Skocz do zawartości
Nerwica.com

dmsalome

Użytkownik
  • Postów

    4
  • Dołączył

  • Ostatnia wizyta

Osiągnięcia dmsalome

  1. Proszę... może ktoś ma/miał podobny problem i mogę z kimś na ten temat pogadać.. Terminy na NFZ są bardzo odległe, a na prywatnę terapię brakuje mi kasy. To już jest nie do zniesienia. Ciągle Go kontroluję, ciągle na coś narzekam, poniżam Go przed innymi, chcę pokazać Jego znajomym, że nie jest taki cudowny, jak myślą, że jest... Chciałabym, żeby spędzał ze mną więcej czasu, niestety pracuje w TV i całymi dniami nie ma Go w domu, w weekendy również. Jak wraca do mieszkania, to często od razu siada do kompa, a ja wtedy straaaasznie cierpię! Ogarnia mnie wtedy wielka złość i bezradność, bo zamiast zająć się mną, On woli grać w grę lub po prostu surfować po necie.. Wiem, że facet potrzebuje zasiąść do swojej "jaskini", ale ja nie potrafię zaakceptować takiego rodzaju rozluźnienia - cały czas namawiam Go, żeby znów zaczął czytać książki - wtedy nie stałabym nad Nim non stop i nie błagałabym, żeby spędził czas ze mną.. Ale nic z tego. Poza tym nienawidzę w Nim tego, że często coś obiecuje, a nigdy nie doprowadza rzeczy do końca. Szaleję, gdy myślę, jak to będzie, gdy weźmiemy ślub, będziemy mieć dzieci - wszystko będzie na mojej głowie, bo na Niego nie można liczyć. Grrrr!!!
  2. Mam bardzo podobnie. Jestem strasznie zazdrosna, wszystko kontroluję i czasami w głowie takie niestworzone historie wymyślam, że szok. Nie wiem, skąd to się bierze! Właściwie to nie powinnam mieć powodów do zazdrości - tym bardziej, że myślę, że sama robię czasami "gorsze" rzeczy..
  3. Minęły prawie dwa lata, a u mnie dalej to samo... Z pięciokrotną siłą.... Tylko teraz już mój partner też krzyczy.... Wiem, że powinnam szukać pomocy u psychologa, ale co z tego, skoro w tym roku nie ma już terminów na NFZ...
  4. Od zawsze byłam nerwowa, wszyscy mówili, że to po Tacie - strasznym nerwusie, który tak jak ja denerwuje się z byle powodu. Mój problem jest jednak troszkę inny - ogólnie na co dzień jestem bardzo spokojna, naprawdę mam zero stresu cokolwiek by się działo. Mam bardzo dobrych przyjaciół, z którymi normalnie rozmawiam i przy których się nie denerwuję. Studiuję z dala od domu i powroty do rodziny zawsze dla mnie oznaczały denerwowanie się. Pamiętam, jak na 1-2 roku, gdy przyjeżdżałam do domu częściej niż teraz, za bardzo tych przyjazdów nie lubiłam - wiedziałam, że będę musiała patrzeć na denerwującego się Tatę i że ja też będę się przez to denerwować. Teraz jest już lepiej, przyjeżdżam rzadziej, na krócej - dlatego atmosfera w domu jest trochę inna. To, co mnie denerwuje, to błahostki czasem naprawdę. To, że ktoś zadaje mi po raz drugi to samo pytanie. To, że Mama czegoś nie rozumie, jak Jej tłumaczę choćby obsługę komputera. To, że mój Brat albo Mama otwiera stronę internetową w nowym oknie, a nie w nowej karcie, bo jest to wygodniejsze. To są takie śmieszne rzeczy, że jak o nich opowiadam, to naprawdę nie wiem czym się tu denerwować. Jeśli chodzi o Tatę, to nie mogę już tak krzyczeć i się powstrzymuję przed krytyką, bo