Skocz do zawartości
Nerwica.com

Lana

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Lana

  1. Piszę ponieważ mimo że mój problem opiera się na starych jak świat fundamentach, myślę że okoliczności nadają mu nieco inny charakter. Postaram się zwięźle przedstawić sytuację, licząc na pomoc... Trzy miesiące temu poznałam niesamowitego człowieka, któremu w pełni ufam i z którym wiążę moją przyszłość. Jest to związek na odległość (800km) a zatem wymaga od nas dużego zaangażowania... Kiedy tydzień temu przyjechałam do Toskanii aby przez miesiąc mieszkać w domu rodzinnym (rodzina polsko-włoska), byłam najszczęśliwszą osobą na świecie wiedząc że dystans między nami zmniejszył się do 20 km. Problem polega na tym że mając 22 lata, jestem bohaterką rewolucji w dotychczasowych obyczajach domowych. Pierwszy raz po 12 latach, będąc we Włoszech spędzam kilka nocy poza domem - pierwszy raz mam możliwość poznania środowiska moich rówieśników, wyrwać się spod klosza opiekuńczych rodziców.. Pierwszy raz jestem zakochana, przy tym postępuję rozsądnie i racjonalnie (o dziwo jeszcze potrafię zachować spokój w tej euforii !) ... Jeśli wychodzę z domu, piszę gdzie jestem i kiedy wrócę, informuję kompleksowo co robię i z kim przebywam, a mimo to kiedy po spokojnej nocy spędzonej z człowiekiem najbliższym mojemu sercu wracam do domu, wiem że czeka mnie piekło. Moje szczęście zostaje zdegradowane przez rodziców do argumentów przeciw mojemu ''lekkomyślnemu'' postępowaniu.. Każdorazowa rozmowa , obfita w moje łzy, desperackie próby poparcia się rzetelnymi, szczerymi argumentami, kończy się na postulacie - ''zastanów się co robisz, do czego to prowadzi , pomyśl jak my się czujemy''. Problem polega jednak na tym że nie myślę o niczym innym jeśli nie o rodzicach. Zamiast upajać się możliwościami jakie zsyła mi los i spokojnie relaksować się w towarzystwie najdroższej mi osoby, żyję w stresie, nie potrafię się uspokoić, spoglądam nerwowo na zegarek - czuję się jak nastolatka z pozwoleniem na wieczorową rozrywkę. Czuję się więźniem, rzeczą którą należy ładnie oddać do domu. Po 3 latach samotnego mieszkania i studiowania w Polsce, przyjeżdżam tutaj i zamiast beztrosko wypoczywać nie dbając o jutro, popadam w stany nerwowego wyczerpania i lęku. Czuję się źle, i mimo że z całych sił staram się zrozumieć troskę rodziców, nie potrafię zrozumieć dlaczego tak dosadnie ograniczają moją wolność, zrzucając na mnie całą odpowiedzialność i zarzucając brak wdzięczności za pobyt tutaj... Długo by jeszcze pisać o zaistniałej sytuacji... Moje relacje z rodzicami były zawsze wzorowe, byłam ''grzeczną dziewczynką'' z dobrego gomu. Kiedy jednak przyszedł (odpowiedni!) czas abym uwolniła się od ich opieki, nie potrafię. Potrzebuję pomocy... Najbardziej smuci mnie fakt że On obwinia się za stan rzeczy stawiając mnie w przykrej sytuacji - mówi że nie chce być kością niezgody między mną a rodzicami, odwozi mnie grzecznie do domu przed 24, niejednokrotnie zaniedbując swój sen, odpoczynek po całym dniu pracy... Czuje się między młotem a kowadłem. Swoim szczęściem a ich spokojem, spontanicznością i radością a zobowiązaniami i regułami... W rezultacie nie mam siły i nie wiem co robić. Zostały mi jeszcze 3 tygodnie we Włoszech, do Polski wracam z rodzicami i nawet nie chcę wspominać że w tym czasie chcielibyśmy wybrać się na tydzień do Hiszpanii... Potrzebuję pomocy, i pierwszy raz w życiu nie mogę jej otrzymać od rodziców...
  2. Lana

    Witajcie

    Witam wszystkich, Mam 23 lata. Przyznam że trafiłam tu dziś przypadkiem, trochę w desperacji przeglądając fora internetowe w poszukiwaniu pomocy. Przyczyną mojego niepokojącego stanu są nadopiekuńczy rodzice. Problem ten postaram się jednak opisać w osobnym wątku. Pozdrawiam serdecznie !
×