Skocz do zawartości
Nerwica.com

MAAA

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez MAAA

  1. MAAA

    Zbieractwo

    Katarzyno. No wlasnie wydaje mi sie ze cos robie, tylko ze dzieje sie to strasznie powoli i nadal uwazam ze mam problem, choc troche jestem z siebie dumna. Tez tak jak ty w czasie urlopu nie odpoczywam jak "normalni" ludzie, tylko sprzatam. Na szczescie udalo mi sie juz wyrzucic dosc sporo rzeczy, czesc ciuchow zanioslam do komisu i tam sie sprzedaja. Tylko ze nawet po wyrzuceniu takiej ilosci wciaz jest jeszcze cala masa, a ja mam tendencje do przekladania rzeczy z miejsca na miejsce. Po pierwsze podczas sprzatania podzielilam np. ciuchy na rozne kategorie - te ktore definitywnie chce zostawic (i tak zostalo troche duzo), takie ktore chce sprzedac w komisie (zaczelam myslec bardziej realnie- w czym tak naprawde dobrze wygladam- uprzytominlam sobie ze nie wszystkie kolory mi pasuja itd. i okazalo sie ze wtedy latwiej bylo mi czesc z nich wyrzucic), oraz takie z ktorych ewentualnie moge cos uszyc - nie wiem czy powinnam sie cieszyc ze umiem szyc czy nie, ale to jest chyba jeden z powodow, dlaczego tyle sie tego nazbieralo - zawsze mysle ze na cos sie ten material przyda itd. Ale tak jak z tymi kolorami doszlam do wniosku, ze szkoda marnowac zycie na sredniej lub zlej jakosci szmaty i postanowilam, ze zostawie tylko te najladniejsze materialy. Nie wiem czy to jest sposob, ale wyrzucilam naprawde ogromne ilosci do tej pory, ale mam zamiar to kontynuowac, az dojde do jakiejs ilosci, ktora nie bylaby szokujaca. To samo z ksiazkami, i filmami - pomyslalam ze zostawie tylko te ksiazki i filmy, ktore naprawde mi sie podobaly i ktore chetnie obejrze czy przeczytam drugi raz. Zaczelam czytac ksiazki, ktore mam nieprzeczytane i traktowac je troche jak te z biblioteki, ze po przeczytaniu te ksiazke oddam (chyba ze byla naprawde super, to ja zostawiam). Wlasnie jestem w trakcie zastanawiania sie gdzie i jak to sprzedac. No i okazalo sie ze niektorych rzeczy wcale mi nie zal a takie wyrzucanie oczyszcza umysl. Nie wiem dlaczego ale ja wczesniej prawie nigdy nic nie wyrzucalam i teraz sie dziwie po co mi byly niektore stare graty. Nastepna zasada to wmawiam sobie, ze nie mozna miec wszystkiego, ze za jakis czas i tak nie bede o wiekszosci tych rzeczy pamietac, chociaz musze przyznac i wiem ze to dziwnie zabrzmi, ale cecha tego mojego zbieractwa zawsze byl taki strach, ze jesli wyrzuce jakas rzecz, to potem juz jej nie odzyskam na wypadek gdybym kiedys zmienila zdanie i chciala te rzecz z powrotem. To brzmi jak jakas psychoza, ale tak jest. Nastepny problem - to kupowanie - musze przyznac ze to wychodzi mi najgorzej, ale jest lepiej niz kiedys. Staram sie (ale czesto nie wychodzi) wogole nie wchodzic zbyt czesto do sklepow, ale dobra wiadomosc, to taka ze w zwiazku z tym co zrozumialam o kolorach i materialach (zeby kupowac tylko naprawde fajne rzeczy), to nie wychodze juz z pelna siatka ciuchow jak to kiedys bylo, ale udaje mi sie wybrac 1, 2 najlepsze rzeczy. Ale i tak mam listy ksiazek, filmow ktore bym chciala kupic, wiec jednak zawsze gdzies te pieniadze mi uciekaja. Glownie na pierdoly - wydaje male kwoty ale czesto, a potem sie okazuje ze nie zostalo mi nic z wyplaty. Najczesciej brakuje mi potem na jedzenie i podstawowe rzeczy, ale w momencie kupowania zawsze mysle ze ta rzecz jest wazniejsza, bo potem ktos to kupi, a z jedzeniem jakos to bedzie... Chcialabym nauczyc sie oszczedzac. Zalozylam zeszyt i wpisuje tam wszystkie zaplanowane wydatki z nastepnej wyplaty. A potem wpisuje na co faktycznie wydalam i niestety zawsze realizuje tylko czesc tego co zaplanowalam - ale staram sie caly czas. Poza tym mysle ze trzeba sie zastanowic co jest przyczyna tej choroby - ja np. bardzo dlugo sie zastanawialam i zastanawiam dalej, ale juz wiem ze wina lezy w rodzinnym domu (gdyz ja te objawy nerwicy mialam juz od malego dziecka). Sama doszlam do tego, ze ta nerwica to inaczej brak bezpieczenstwa, bo moj ojciec to pijak, a matka jest glupia, bo nigdy go nie zostawila, tylko narazala i siebie i dzieci na patologie przez tyle lat. Mam ogromne problemy z emocjami, nie potrafie kontrolowac swojego zycia, ani swojej woli. Wiec chyba tu lezy problem i trzeba najpierw zaczac od tego, a sprzatanie tych rzeczy chyba latwiej potem przyjdzie. Czekam na odpowiedz i jakies wskazowki, bo to nie koniec - ja mysle ze powinnam isc do psychologa - juz raz przestapilam prog gabinetu, ale chyba stchorzylam, bo nie poszlam drugi raz. Ale pojde. Katarzyno - mam nadzieje ze troche ci to pomoglo, pisz prosze jesli masz jakies wskazowki dla mnie i napisz szerzej o sobie. Pozdrawiam M.
  2. MAAA

    Zbieractwo

    Jurand, ja mysle ze to jest problem i dobrze ze zdajesz sobie z tego sprawe - to chyba pierwszy krok. Ja mam ten sam problem i nie wiem co robic. Narazie tylko zdaje sobie z tego sprawe. Czy cos sie zmienilo od czasu twojego ostatniego maila? Nie wiem gdzie jest ta granica - bo czasem wydaje mi sie, ze dlaczego np. mam sobie nie kupic 100-letniej szafy ktora mi sie tak bardzo podoba, tyle ze doprowadzilo mnie to wszystko do klopotow finansowych, z ktorymi nie moge sobie poradzic. Ja wiem ze klopoty finansowe mozna wytlumaczyc sytuacja w Polsce, ale to jednak ja sama jestem sobie winna. Jestem zawalona rzeczami, ktorych nie mam czasu uzywac, mam tony ciuchow, ksiazek itp. Mam tez wielkie plany co z nimi bede robic, tylko nie mam na to czasu, a na porzadkach faktycznie mija polowa zycia. I uwazam ze to nie jest normalne. Mysle ze zawsze bede miec duzo rzeczy, jednak chcialabym zachowac jakies granice, zeby czuc sie zdrowo psychicznie. Odpisz.
×