Skocz do zawartości
Nerwica.com

Gusia0312

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez Gusia0312

  1. Wywlekłam ten wątek i przeczytałam go cały post po poście. Dziś jestem inna kobietą. Skończyłam 33 lata. Jeszcze bardziej polubiłam sex, bardziej się sobie podobam, podobno jestem cudowną kobietą i co z tego.... Cały rok był w naszym małżeństwie taki jak w tym wątki: wysoka góra, niski dół. Gdy wylądowałam w szpitalu obiecalismy sobie, że to może jakis krysys, ze sytuacja się ustabilizuje, że niezależnie od sytuacji w tym roku sie nie rozejdziemy. I tak wytrwaliśmy :-) Grudzień zrobił sie taki dziwny, jakby był porzegnaniem. Żadne z nas nie chciało drugiego urazić, M kupował kwiaty ale równocześnie czułam jak dusi się w moim towarzystwie. Dziś 1 styczeń więc zaczęliśmy rozmawiac o tym co odwlekliśmy. Zapytałam go "czy chce mi coś powiedzieć, coś stwierdzić, coś zmienić?" A mój M powiedział "rozwodu" Rozmawialiśmy bardzo spokojnie, zapytałam czy kogoś ma? powiedział, że nie i nie wie dlaczego tego rozwodu chce :-( Na końcu poprosiłam go, ze jeśli chce odejść niech to zrobi szybko. To mój M się zdziwił bo on chciał jeszcze w łazience porobic jakieś sprawy remontowe, rozliczyć się z należnych pieniędzy z pracy i dopiero w tedy wynająć sobie mieszkanie. Ubrał kurtkę, wyszedł, po 4 godzinach zadzwoniłam co jest grane. Powiedział oschłym tonem, że jest w terenie i pije wódkę u kolegi. Ja już wypłakałam chyba wszystkie łzy, dobrze, ze nie ma go w domu bo bym chyba mu odwaliła jakąś histerie. Nie mogę uwierzyć w to co sie dzieje. Miałam cały czas nadzieję, ze zależmy mu na mnie jeszcze choć trochę i jakoś to przejdziemy. Czuję się taka bezradna :-((((( Zostanę sama :-(((((( Boże jak ja sobie poradzę????? Przecież on to był mój cały świat od piętnastego roku życia! Moja rodzina mi nie pomorze są zimni i wredni, zostanę z dziećmi sama SAMA!!!! (przeciez ja tak bardzo się boję samotności) Jak on mógł tak olać to wszystko, nie spróbował zawalczyć, nie wiem jak ja to przeżyje. Narazie jade na prochach ale się skończą a z łóżka przecież trzeba będzie wstać. Nie mam pracy, prawie żadnych oszczędności. Nawet jak znajdę pracę kto będzie siedział z chorym Maciusiem? Jak ja mam to powiedzieć Andżeli. Ona juz cos kuma bo łazi i mnie tuli, cały czas pyta o ojca (ona jest bardzo za nim),. Powiem wam, że nawet ten tekst o rozwodzie mnie tak nie zabolał jak to, że On nie chce ze mną być. To mnie zabija :-(((( Jak ja to wszystko przeżyje.....
  2. Myślałam o tym sama co ty napisałaś. Poświęciłam 3 tygodnie (prawie) na organizowanie mi i dzieciom dnia/wakacji. Jestem pięknie opalona, mam na głowie nowy kolor i piękny płaski brzuszek po ćwiczeniach. Mężowi do pracy woziłam w te upały zimne napoje, zdecydowałam się również na "pewną" zabawkę w łóżku efekt TRAGEDIA!!! Mojego M nie ma wcale w domu. W poprzedni weekend pojechał niby na zabezpieczanie zawodów o 16.00, wrócił o 10.00 w niedziele rano czuć było alkohol, nie napisał przez ten czas ani smsa, ani nie zadzwonił ( a my często kontaktujemy się telefonicznie). Cały tydzień znów wracał po 21.00 w piątek koło południa wyjechał na weekend z kolegami od połowów. Jeszcze przed wyjazdem powiedziałam mu, że nasz dom to ani nie hotel a dzieci nie są sierotami. Zapytałam czy zostawia nas tak bez skrupułów? Czy nie ma wyrzutów sumienia? powiedział, że nie, przyszedł piątek - wyjechał. Minęło prawie miesiąc wakacji mój M nie zorganizował swoim dzieciom nawet JEDNEGO !!!! dnia. Mimo rozmów które ciągną się od początku czerwca nie widzę w nim mojego męża, tylko