Właśnie niestety, jeden dzień rewelacyjny, drugi znowu przebrnięty z ledwością. Derealizacje mam dość silne, czasami wydaje mi się, że już kompletnie tracę kontakt, ale jakoś mówię sobie, że przecież tyle razy to miałam i zawsze z tego wychodziłam... Najgorsze, że pracuję dużo z ludźmi a ciężko wtedy pozbierać myśli, zdarza się, że odpowiadam coś głupiego na proste pytanie, czy nie mogę znaleźć słowa... Wkurza mnie to. Czasem mam wrażenie, że zaraz zrobię coś idiotycznego, nie zapomnę jak byłam u rodziny i musiałam wyjść z kuchni, bo bałam się, że podłożę nogę krzątającej się właśnie ciotce :) Głupie, ale prawdziwe...
Mam jeszcze jeden problem. Byłam u psychologa, bo podobno nie da się do końca zwalczyć tej choroby bez tego. Na pierwszym wywiadzie opowiedziałam o sobie, a on zrobił dziwną minę i tylko coś notował, więc nie wytrzymałam i poprosiłam, żeby mi opowiedział o tych swoich wnioskach. No i się dowiedziałam, że mam tak dużą "samoświadomość", jak to określił, że nie wie jak mi jeszcze mógłby pomóc. Super, tylko co teraz mam zrobić?