Skocz do zawartości
Nerwica.com

bardzozagubiona

Użytkownik
  • Postów

    2
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia bardzozagubiona

  1. bardzozagubiona

    Zagubiona...

    Boję się. Nieustannie się czegoś boję. Boję się wyjść sama z domu, bo boję się, że zasłabnę, że będzie mi niedobrze że będzie mnie bolał brzuch, głowa, serce. Że coś mi się stanie. Czasami udaje mi się przezwyciężyć ten strach. Czasami… Boję się śmierci. Boję się, że umrę, że wszystko się skończy, że nie będę już mogła mówić, chodzić, jeść, skakać, biegać, myśleć… Że nie będę istnieć. Boję się, a zarazem tak bardzo tego pragnę. Chcę, by to wszystko się zakończyło. Boję się zostać sama w domu. Ciągle wydaje mi się, że kogoś słyszę lub widzę. Siedzę w ciszy w pokoju i nasłuchuję każdego, nawet najmniejszego szmeru, wytężam wzrok jak tylko mogę i z łóżka patrzę na przedpokój. Każdy szelest i ruch cienia doprowadza mnie do szaleństwa. Boję się wejść do wanny, położyć się w wodze. Boję się wyjść na słońce, na upał. Boję się zjeść za dużo, boję się łączyć różne jedzenie, że zwymiotuję. Mam obsesję na tym punkcie. Boję się, że nie będę mieć apetytu, boję się, że schudnę i przez to będę wyglądać jeszcze gorzej. Boję się każdego, nawet najmniejszego bólu. Ból jest nie do zniesienia, nie potrafię z nim funkcjonować. Kiedy mnie coś boli boję się, że na tym się nie skończy, że będzie bolało jeszcze coś innego. Boję się panicznie owadów. Boję się rozmawiać z obcymi. Boję się egzaminów bardziej niż ktokolwiek. Boję się wyników jakiejkolwiek mojej pracy, że znowu okażę się najgorsza, bezużyteczna, beznadziejna. Że rodzice znowu będą na mnie krzyczeć i mnie krytykować. Lata krytyki spowodowały, że bardzo się jej boję. Boję się myśleć. Często chciałabym po prostu wyłączyć myślenie i nie istnieć choć przez chwilę. Boję się być chora, a co za tym idzie, boję się brać tabletek. Boję się ich skutków ubocznych, po zażyciu jakiejkolwiek tabletki robi mi się duszno ze strachu. Boję się sama siebie. Ostatnio śmierć zawładnęła moimi myślami. Mam napady. Muszę mocno oddychać, trzymać się czegoś, krzyczeć w myślach: „Nie zabij się, nie chcesz tego!”, myśleć o bzdurach, zająć czymś ręce żeby nie pobiec po nóż lub nie skoczyć z okna. Za każdym razem coraz trudniej jest mi się powstrzymywać. Cała się pocę, trzęsę, nie mogę oddychać, kręci mi się w głowie, błagam o sen. Chcę wtedy zasnąć, by nie zrobić sobie krzywdy. Zdarza mi się mieć lepszy humor, żartować, uśmiechać się, czy nawet śmiać. Czasami mam energię i siłę na cokolwiek, jednak wtedy wystarczy tylko jedno złe słowo, zły gest, zła informacja i ponownie popadam z ten zły stan. Nagle, w ciągu kilku sekund. Nic mnie nie cieszy, wszystko mnie przygnębia i smuci. Często mam ochotę krzyczeć. Wybiec na ulicę i po prostu wykrzyczeć cokolwiek, choćby jedną literę, sylabę. Czasem wydaje mi się, że moja psychika umiera, bądź już umarła. Może to i prawda, w końcu nie każdy ma takie myśli. Często płaczę. Płaczę większość każdego dnia. Jak dziecko. Czasami bez powodu. Nigdy wcześniej nie zdarzało mi się tak płakać. Teraz brakuje mi tchu, ciężko złapać mi oddech nawet przez kilka minut. Wiem, że powinnam udać się do psychologa, może nawet do psychiatry. Ale nie chcę. Boję się trudnych pytań, boję się mówić to wszystko na głos, wszystkie problemy. Nie potrafię od jakiegoś czasu wypowiadać najprostszych słów. Chcę coś powiedzieć, a odbiera mi mowę, stoję z otwartymi ustami i w myślach mówię sobie: „No powiedz!”. Boję się też, że wybuchnę agresją na jakieś słowa lekarza, że mnie zdenerwuje podejściem, zachowaniem lub jakąś wypowiedzią. Boję się wszystkiego. Tracę zmysły i zupełnie już sobie nie radzę.