jakiegoś człowieka dla którego jestem nikim :-( Wrócił w niedzielę, usiadł na łóżku zapytał "I co separacja" ? - "Moja motywacja ratowania tego małżeństwa spadła do zera" odp. mój M "Całkiem do zera"? miałam wrażenie że pyta mnie czy dzisiaj będzie sex? wstałam, wyszłam z domu. Szkoda, że nie mam gdzie się wyprowadzić, przez to muszę znosić jego obecność. Można powiedzieć, że nie jesteśmy już razem tylko ze sobą mieszkamy. Mimo wszystko szkoda, że tak to się kończy. Swoim zachowaniem zranił mnie bardzo a ja nie wybaczam tak łatwo! Jestem bardzo pamiętliwa. Przez te 1,5 tygodnia nie spadła mi z tego powodu nawet kropla łezki a w sercu czuję tylko złość i żal. Może to jakiś przełom? Pomijając całe te moje odczucia itp. nie wiem jak zorganizować całą resztę. Ja nie pracuje, nie mam dochodów, chyba powinnam usiąść z nim i podzielić półki w lodówce. Kurde nie wiem co mam robić? Na razie czekam na ten szpital to jakoś dni zlecą ale później trzeba będzie to jakoś zorganizować. [Dodane po edycji:] Co to znaczy, że nie przeżyłaś żałoby? że nie umierałaś z żalu? Ja również straciłam dziecko i wiem, że żałobę należy przeżyć inaczej wszystko wróci. Może teraz wraca? Z mężem nie wiem co mam ci radzić sama ze swoim sobie nie radzę
  3. O żadnym raku na razie nie myślę. w 2005r. miałam tragiczne cięcie c po którym mam problemy, z którymi żaden lekarz nie może się uporać. Zobaczymy czy poradzą sobie na oddziale. Mężowi oczywiście, że mówię o wszystkim. My w brew wszystkiemu raczej dużo ze sobą rozmawiamy. (Oprócz cichych dni) jeśli się zdarzają. Wymieniamy codziennie relacje z naszego życia. O Moim myśleniu o rozstaniu też rozmawialiśmy. M stwierdził, że tyle już ze sobą przeżyliśmy, mieliśmy tak w życiu różne chwile, że to byłoby bez sensu. Wie o wszystkich moich uczuciach i o tym, że czuję się samotna. Usłyszałam, że On też czuje się samotny i ma poczucie ogromu odpowiedzialności, które go chyba przerasta... Spędziliśmy miło weekend bez żadnych przymusów, pretensji czy wymagań. To lubię czuję się wtedy dla niego ważna i kochana. Jak będzie dalej zobaczymy... czas pokaże. Nie podchodzę z ogromem entuzjazmu ale z nadzieją, że jakoś pokonamy ten kryzys. Apropo żywienia jestem zwolenniczką zdrowych nawyków żywieniowych i stosuje to w życiu. Nie jadam tłustych potraw, nie piję słodkich napoi a posiłki staram się bilansować prawidłowo (białko, węglowodany, tłuszcze) makarony zamieniliśmy na pełnoziarniste, mięso jemy z warzywami. Bez żadnych diet schudłam 10 kg, regularnie ćwiczę. Różnica w samopoczuciu jest ogromna !!!! Cera świeża bez problemów. Wszystkim polecam
  4. Dziś wróciłam z długo wyczekiwanej wizyty lekarskiej. Za 3 tyg. lekarze kładą mnie na odział w celach diagnostycznych ( z biopsją włącznie) po tej wizycie na następne 2 tyg. znowu. Dlatego swój kryzys małżeński od dziś odkładam na dalszy plan. Muszę zadbać o swoje zdrowie bo jestem jeszcze młoda i mam małe dzieci. A jak to wpłynie na moje stosunki z M czas pokaże. Bardzo dziękuję wszystkim za odpowiedzi. Wypowiedzi osób obiektywnych są dla mnie bardzo cenne. Każdego dnia budząc się rano zastanawiam się nad tezą, że straszne to jest gdy przychodzi czas "że miłość to za mało"
  5. Mój M ma kłopoty w pracy, przez co cierpię oczywiście ja Bo musi dłużej zostać to ja go nie mam, bo nie ma kasy to nam nie da i tak w koło... Rozmów było kilka ale mam wrażenie, że ja mówię do ściany a nie inteligentnej osoby myślącej. Wczoraj mu powiedziałam, że strasznie mi ciężko z nim żyć. Cały czas myślę o rozstaniu chodź najbardziej bym chciała zobaczyć że się stara.
