej klasie liceum, pierwszym roku i w pierwszej połowie drugiego roku roku studiów zacząłem cierpieć na jakąś formę nerwicy lękowej. W angielskojęzycznych źródłach znalazłem przypadłość o wdzięcznej nazwie "General Anxiety Disorder" (co w polskojęzycznych źródłach jest określane mianem zespołu lęku uogólnionego, ale z tego co się orientuję w Polsce częściej się używa starszego pojęcia nerwicy). Nie byłem zdiagnozowany przez specjalistę, chociaż mój lekarz pierwszego kontaktu powiedział mi przy okazji, że mam nerwicę (to nie było potrzebne bo wtedy już o tym wiedziałem). Jestem przekonany, że to miałem gdyż praktycznie wszystkie objawy tej choroby pasowały do mnie jak ulał. Prześladował mnie ciągły, "wolno płynący" lęk, którego nie mogłem się pozbyć. Nawet wyjście z domu do sklepu żeby coś kupić było dla mnie wyzwaniem, bo się po prostu bałem. Nie potrafiłem zlokalizować źródła tego lęku. Teraz większość objawów lękowych ustąpiła ale jak napisałem wcześniej mam problem z prześladującymi mnie myślami. Przechodząc do sedna sprawy, zauważyłem, że niezależnie od charakteru objawów (począwszy od ciągłego wyczerpania, lub też zbyt dużego pobudzenia kończąc na lęku), moim problemem są myśli. W zależności od tego jakie te myśli są, zmieniały się moje objawy. Kiedy miałem objawy nerwicy lękowej moje myśli często "pędziły" i często skupiałem się na negatywnych myślach, choć nie zawsze. W tamtym okresie w dzień miałem raczej zły humor, natomiast wieczorem często ogarniała mnie euforia tak, jakbym się czegoś naćpał (to dopiero wyczerpywało). Ponadto często prześladowały mnie myśli o seksualnym charakterze (tak to jest jak się ściąga pornole ) i wtedy objawy czułem przede wszystkim w żołądku, traciłem apetyt i kilogramy:| (chociaż miałem niedowagę) i do tego pociłem się bardziej niż zwykle. O tym, że moim problemem są natrętne myśli niech świadczy fakt, że nawet w okresie silnego nasilenia objawów lękowych zdarzało mi się (choć można zdarzenia te policzyć na palcach jednej ręki) uciec od tych myśli i mieć jasny, czysty umysł. Zdarzało się to w momentach kiedy coś tak bardzo zaabsorbowało moją uwagę, że zapomniałem o swoich zawsze-obecnych myślach, ale ten błogi stan zwykle trwał dosyć krótko i szybko wracałem do "normalności". Teraz już chyba rozumiem dość dobrze, co mi jest ( a przynajmniej tak mi się wydaje) i staram się trzymać moje myśli na wodzy - staram się nie pozwalać moim myślom na zbyt wiele, tzn. staram się je stopować i starać zająć się czymś jeżeli o czymś za bardzo myślę (nawet jeżeli myśli te mają charakter przyjemnych marzeń - czuję, że one mnie wyczerpują i dlatego staram się nie rozmarzać za bardzo). Ponadto, od czasu do czasu, słucham relaksującej muzyki. Nie chodzi mi tu o jakieś profesjonalne taśmy ale o piosenki o takim charakterze (np. Enya - "May it be" czy też kilka utworów metalowej kapeli Soulfly, która ma w swoim repertuarze kilka fajnych piosenek relaksujących - ich tytuły to "Soulfly", "Soulfly II", "Soulfly III", "Soulfly IV", "Soulfly V" - łatwo zapamiętać:), A Perfect Circle "The Nurse Who Loved Me" itp). Kiedy włączam tą muzykę to często staram się skupić na niej tak, aby uspokoić umysł i wydaje mi się, że to pomaga. Poza tym staram się ćwiczyć fizycznie - pompki, przysiady, brzuszki itp. To również mi pomaga bo pozwala rozluźnić mięśnie dzięki czemu lepiej się czuję. Do tego próbuję skupić się na oddechu wieczorem, przed zaśnięciem. Zauważyłem, że od tego jak bardzo mam uspokojony umysł przed zaśnięciem zależy to jak dobrze się wyśpię. Jeszcze kilka miesięcy temu normalne było, że spałem do 10 (jeżeli mogłem oczywiście :) ) . A ostatnio budzę się około 9 nawet koło 8 i to wyspany lepiej niż wtedy kiedy spałem do 10. Poza tym również zauważyłem, że częściej mam sny (tzn. wydaje mi się, że są bardziej wyraziste i dlatego je zapamiętuje). Wcześniej zwykle budziłem się z pędzącymi myślami, byłem niewyspany i zły, a mimo to zwykle i tak miałem problemy z zaśnięciem. Mam nadzieję, że komuś z Was choć trochę pomoże to, co tutaj napisałem. Czy ktoś z Was ma podobne przeżycia? Jeżeli tak to chciałbym dowiedzieć się jak sobie radzicie. Trzymajcie się! P.S: Tego posta pisałem 3 godziny - to świadczy o tym jak bardzo nie mogę zebrać myśli i skupić się na jednej rzeczy. :/
×