Skocz do zawartości
Nerwica.com

adamelmo

Użytkownik
  • Postów

    7
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Treść opublikowana przez adamelmo

  1. Dziękuję za odpowiedzi. Jeden dzień nie brałem Xanaxu, nie spałem całą noc, ale to pewnie dlatego, że przespałem cały poprzedni dzień. Pożyjemy zobaczymy...
  2. Nie wiem co ze mną nie tak, od 19 roku życia towarzyszą mi myśli samobójcze, teraz mam 22 lata. Od roku się leczę u psychiatry i nic, od ok. miesiąca chodzę do psychologa i również nie pomaga. Niby wszystko jest ok. mam pracę, dziewczynę. Ale jak przychodzi jakieś niepowodzenie to już myślę o odebraniu sobie życia. Na szczęście/nieszczęście wszystkie próby kończyły się na braku odwagi... Zawsze mam ogromnego doła kiedy przychodzą wakacje, kiedy jest czas studiów czuje się dobrze: koledzy, obowiązki i ta myśl, że tu trzeba coś oddać, tutaj czegoś trzeba się nauczyć, to mnie nakręca i czuję się dobrze. Teraz już skończyłem studia i chodzę do pracy i jest masakra, jak przychodzę do domu kładę się spać i leżę, a ok.: 21:00 zasypiam. Zero chęci do życia, apatia, poczucie bezsilności, samotność... Czuje się nic nie warty... Co gorsza moja dziewczyna o niczym nie wie (o mojej depresji), nie chce jej o tym mówić, bo wiem jak w małych środowiskach mówi się na osoby chodzące do psychiatry, a ona pochodzi z rodziny bardzo konserwatywnej, i trochę zacofanej... Mam dwóch kolegów (przyjaciół), ale rzadko się widujemy. A moja rodzina, dopiero teraz jak mam problemy przypomniała sobie o mnie... Przepraszam, ale musiałem się komuś wyżalić...
  3. Witam, Od ponad roku biorę rano efectin ER 75, oraz dwa razy dziennie fluaxol 0,5mg. Jakoś miesiąc temu miałem małą załamkę - myśli samobójcze, brak aktywności, ogólnie był to dołek związany z utratą pracy. Od jakiegoś miesiąca biorę dwa razy dziennie efectin ER 75, trzy razy dziennie fluaxol 0,5mg i xanax SR 1mg na noc. Czuję ciągłą senność, pół dnia śpię, ponadto nie mam żadnych chęci do życia, jak idę do mojej nowej pracy to myślę tylko o tym kiedy się położę po powrocie, ogólnie jest kiepsko nastrój słaby, a w głowie totalny brak myśli, ponadto kłopoty z koncentracją itp... Dodam jeszcze, że chodzę do psychologa, mam nadzieje, że może on mi pomoże. Mam pytanie do forumowiczów, czy może wiecie co jest powodem mojego złego samopoczucia po tych lekach? P.S. Dodam, że przez rok brania tej kombinacji, którą opisałem na początku nie było tak źle, jakoś sobie radziłem. Pozdrawiam.
  4. Monika1974, chyba już Cię rozumiem, a raczej siebie rozumiem. Po prostu muszę wybrać, czy chcę być dalej nieszczęśliwy i mieć moją dziewczynę, czy stać się szczęśliwym i zaryzykować mój związek. Pójdę do psychologa i pozostaje mi mieć nadzieje, że te moje cechy osobowości takie jak wrażliwość, czułość itd. nie wynikają z moich problemów psychicznych tylko z tego kim jestem... Dziękuję za Waszą pomoc, pozdrawiam.
  5. Robię to także dla siebie, ale przede wszystkim dla nas. Zycie z tymi dolinami, przytłoczenie i brak motywacji nie jest takie dobre i chciałbym to jakoś zmienić. Może powrócę do meritum mojego tematu. Czy ciąg wizyt u psychologa może zmienić człowieka w takim stopniu, że osoba, która go aktualnie akceptuje, kocha może go przestać kochać?
  6. Szczerze to priorytetem jest dla mnie szczęście mojej dziewczyny. Dlatego też udaję się do psychologa - chce się zmienić, gdyż jak już może moja dziewczyna będzie moją żoną to mogę jej sprawić wiele przykrośći tym swoim depresyjnym charakterem, mogę siebie i ją dołować moim zniechęceniem życiem. Już na etapie chodzenia ze sobą miałem czasami "doliny" - niepokoiło to moją dziewczyne - oczywiście mówiłem jej o swoich problemach. Nie chcę z nią rozmawiać o tym, że chodzę do psychologa - to byłoby dla mnie krępujące. Nie wiem co zrobić - nie chce jej stracić, chce żeby była szczęśliwa ze mną. Nie wiem czy udając się do psychologa nie postawię na szali czegoś tak bardzo dla mnie ważnego, czym jest mój związek.
  7. Witam szanownych forumowiczów! Proszę Was o poradę... Sprawa wygląda następująco. Dzisiaj umówiłem się z panią psycholog na wizytę za kilka dni i mam pewne obawy. Mianowicie chodzi o to, czy po ciągu wizyt u psychologa zmieni się moje zachowanie, stanę się kimś innym. Teraz mam pewne problemy ze stanami depresyjnymi, niską samooceną, nawiązywaniem kontaktów i relacjami z rodziną. Z drugiej strony jest moja dziewczyna - która jak mi to często mówi kocha mnie za to kim jestem, za moją nieśmiałość, wrażliwość, czułość, ostrożność i za to, że zawszę chcę, żeby wszystko było dobrze. Ja ją również bardzo kocham i obawiam się, że po wizytach u psychologa mogę ze spokojnego introwertyka stać się jakimś przemądrzałym, pewnym siebie cwaniakiem, których moja dziewczyna nie cierpi. Wiem, że to może głupie, ale u podstaw tego tematu leży przykład. Mianowicie w liceum, mieliśmy pewną koleżankę (zawsze smutna, przygarbiona, z nikim nie rozmawiała) miała ona problemy z nauką, nie cechowała się specjalnie urodą. Po wakacjach nasza koleżanka wróciła zupełnie odmieniona (wizytą u psychologa) - wygadana, wesoła i podrywała kolegów. Wielu kolegów i koleżanek śmiało się z niej. Teraz pytanie, czy ta moja koleżanka zaczęła widzieć świat przez różowe okuraly i jak mocno ten świat był różowszy od tego jaki jest dla niej w rzeczywistości. Wiem, że każdy ma prawo do szczęścia - moja koleżanka również, ale czy psycholog z niej nie zrobił "kukiełki", która się cieszy kiedy tak w rzeczywistości świat wygląda inaczej. Kiedy to w rzeczywistości moja koleżanka powinna wziąć się za naukę, może poprawić swą urodę, zrobić coś, żeby jej wizerunek zgadzał się z jej wnętrzem. Boję się, że mogę stać się kimś zupełnie innym, jakimś niepoprawnym optymistą - cieszącym się kiedy nie ma ku temu żadnego powodu. Chcę zawsze widzieć świat i sytuacje taka jaka jest naprawdę, a nie przez "różowe okulary". Nie chcę stać się żadnym cwaniakiem, pewnym siebie i niewrażliwym. Co sądzicie o moich obawach, mają podstawy? Dziękuje za zainteresowanie i pozdrawiam.
×