  6. Ale my jeździmy czasami wszyscy nad wodę na ryby. Jeździliśmy również w plener pod namiot itp. Natomiast taki wypad 3 x w tygodniu jest nie możliwy a nawet nie miałabym na to ochoty. Rozmów było setki, tysiące... zawsze wracamy do punktu wyjścia a problem się niestety nasila :-( Przykład czasu spędzonego: piątek: zabawa na weselu - było bardzo fajnie :-) sobota: zaraz po rannej kawie M wyszedł na godzinę (wrócił po 5) po powrocie wyszliśmy wspólnie na działkę, skończyło się na tym, że ja spędzałam czas z dziećmi on pojechał z wędka na bliska wodę. niedziela: od rana go nie widziałam do 19.00 poniedziałek: powrót do domu o 21.30 wtorek: powrót o 22.00 środa: jest dziś dzień ojca, córka zrobiła laurkę, maluch kupił batonika a jego jeszcze nie ma Czy tak powinno być? Jeśli przesadzam uświadomcie mi to!!! bo może ja się czepiam już sama nie wiem [Dodane po edycji:] Młodszy syn idzie od września do przedszkola a ja będę szukała pracy. Nie wiem tylko czy napracuję się do jego pierwszej choroby
  7. Nasza ogólna sytuacja oj ciężko mi o tym pisać ale postanowiłam po raz kolejny szukać pomocy bo nie wiem co dalej robić...? Z M jesteśmy prawie 13 lat małżeństwem w tym przed ślubem prawie 4 lata. Znamy się jak łyse konie i zawsze z największych kłopotów wychodziliśmy z jeszcze umocnionym związkiem. Ale teraz po prostu leżymy i nie umiemy się podnieść. A o co chodzi? o to, że ja czuję się samotna a mój mąż nie ma co gorsze chyba nie potrzebuje aby ze mną / z nami spędzać wolnego czasu Jego stały argumenty ja przecież pracuję i to ty chciałaś dzieci. Tak wiem ja chciałam on nie ale kompromisem zaszliśmy z obecną liczbą w rodzinie. On pracuje, ja sama zajmuje się domem. On wolne chwile spędza albo na rybach albo coś trzeba w samochodach naprawić albo do kogoś jechać. Czy pół dnia na 2 tygodnie to dla rodziny nie za mało? Gdy zapyta się ktoś trzyletniego synka gdzie jest tata ? zawsze powie (pokaże) że tata pojechał samochodem na ryby. Mój M praktycznie wogóle nie spędza z dziećmi czasu, nie ma wobec nich żadnych obowiązków w domu. Gdy ostatnio w towarzystwie padło słowo "rządzić" moja córka dała mi do myślenia, mówiąc "u nas w domu mama rządzi tata tylko rządzi rybami" Wiadomo trzeba rozmawiać, rozmawialiśmy tysiące razy przez ostatnie lata, tylko chyba jest co raz gorzej zamiast lepiej sad Spotykamy się praktycznie tylko w łóżku i ok pół dnia na 2 tygodnie. Dwa tygodnie temu odbyliśmy poważną rozmowę z łzami i wywróceniem wątroby na lewą stronę. cyt "ale pooooooo ogromnie ciężkich dniach. Wbrew pozorom bez awantury czy gniewu. Ciężko mi nawet o tym wszystkim pisać bo to była dla nas trudna strasznie lekcja. Chyba pierwszy raz w życiu aż tak ciężka. Sceny niczym z filmów romantycznych: Kocham cię ale nie umiem z tobą być! tony łez i co chyba najgorsze dla mojego M wypowiedziane wszystkie żale bez wyrzucania winy itp. Rano się wyprowadzał - wieczorem tulił Oboje dostaliśmy zimny kubeł wody na głowę. Ja bo poznałam strach bycia samą prze kilka godzin On bo wie, że mogę to zrobić (zostawić), że nie pije, nie bije i nie krzyczy nie znaczy że nie trzeba jeszcze coś dać od siebie. I tu chyba mój M jest trwalszym partnerem bo ja działam pod wpływem emocji "JUŻ" nie zaraz. To ja kazałam mu się wynieść już!!! On zapakował samochód i odczekał kilka godzin aby upewnić się czy na pewno? Mam wrażenie, że oboje dostaliśmy nauczkę i ja i on. Po burzy jak to wiadomo słońce. Przyjechał z końca Warszawy na wspólne śniadanie, kawkę, całuje po paluszkach u stóp i bawi się z dziećmi I co najważniejsze oczy ma inne, takie, których nie widziałam chyba od dobrych paru tygodni." Od przedstawionej sytuacji minęło 15 dni i wróciliśmy do punktu wyjścia. M w tygodniu czas poświęca na pracę i siłownie. Pół soboty i niedziele poświęcił swoim wędkarskim sprawom. A gdzie w tym wszystkim jestem "JA" tylko do łóżka? gotowania? prania i sprzątania? Siedzę i płaczę po raz enty już w tym tygodniu z żalu, z bezsilności i z braku pomysłów. Zadaję sobie pytanie jak mam długo jeszcze walczyć o czas dla mnie? Przecież to takie poniżające Jestem osoba wymagająca jeśli chodzi o związek. Dla mnie nie ma na pół gwizdka, albo dla pokazania, żeby ludzie nie gadali. Jest mi źle gdy czuję się samotna. Nie chcę tak żyć!!!! najbardziej boli mnie to, że ja mam w sobie pragnienie spędzania czasu z nim a on chyba już NIE Pomóżcie!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
×