wiem, że mi odkrzyknie, że mi się zrobi przykro i może nawet się rozpłaczę. Co do krytyki - moja rodzina mówi o mnie "dzień bez krytyki to dzień stracony" Ogólnie śmiejemy się z tego, każdy wie, że taka jestem od zawsze. Muszę skrytykować, kto jest jak ubrany, że ktoś posługuje się sztućcami nie tak jak trzeba, że ktoś użyje słowa, które mi się nie podoba, że mój brat mlasknie, albo że moja Mama je owoce nie tak, jak powinna. Chyba chodzi o to, że chciałabym, żeby wszyscy byli idealni i robili to, co ja chcę, żeby robili... Tak. Ale problem odnosi się tylko do osób bliskich. Te same rzeczy nie denerwują mnie jakoś bardzo u innych. Moi znajomi, przyjaciele - mogą robić to samo, ale nie zawsze im to powiem, powstrzymuję się raczej od krytycznych uwag. Największy problem mam teraz z moim partnerem, z którym jestem od pół roku. Baaaardzo się kochamy, naprawdę. I dlatego, że jest mi bliski, pozwalam sobie na ogromną krytykę w Jego kierunku. To smutne, nie chcę tego robić, mam z tym ogromny problem. Oprócz tego ogromnie się denerwuję, zwykle o głupstwa. Krzyczę, ostatnio zaczęłam przeklinać i mnie to przeraża. Wczoraj z Nim i znajomymi byliśmy cały dzień na dworze, włócząc się po mieście. W pewnym momencie chwyciłam Go za rękę i pociągnęłam, bo stał na chodniku, a z naprzeciwka szła pani z dzieckiem na wózku (niedawno stał na ścieżce rowerowej, gdy matka z dzieckiem jechali rowerami i w ostatnim momencie zszedł z drogi, co bardzo mnie zdenerwowało). Głośno powiedział "Puść mnie!" i to doprowadziło mnie do furii. Istnej furii. "Bo znowu stoisz, a ktoś chce przejść!" "I nie krzycz na mnie! Co to ma być "puść mnie"!". Stałam tam i krzyczałam, obok moi znajomi się temu przyglądali, On tylko stał i pamiętam, że to też mnie denerwowało strasznie, że był taki spokojny, a mnie pobudzała obecność moich znajomych i ten spokój i dalej krzyczałam, dziewczyny mówiły "Uspokój się", a ja Mu powiedziałam "weź, idź do domu, wku**iasz mnie, ja tu jestem ze swoimi znajomymi, oddawaj mi mój aparat". Nie pamiętam dokładnie całego przebiegu, ale powiedziałam też "Spie**j" i uderzyłam go kilka razy w ramię. To była totalna furia! W końcu się uspokoiłam, dziewczyny weszły do akcji, zaczęły obracać to w żart.. Zostaliśmy sami i już miałam łzy w oczach, nie krzyczałam, ale było mi bardzo przykro - przez to, że do mnie kazał mi Go puścić i przez to, co stało się potem. Przeprosiłam Go, było mi strasznie wstyd i głupio. Ale On zawsze się zachowuje wspaniale, przytulił mnie i powiedział, że dobrze, że też przeprasza i że muszę nad sobą panować. Wiem, że ktoś inny po prostu by wtedy sobie poszedł. Ale On wie, jaka jestem. cały dzień był później wspaniały. Jak już czymś delikatnie zaczęłam się denerwować, to już próbowaliśmy znów obrócić to w żart, dziewczyny przypominały mi, żebym spokojnie takie rzeczy załatwiała. CO ROBIĆ? Wiem, że powinnam nad sobą panować, często o tym z Nim rozmawiam, ale gdy dochodzi do nerwów to nie mogę nic zrobić i sama się nakręcam.... Dziewczyny wczoraj były w szoku, bo ja w ogóle prawie nie przeklinam i zawsze jestem spokojniutka...
×