Witam
Mam na imię Marek, mam 17 lat i mały problem. Zacznę od tego, że mam pewną hipochondrię. Gdy znajdę u siebie jakiś objaw charakterystyczny dla jakiejś choroby wtedy podejrzewam, ze na nią cierpię. Przykładem może być moje kilkumiesięczne przekonanie, że mam Stwardnienie Rozsiane. Powód? Parestezje, problemy z pamięcią. Doszło do tego, że zrobiłem rezonans magnetyczny (kilka miesięcy temu) i EEG. Oczywiście nic nie wykazał. Teraz np jestem przekonany, że mam jakiś nowotwór. Bez przerwy boli mnie głowa, mam często skurcze (mimo, że biorę magnez), ostatnio zaparcia i to wszystko pcha mnie do następujących konkluzji - rak mózgu albo jelita grubego. Albo innego narządu. Myślę sobie, że muszę szybko zrobić badanie zanim to osiągnie stan krytyczny. Jakby tego było mało miewam fugi, tzn robię coś niez zdając sobie z tego sprawy. Wczoraj np wychodząc z domu WYRZUCIŁEM KLUCZ W KRZAKI. Tzn najwyraźniej wyrzuciłem, ponieważ gdy wróciłem do domu klucza nie było a znalazł się przypadkowo w krzakach. Nie pamiętam nawet momentu gdy go wyrzuciłem, to dla mnie nie istenieje. Podobnie wczoraj przebierałem się w pierwsze lepsze rzeczy jakie miałem pod ręką i zorientowałem się co robię dopiero gdy byłem w połowie. Do tego wszystkie dorzucę problemy z pamięcią, koncentracją, tak jak wcześniej parestezje, problemy z wypowiadaniem się (poprawnym, trudno mi znaleźć odpowiednie słowa, ładnie złożyć zdanie). Nie mam pojęcia czy mam jakąś nerwicę, czy coś innego. Może jakieś przypuszczenia?
Pozdrawiam
Marek