  2. Do Tape1818: Rozumiem Cię. Kiedyś byłam żywą osobą, wesołą, chciało mi się robić cokolwiek. Od jakiegoś czasu nie mam na nic ochoty, nic mi się nie chce, najchętniej bym tylko leżała w łóżku i spała. Do luna_b: "Rówieśnicy raczej mnie lubią, chociaż coraz bardziej się od nich izoluje" "Nie chce mi się wstawać, wychodzić z łóżka. Często po powrocie ze szkoły kładę się spać." Mam to samo. A teraz coś konkretniejszego na mój temat... Kilka lat temu mnie zgwałcono, do tej pory o tym myślę. Wprawdzie zaczęłam współżycie (w końcu). Po wielu próbach uciekania, płaczu i okropnego bólu udało mi się z nowym chłopakiem. Podczas kochania się mam lęki co jakiś czas, boję się, że zrobi mi krzywdę (to na prawdę dobry facet, nie chodzi o to, że boję się jego osoby). Sytuacja sprzed kilku lat co kilka dni mi się śni. Od roku miewam inne lęki. Boję się zostać sama w domu, wydaje mi się, że kogoś zaraz usłyszę w drugim pokoju. Czasem TV sam się załącza (tata mówi, że przepięcia), a to mnie tylko dobija. Od długiego czasu boję się też położyć w wannie, że zasłabnę i się utopię (nie mam żadnych złych wspomnień z wodą, łazienką, wanną ani z niczym podobnym). W ogóle boję się wyjść z domu gdzieś blisko lub daleko, sama bądź z kimś - bo ciągle wydaje mi się, że kręci mi się w głowie i że zasłabnę gdzieś na ulicy i narobię sobie i innym problemów. Na rodzicach nie mogę polegać, krzyczą za wszystko (są ułożonymi ludźmi, nie ma tu żadnej jako takiej patologii, oni po prostu mnie nienawidzą odkąd się urodziłam), jak próbuję z nimi porozmawiać dlaczego za wszystko tak tata krzyczy tylko na mnie, że dlaczego go denerwuje każde moje pytanie, gest itd to mówią, że co za bzdury mówię. Ale to nie tylko ja widzę to jak mój tata na mnie reaguje... Krzyczy za to, że krzywo buty są ułożone, krzyczy nawet za to jak się go zapytam 'o której wyjeżdżamy? chciałabym wiedzieć żeby wiedzieć kiedy się ubrać'. Wtedy od razu awantura, że skąd od ma to wiedzieć, że głupio pytam. I tak jest od dziecka... Tutaj nie mogę się nawet odezwać. Za dwa dni dostane wyniki z matur. Wiem, że dobrze mi poszła. Zresztą nie miałam nigdy większych problemów z nauką (a tylko bym spróbowała mieć, rodzice chyba by krzyczeli na mnie miesiącami). Zdawałam rozsz matmę i rozsz angielski. A tak bardzo boję się iść po wyniki... Że rodzicom się nie spodoba to, że tylko 80% z maty, że to mało itd... Że znowu będą mnie obrażać, że jestem głupia, że źle ta maturę napisałam, że jestem beznadziejna... Porównują mnie do brata, który jest na medycynie. W LO zawsze miał pasek, rozsz matury prawie 100% i chcą żebym ja taka była i nigdy nie cieszą się z moich osiągnięć. Jeszcze chciałam dodać, że mam znajomych, ale nie lubię się od ok.2 lat spotykać z ludźmi. Od 3 miesięcy mam nowego chłopaka (ze wcześniejszym byłam 2,5 roku, rozstaliśmy się, bo mnie uderzył i z kilku jeszcze powodów, a teraz wyjechał do nowej dziewczyny i ta wiadomość tylko pogorszyła mój stan...) i wszystko zaczęło być lepsze, ale wspomnienia mnie przerastają, te lęki przed wyjściem z domu, zasłabnięciem na ulicy. Nie wiem co się ze mną dzieje, jest coraz gorzej. Znajomi, obcy i chłopak mówią, że jestem ładną dziewczyną (jestem fotomodelką), ale nie potrafię w to wierzyć. Może dlatego, że moi rodzice za wszelką cenę starają się mnie krytykować za to jak wyglądam. A ubieram się normalnie, nie wyzywająco, sportowo-elegancko. Zwyczajnie. Nie przesadzam z makijażem, rzęsy i lekko lynerem, błyszczyk. Mam długie zadbane włosy i noszę je zazwyczaj prosto rozpuszczone lub spięte w kucyk. Nic nadzwyczajnego, czy wyróżniającego się w tłumie. A rodzice zawsze znajdą coś żeby mi 'dowalić'... Jest jeszcze dużo spraw, ale trudno wszystkie wymienić. Ostatnio dobija mnie nawet fakt, że trudno mi znaleźć pokój 1osobowy w centrum Katowic do 420zł z mediami. Płakałam już nawet przez to. Coraz częściej wydaje mi się, że na prawdę jestem beznadziejna. To wszystko i inne rzeczy tak bardzo mnie dobijają, że wybucham płaczem ogólnie, już nawet nie z powodu jakiejś konkretnej rzeczy. Cały czas od roku myślę o śmierci. I tak bardzo się boję, że przyjdzie taki moment, że nie powstrzymam się przed tym... Mój chłopak wie o tym co się kiedyś stało, wie że mam depresję, że mam myśli samobójcze. Ale kiedy ostatnio powiedziałam mu, że tak bardzo chcę nie żyć, powiedział mi 'Rodzice, praca, studia, pieniądze, każdy ma takie problemy. Przeraża mnie to, że wszystko widzisz w ciemnych barwach'. Zaczęłam żałować, że mu to powiedziałam - co też mu powiedziałam. Odpowiedział 'widocznie nie mamy o czym rozmawiać'. Rozłączyłam się. Zostawił mnie w takim momencie... Nie zerwał, ale zostawił mnie tak z tym. Tak bardzo mnie to dobiło, że staram się coś pisać, robić żeby nie skoczyć z okna. Powiedzcie błagam co mam robić. Nie chcę iść do psychologa, nie pójdę tam...
×